Dzień przed 65. urodzinami Czesław Jerzy Małkowski został skazany na łączną karę 5 lat bezwzględnego więzienia za molestowanie i zgwałcenie podwładnej urzędniczki z ratusza. Czy były prezydent Olsztyna trafi za kratki, i na jak długo? Tego dowiemy się zapewne dopiero w przyszłym roku. 20 grudnia 2016 roku Sąd Okręgowy w Elblągu uchylił wyrok sądu pierwszej instancji i skierował sprawę do ponownego rozpoznania.

Proces w pierwszej instancji  trwał – za zamkniętymi drzwiami – cztery lata i zakończył się we wrześniu 2015 roku – Nawet ustne uzasadnienie wyroku odbyło się z wyłączeniem jawności. Z tego względu opinia publiczna nie do końca poznała kulisy tej sprawy, choć wcześniej media zrobiły wiele, by pogrążyć Małkowskiego.

Seksafera wybuchła na początku 2008 roku, gdy w „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł Mariusza Kowalewskiego „Skandal w magistracie”. Bohaterkę tej publikacji, Alicję T. autor nazwał imieniem Anna, a ona opowiedziała, jak była wykorzystywana seksualnie przez prezydenta Czesława J. Małkowskiego. „Biłam go, kiedy próbował to robić. Sugerował, że jak mu się nie będę oddawała, to mnie zwolni. A on ma w Olsztynie potężne wpływy. Na pewno nie znalazłabym żadnej pracy” – przekonywała.

Kobieta wspomniała także, że w 2004 roku załamała się i chciała nawet popełnić samobójstwo, a trzy lata później Małkowski przyjechał do niej do domu i ją zgwałcił – choć była w ostatnim okresie ciąży! Badający kobietę lekarz, zabezpieczył materiał genetyczny i przesłał go do laboratorium. Jednak śledztwo po kilkunastu dniach zostało umorzone, bo olsztyńska prokuratura uznała, że nie zna nazwiska sprawcy.

Skandal w ratuszu

Bomba wybuchła, ale prezydent próbował ją rozbroić na zwołanej konferencji prasowej, gdzie wszystkiemu zaprzeczył. Również i temu, jakoby w ratuszu molestował więcej urzędniczek.

dsc_0036

Seksafera rozlała się na całą Polskę, zwłaszcza gdy do „Rzeczpospolitej” dołączyła stacja TVN, emitując intymne rozmowy Alicji T. z prezydentem, nagrane przez samą pokrzywdzoną. Z jednej strony opinia publiczna nie posiadała się z oburzenia, ale z drugiej wielu mieszkańców grodu nad Łyną nie dowierzało mediom. Przytaczali oni ludową mądrość: „Jak suka nie da, to pies nie weźmie”. Zwłaszcza, gdy słuchali zaaranżowanych przez kobietę erotycznych rozmów, kiedy np. podpuszczała Małkowskiego, aby uprawiać seks na ratuszowej wieży.

Ale z drugiej strony z zażenowaniem przyjmowano fotografię obnażonego prezydenta w gabinecie, pod godłem państwowym, podobno zrobione przez jakąś najętą panienkę. On sam twierdził, że to fotomontaż, za którym stoi spisek uknuty przez grupę jego „odwiecznych” wrogów. Wśród nich miał być polityk PiS, dwóch przedsiębiorców oraz były senator AWS, skazany wcześniej na trzy lata więzienia za próbę przekupienia prezydenta miasta (w imieniu pewnego biznesmena chciał mu dać 2 miliony złotych łapówki za przekształcenie terenu nad jeziorem pod budowę apartamentów). Ci właśnie „spiskowcy” mieli zapłacić Alicji T. i innym paniom dużą kasę, aby oskarżyła Małkowskiego o molestowanie. Jednak wszyscy, jak jeden mąż, wypierali się inspirowania seks afery. Chociaż nie zaprzeczali, że to oni zgłaszali doniesienia do prokuratury o rzekomych przestępstwach gospodarczych Małkowskiego (potem sąd go z tych zarzutów uniewinnił).

Seks z sekretarką

Zarzuty o charakterze seksualnym, położyły się jednak długim cieniem na jego karierze, którą rozpoczynał jako działacz SLD. Ale potem rzucił legitymację partyjną na rzecz książeczki do nabożeństwa – jak komentowali złośliwcy. Na pewno był w dobrych układach z metropolitą warmińskim, a w katedrze olsztyńskiej odbyło się nawet nabożeństwo w intencji prezydenta.

Po wybuchu afery zaczął też częściej pokazywać się publicznie z żoną Jadwigą, przekazując sygnał, że ona wierzy jemu, nie oskarżeniom medialnym. Ale sprawą zajęła się, tym razem na poważnie, prokuratura. I to w Białymstoku, aby nie było podstaw do posądzenia organów ścigania o stronniczość. Już nieco ponad miesiąc od ujawnienia skandalu, policja zatrzymała Małkowskiego, choć za pierwszym podejściem białostocki sąd nie uwzględnił wniosku o jego aresztowanie. Dopiero po zażaleniu prokuratora został osadzony w areszcie, gdzie spędził pół roku i został zwolniony pod koniec września 2008 roku.

Opuścił areszt, ale sąd zakazał mu sprawowania urzędu prezydenta, co w pewien sposób wymusiło przeprowadzenie referendum, w którym mieszkańcy Olsztyna – niewielką różnicą głosów – opowiedzieli się za odwołaniem go ze z tej funkcji. A śledztwo się przedłużało, co dawało ludziom do myślenia: – Gdyby naprawdę zgwałcił, to już by się zakończyło – komentowano.

Tymczasem Małkowski przyznał się do romansu z sekretarką, a ona podobno wykorzystywała ten układ zawodowo. Pojawiła się nawet wersja, że dlatego zaczęła oskarżać byłego szefa o molestowanie i gwałt, ponieważ nie chciał awansować jej na wyższe stanowisko. Opinia publiczna była więc podzielona: jedni uważali, że to efekt spisku wymierzonego w popularnego prezydenta, inni zaś, że w męskiej słabości do kobiet zgubiła go nadmierna lubieżność i nonszalancja. Tym bardziej, że już wcześniej media ujawniły, jak to ze służbowego aparatu wydzwaniał na sekstelefon.

Nadużycie stosunków

Ta dwoistość opinii uzewnętrzniła się w czasie wyborów samorządowych – zarówno w 2010, jak i w 2014 roku, kiedy Małkowski startował na prezydenta i o mały włos nie wygrał. W obu wyborach z najlepszym wynikiem przechodził do drugiej tury, ale w ostatecznej rozgrywce – po mobilizacji przeciwników – nieznacznie zwyciężał Piotr Grzymowicz, jego najgroźniejszy rywal i były podwładny.

W zeszłorocznej kampanii przeciwko Małkowskiemu otwarcie wystąpiła także jedna z urzędniczek ratusza, oskarżając byłego szefa o molestowanie i apelując do wyborców: „Ludzie, opamiętajcie się!”.

W tym czasie toczył się już proces, rozpoczęty w 2011 roku po trzech latach prowadzonego śledztwa. Przewlekłość postępowania tłumaczono tym, że prokuratura z Białegostoku musiała przesłuchać ponad 180 świadków! Nie wiadomo, na ile byli oni przydatni, ale wreszcie do Sądu Rejonowego w Ostródzie wpłynął akt oskarżenia.

dsc_0053

Znalazło się w nim pięć zarzutów przeciw Czesławowi Jerzemu Małkowskiemu, który zgodził się na ujawnienie wizerunku i nazwiska. Najważniejsze zarzuty dotyczyły molestowania sekretarki i jej zgwałcenia, a także molestowania innych urzędniczek i usiłowania gwałtu kobiety spoza urzędu miasta. Proces jednak został wyłączony z jawności, i do opinii publicznej docierały wieści z drugiej albo trzeciej ręki.

Aby przeciąć spekulacje, autor publikacji w „Rzeczpospolitej” opublikował na swoim blogu akt oskarżenia z opisem zarzutów przeciw byłemu prezydentowi. Między innymi o tym, jak to Małkowski między 2002 a 2007 rokiem: „przez nadużycie stosunku zależności (…) całował ją, głaskał po pośladkach, uniemożliwiając jej opuszczenie sekretariatu, poprzez zamknięcie drzwi oraz wykorzystując autorytet wynikający z piastowanego przez niego stanowiska, wielokrotnie, grożąc jej rozwiązaniem stosunku pracy, bądź zmianą stanowiska, jak również powiadomieniem o opisanych niżej faktach jej męża, niejednokrotnie w czasie po zakończeniu już pracy, również poza siedzibą Urzędu, w tym też czasie, kiedy wymieniona była w ciąży, wbrew jej woli, wykorzystując przy tym przewagę fizyczną, dotykał jej narządów płciowych, przemocą (…) doprowadzał ją do obcowania płciowego (…)” i tak dalej z drastycznymi szczegółami, co dawało obraz krzywd doznanych przez Alicję T. Ona sama kilka razy – zmienionym głosem – wypowiedziała się w mediach, natomiast jej mąż udzielił obszernego wywiadu jednemu z magazynów, co stało się kanwą scenariusza filmu Sławomira Fabickiego „Miłość”.

I to właśnie za molestowanie sekretarki, czyli „nadużycie stosunku zależności” jej szef został skazany na 4 lata więzienia. Ten wyrok miał związek z gwałtem, za który osobno Małkowski dostał tylko 2 lata pozbawienia wolności, choć art. 197 par. 1 Kodeksu Karnego przewiduje kary od 2 do 12 lat więzienia. Dlaczego akurat tyle, tego dziennikarze, przybyli 21 września 2015 roku na ogłoszenie wyroku, nie mogli się dowiedzieć, bo uzasadnienie zostało utajnione. Pani sędzia posługiwała się jedynie formułkami prawnymi, np. Czesław Jerzy Małkowski był „oskarżony jak w akcie oskarżenia”, co spowodowało sfałszowanie przekazu w głównych mediach. Dziennikarze telewizyjni podali, że Małkowski został skazany na 5 lat więzienia (istotnie, taki jest łączny wyrok) za gwałt i usiłowanie gwałtu, gdy tymczasem z drugiego zarzutu został akurat uniewinniony, zaś zarzuty dotyczące molestowania innych urzędniczek, uległy przedawnieniu. Dodatkowo sąd zakazał mu zajmowania stanowisk kierowniczych w samorządzie terytorialnym przez 6 lat oraz – w takim samym okresie – zbliżania się do pokrzywdzonej Alicji T.

Sam oskarżony nie krył rozgoryczenia surowością wyroku, uważając go za krzywdzący. Nie wiadomo, na ile sąd podzielił jego wyjaśnienia, bo opinia publiczna pozostała skazana na domysły i spekulacje. Małkowski zapowiedział apelację, ale w przededniu 65. urodzin jego kariera publiczna dobiegła końca. Co prawda, po zeszłorocznych wyborach, nadal jest olsztyńskim radnym i do uprawomocnienia się wyroku zachowa ten mandat, ale to już pewnie jego ostatnia funkcja społeczna.

Marek Książek

Fot. Marek Książek

Zobacz również: