Jeżeli wierzyć danym Ministerstwa Zdrowia, w Polsce na zaburzenia psychiczne choruje 8 milionów dorosłych Polaków w wieku od 18 do 64 lat. Gdyby do tego dodać dzieci, młodzież i osoby starsze, liczba pacjentów mogłaby wzrosnąć o kolejne 4 miliony. W sumie daje to nam około 12 milionów. Przy czym, jak zaznacza resort zdrowia, są to dane szacunkowe, ponieważ wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że cierpi na przykład na depresję czy stres.
Często bywa i tak, że chorzy z zaburzeniami psychicznymi są przekonani, że to inni są chorzy, natomiast oni są okazami zdrowia. W takich przypadkach leczenie jest bardzo trudne – czasami niewykonalne – jak chociażby przy schizofrenii.
Z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku osób, które stanęły w obronie spektaklu „Klątwa”, wystawionego w warszawskim Teatrze Powszechnym. A do tych zaliczyli się także politycy opozycji, którzy owo „coś” nazwali wybitnym, odważnym wydarzeniem kulturalnym. Nie wiem, na czym ta wybitność miałaby polegać. Wiem natomiast, że istnieją granice swobody wypowiedzi, których nie wolno przekraczać. Jednak w przypadku „Klątwy” sam przekaz oraz treść spektaklu zawędrowały daleko poza ową granicę.
I nie chodzi tylko o obrażanie uczuć religijnych, profanację symboli religijnych, czy też nawoływanie do zabójstwa Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi także o coś innego, a na co praktycznie nikt nie zwrócił uwagi.
Otóż wyobraźmy sobie, jakie larum i krzyk byłyby podniesione przez środowiska wojujących feministek, „postępowych kobiet” z Krystyną Jandą na czele, pseudoekologów, anarchistów, lewicę z Partii Razem, Twojego Ruchu, KOD, Nowoczesnej i sporej części Platformy Obywatelskiej – gdyby „Klątwa” i użyte w niej formy przekazu odnosiły się do judaizmu. Pytanie to pozostawiam bez odpowiedzi, ponieważ każdy myślący ją zna. Podobnie, gdyby spektakl w takiej formie i treści odnosił się do islamu. Mogę jedynie zaznaczyć, że w tym przypadku sztuka grana byłaby tylko przez jeden dzień, ponieważ następnego dnia aktorzy oraz reżyser już by nie żyli.
Choć, z drugiej strony mogę się mylić. I niewykluczone, że Oliver Frljić wraz ze swoją trupą już wkrótce zawita do Ar-Rakki, stolicy Państwa Islamskiego, aby jego bojownikom uzmysłowić – parafrazując opis sztuki zamieszczony na stronie Teatru Powszechnego, że choć związek islamu i „(…)państwa wydaje się nierozerwalny, a władza organów religijnych próbuje wpłynąć na funkcjonowanie świeckich instytucji oraz na decyzje jednostek, to twórcy spektaklu sprawią, że opór wobec tych mechanizmów jest jeszcze możliwy”.
Ale pozostawmy Frljić’a z jego dylematami religijnymi. Tym bardziej, że mogą go czekać większe problemy. A te wynikają z faktu, że polskie prawo zabrania podobnej hucpy oraz również nawoływania do zabójstwa. W przypadku tego ostatniego przestępstwa, kara jest dość dotkliwa, aby nie powiedzieć surowa. Otóż według obowiązującego prawa namawiającemu do zabójstwa sąd wymierza karę w granicach zagrożenia przewidzianego za sprawstwo. Inaczej mówiąc, można za to dostać tyle samo co zabójca, czyli od 8 lat do dożywocia. Tym samym – parafrazując jeszcze raz opis przedstawienia – Frljić będzie miał czas na zapoznanie się: „z zachowaniami seksualnymi i przemocy, które pomimo ich satyrycznego charakteru mogą być uznane przez niego za kontrowersyjne”.
Jerzy Szostak

 

Zobacz również: