Już ponad cztery miesiące trwają poszukiwania zaginionego w tajemniczych okolicznościach Marcina Krajewskiego, mieszkańca gminy Mała Wieś. Jedyny i ostatni ślad, na jaki natrafiła policja, to porzucony przez niego samochód w okolicy mostu nad Wisłą. Od tego momentu wszelki ślad po nim zaginął.
Nadal trwają poszukiwania Marcina Krajewskiego, i nie tracimy nadziei, że zaginiony się w końcu  znajdzie. Takie przypadki się zdarzają, ale jeśli ktoś chce zniknąć, to znika  bez śladu. Tym bardziej, że na razie nie odnaleziono nic, co by wskazywało na to, że mężczyzna nie żyje. Do tej pory nie znaleziono ciała, więc jest nadzieja, że sprawa nie miała tragicznego finału –  stwierdza Krzysztof Piasek, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej w Płocku.
Dodaje  przy tym, że każdy, nawet najmniejszy sygnał w sprawie 54-letniego Marcina Krajewskiego jest nadal sprawdzany. I ciągle nie ma żadnego konkretnego tropu, który pozwoliłby dotrzeć do zaginionego. Dotychczasowe zgłoszenia nie potwierdziły tego, gdzie on przebywa, ani czy żyje.
Jakby wyszedł na chwilę
Marcin Krajewski, to mieszkaniec Niżdzina w gminie Mała Wieś. 24 października 2016 roku, przed południem, wyjechał oplem merivą (nr rej. WPL 19385) do Wyszogrodu. Jak mówili po zgłoszeniu zaginięcia członkowie jego rodziny, pojechał do lecznicy weterynaryjnej po jakieś recepty na środki farmakologiczne dla zwierząt. Potem już nikt go nie widział. Mężczyzna nie powrócił do domu. Intensywne poszukiwania rozpoczęły się od razu po zgłoszeniu od rodziny.
Dwa dni później, 26 października, około godziny 16.00 przy ulicy Klasztornej odnaleziony został samochód Marcina Krajewskiego. Kluczyki były w stacyjce.
Wyglądało tak, jakby podjechał i wyszedł na moment z samochodu. W pobliżu nie było żadnych śladów, które wskazywałyby na to, że doszło do jakiegoś tragicznego zdarzenia – mówił wówczas Krzysztof Piasek.
Do akcji włączono łodzie patrolowe policji i straży pożarnej. Sprawdzano, czy przypadkiem mężczyzna nie wpadł do rzeki, czy nie popełnił samobójstwa, lub nie został zepchnięty do Wisły. Jednak do dziś jego ciała nie odnaleziono, ani w Wiśle, ani nigdzie indziej. Mężczyzna zniknął i być może żyje.
Zniknął na własne życzenie?
 Rodzina nadal czeka i wierzy, że go odnajdzie. Szanse na to są, ale jeśli chciał zniknąć z życia własnej rodziny i zacząć wszystko na nowo, to może to trwać latami – dodaje Krzysztof Piasek.
Na policyjnych stronach zaginionych stale podawany jest rysopis Marcina Krajewskiego. Ten szczupły 54-latek ma ponad 180 cm wzrostu, krótkie, siwe włosy, jest lekko łysiejący, ma niebieskie oczy i wąsy. Jednak mógł przez ponad cztery miesiące od zaginięcia się zmienić. Jeśli zniknął na własne życzenie mógł też nieco przytyć, zmienić zarost i fryzurę. W dniu zaginięcia  mężczyzna ubrany był w skórzaną czarną kurtkę, dżinsowe spodnie koloru niebieskiego, półbuty skórzane czarne, oraz nosił kapelusz koloru siwego w kratę.
Co roku w Polsce znika bez śladu około 20  tysięcy osób. Około 10 procent zaginionych nie udaje się nigdy odnaleźć. Czy i taki los czeka Marcina Krajewskiego? Krzysztof Piasek twierdzi, że choć czas mija, to szuka go i rodzina.
Ktokolwiek widział zaginionego, zna miejsce jego pobytu lub choćby podejrzewa, że widział kogoś podobnego do Marcina Krajewskiego, proszony jest o kontakt z Posterunkiem Policji w Wyszogrodzie tel. 24 266-14-92 lub z Komendą Miejską Policji w Płocku tel. 24 266-16-00; 24 266-16-01 i pod nr telefonów alarmowych 997 i 112.
Dopóki go nie odnajdziemy, to będziemy szukać. Sprawa nie jest zamknięta – zapewnia Krzysztof Piasek.
Bogumiła Nowak

Zobacz również: