

Izrael mógł pomagać w atakach z 11 września 2001 roku. Miała to być część planu wywołania globalnej islamofobii. Od tego czasu wrogiem Zachodu i globalnym zagrożeniem miał być nie komunizm lecz islamski terroryzm.
Według komentatora politycznego, Kevina Barretta, ataki z 11 września 2001 roku umożliwiły Tel Avivowi i jego sojusznikom kontynuowanie programu na rzecz nowego porządku świata.
Analityk argumentuje, że Izrael, Stany Zjednoczone i ich sojusznicy zorganizowali „operację public relations” i wykorzystali ataki z 11 września jako pretekst do zastąpienia komunizmu terroryzmem, jako następnym wielkim, cywilizacyjnym wrogiem.
– 11 września był częścią projektu, który miał stworzyć międzypokoleniową i zasadniczo trwałą nienawiść do muzułmanina w populacji USA, i to będzie nowa orientacja Zachodu – powiedział Barrett.
Odnosząc się do Izraela jako „głównego beneficjenta” ataku i rosnącej tendencji do islamofobii, Barret zauważył, że atak był również wykorzystywany aby destabilizować Bliski Wschód w imieniu zachodnich interesów gospodarczych.
– Donald Trump został prezydentem na fali islamofobii, pomógł nawet ją przyspieszyć – powiedział Barrett. – Ta islamofobia była podstawą amerykańskiej spójności politycznej od 11 września 2001 roku.
Barett powiedział, że Trump, choć nie znał dobrze mechanizmów rządzących współczesnym światem, miał „dobre instynkty” w polityce populistycznej i wiedział, że podejście islamofobiczne w końcu przyciagnie wyborców.
Podczas kampanii Trump stwierdził: „Islam nas nienawidzi”, i zaproponował całkowite zamknięcie Stanów Zjednoczonych dla muzułmanów. Ogłosił też pomysł monitorowania meczetów w Stanach Zjednoczonych i oficjalnie wprowadził pojęcie „islamski terroryzm” w polityce amerykańskiej.
Już w siedem dni po objęciu urzędu- 20 stycznia, Trump podpisał ustawę zakazującą wjazdu do Stanów Zjednoczonych osobom z siedmiu muzułmańskich krajów.
eps
źródło: yournewswire.com