Jakubiak to zdeklarowany konserwatysta, o którym w polityce stało się głośno, gdy zaczął być sponsorem narodowców, a w swoim browarze starał się doprowadzić do stworzenia wspólnego frontu wszystkich ugrupowań na prawo od PiS. Palikot to z kolei polityk, który poglądy zmieniał jak chorągiewki, ale karierę skończył spektakularną klęską – jako lewak walczący z Kościołem i pogardzający wszystkim, co prawicowe. Gdyby mieli coś robić razem w polityce, pewnie by się prędzej pozabijali. Jednak, jak się okazuje, w biznesie polityczne poglądy, choćby nie wiem jak rozbieżne, nie muszą przeszkadzać.

– Śmieję się, że liberał o mocno lewicowych poglądach zdołał dogadać się w tej sprawie z nacjonalistą. Negocjacje były twarde i długie. Ale dogadaliśmy się. Przynajmniej ten fakt dobrze wróży Polsce, żeby to wszystko, co się rozleciało, poskładać do kupy – przekonywał w tym tygodniu Palikot w wywiadzie dla Gazety Wyborczej. W założony w XVI wieku Browar miał, jak sam twierdzi, zainwestować nawet 40 mln złotych.

O tej transakcji mówiło się w Sejmie od wielu miesięcy. Jakubiak miał stawać na głowie, by sprzedać Browary, na których zbił majątek. Oficjalnie mówił, że wcale mu nie zależy, ale jego koledzy z partii mówili jasno, że wyraźnie chce pozbyć się firmy. W maju sprawa stała się publiczna, gdy informację o wystawieniu Browarów na sprzedać podał portal wiadomoscihandlowe.pl. Tak tłumaczył wtedy sytuację fakt24.pl sam zainteresowany.

– Nie muszę ich sprzedawać. Jeśli znajdzie się kupiec, który zapłaci oczekiwaną cenę, to wtedy sprzedam – mówił Jakubiak. Przekonuje, że browary są rentowne i przynoszą dochody, ale posłowi zaczyna brakować czasu. – Nie sądziłem, że polityka jest aż tak absorbująca. Mam dla Browarów coraz mniej czasu – mówi Jakubiak.

Zobacz również: