Program REC Unii Europejskiej opublikował niedawno informator z wytycznymi dla dziennikarzy, jak mają pisać o migrantach i migracji.
Te wytyczne tworzą część projektu RESPECT WORDS – także finansowanego przez UE – który „ma na celu promowanie wysokiej jakości informowania o migrantach i mniejszościach etnicznych i religijnych jako nieodzownego narzędzia w walce przeciwko nienawiści”. Nowe wytyczne mają „podnieść jakość relacjonowania mediów o migrantach i mniejszościach etnicznych i religijnych„.
Promocję informatora 12 października zorganizował Międzynarodowy Instytut Prasy (IPI) – „stowarzyszenia profesjonalistów medialnych”, którzy reprezentują wiodące media cyfrowe, drukowane i elektroniczne w ponad 120 krajach. IPI chwali się, że „broni wolności prasy od 1950 r.”. (zaprzedanie się unijnej biurokracji uznaje  się w dzisiejszych czasach jako „wolność prasy”.)
W projekcie uczestniczyło siedem innych mediów europejskich i grup społeczeństwa obywatelskiego z Europy i prezentowano go na imprezie w Parlamencie Europejskim w Brukseli, w której uczestniczyli posłowie do Parlamentu Europejskiego i eksperci grup społeczeństwa obywatelskiego. Według komunikatu prasowego, wytyczne są „uzupełnieniem standardów, jakie już obowiązują w mediach”.
W wytycznych czytamy, że „dziennikarstwo nie może i nie powinno 'rozwiązać’ samotnie problemu mowy nienawiści”, ale może pomóc w zapobieżeniu, jej „normalizacji”. Jednak „uporanie się z tym wyzwaniem wymaga zaangażowania wielu czynników, w szczególności Unii Europejskiej, która musi wzmocnić istniejące mechanizmy i poparcie dla nowych narzędzi zaprojektowanych do zwalczania mowy nienawiści…”
Dlaczego dziennikarze, którzy twierdzą, że walczą o wolność prasy, apelują teraz do UE, by pomogła w położeniu kresu wolności słowa w Europie?
Według wytycznych, dziennikarze powinni, między innymi:
„Dostarczać właściwego wachlarza opinii, włącznie z opiniami migrantów i mniejszości, ale… nie ekstremistyczny punkt widzenia tylko po to, żeby 'pokazać drugą stronę’… Unikać bezpośredniego przytaczania mowy nienawiści; kiedy jest warta opublikowania, łagodzić ją przez… kwestionowanie takiej mowy i demaskowanie fałszywych przesłanek, na jakich się opiera. Należy pamiętać, że wrażliwa informacja (np. rasa i pochodzenie etniczne, poglądy religijne lub filozoficzne, przynależność do partii lub związku zawodowego, informacja o zdrowiu i seksualności) powinna być wspominana tylko wtedy, kiedy jest niezbędna dla publicznego zrozumienia wiadomości„.
Czy to dlatego w doniesieniach zawsze mówi się o sprawcach gwałtu lub terroryzmu jako po prostu „mężczyznach”?
Konkretnie w sprawie muzułmanów, wytyczne zalecają:
„Kwestionujcie istniejące antymuzułmańskie stereotypy, które stały się powszechne w publicznym dyskursie… Podnieście widzialność muzułmańskich mężczyzn i kobiet w ogólnych wiadomościach… Uważajcie, by nie stygmatyzować określeń takich jak 'muzułmanin’ lub 'islam’ przez wiązanie ich z poszczególnymi czynami… Nie pozwólcie, by twierdzenia ekstremistów o działaniu 'w imię islamu’ pozostały niezakwestionowane. Podkreślajcie… różnorodność społeczeństw muzułmańskich… kiedy jest niezbędne i warte opublikowania donoszenie o nienawistnych komentarzach przeciwko muzułmanom, łagodźcie tę informację. Kwestionujcie wszystkie fałszywe przesłanki, na jakich opierają się takie komentarze”.
I tak wygląda obecnie wolność słowa i mediów na Zachodzie opanowanym chorobą poprawności politycznej. Znikają wszystkie pozory, że dziennikarstwo jest informowaniem o faktach.
 źródło: Gatestone Institute

 

Zobacz również: