Na grobie rocznego Jasia z Tczewa (Pomorskie) rodzina zostawiała maskotki i aniołki. Ktoś je ukradł, co dla bliskich, którzy i tak wiele przeszli, było kolejnym ciosem. Cmentarnego złodzieja poszukuje policja.

Jaś zmarł pod koniec stycznia, tuż po swoich pierwszych urodzinach. Chorował na zespół Arnolda-Chiariego, zmagał się z niewydolnością oddechową. – Żył, rozwijał się i dużo, dużo rzeczy rozumiał – wspomina Agnieszka Połomska, mama Jasia.

Szansą dla chłopca była operacja, niestety Jaś jej nie doczekał. Od śmierci dziecka mama codziennie odwiedza cmentarz. Na grobie chłopca zawsze leżały jego ulubione maskotki.

– Kilkakrotnie zdarzyło się, że ginęły rzeczy z grobu, to były pojedyncze rzeczy, pojedyncza maskotka, pojedynczy aniołek – przyznaje mama zmarłego chłopczyka.

Złodziej jakby testował, na ile może sobie pozwolić, aż pewnego razu zabrał wszystkie maskotki. Tamtego dnia mocno wiało, więc pani Agnieszka miała nadzieję, że to sprawa pogody. Obszukała z mężem cały cmentarz. Zabawek jednak nie znalazła.

– Nie ma takiej możliwości, żeby to wywiało kilometrami – zauważyła Agnieszka Połomska.
Policja zapowiada, że zrobi wszystko, żeby cmentarną hienę złapać. Za taką kradzież grozi do 8 lat więzienia.

– Będziemy sprawcy poszukiwać, mam nadzieję, że go szybko ujmiemy – zapewnia asp. sztab. Dawid Krajewski z policji w Tczewie.

Do podobnej kradzieży zabawek dochodziło w Gnieźnie. Tam również z grobu dziecka ginęły zabawki. Poirytowany sytuacją ojciec postanowił sam namierzyć rabusia. Do samochodu-zabawki włożył telefon komórkowy z lokalizacją GPS. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Zabawka zniknęła, a policja odnalazła ją w mieszkaniu 60-letniej kobiety.

źródło: polsatnews.pl

Zobacz również: