Choć ma tylko skończoną szkołę podstawową i skończyła 72 lata, to pokonała firmę windykacyjną. Była nękana  i zastraszana, jednak nie poddała się. Pokazała, że z nieuczciwymi windykatorami można wygrać.
 Kazimiera Kwiatkowska skończyła 72 lata, mieszka w małej wiosce Bartoszkowo koło Złotowa. Całe życie wraz z mężem ciężko pracowała w  PGR-ach, wychowując jednocześnie szóstkę dzieci. Najmłodszy urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym, nie chodzi, nie mówi, ale za to wszystko rozumie i potrafi porozumiewać się za pomocą gestów i krótkich gardłowych okrzyków – matka zawsze zrozumie, co chce powiedzieć. Doskonale potrafi z nim rozmawiać na każdy temat.
Sprzedany dług
 W domu państwa Kwiatkowskich zawsze brakowało pieniędzy, wiadomo wykarmienie, ubranie i kupienie podręczników kosztuje sporo, nawet gdy obydwoje rodzice pracują, życie nie jest lekkie. Przez lata pani Kazimiera nauczyła się szanować każdą zarobioną złotówkę.
Po śmierci męża, gdy wszystkie starsze dzieci wyprowadziły się i założyły własne rodziny, matka została sama z niepełnosprawnym Krzysztofem, który dzięki przebytej operacji zaczął sam chodzić i w końcu może swobodnie opuszczać mieszkanie. Niektórzy mieszkańcy wsi, widząc po raz pierwszy porozumiewającego się za pomocą gestów i chrząknięć chorego, śmiali się i dokuczali mu. Matka zawsze stawała w obronie syna, tłumaczyła, że takie nieszczęście mogło spotkać każdego, prosiła o wyrozumiałość. Poskutkowało, dzisiaj 30-letni Krzysztof sam porusza się po okolicy, potrafi zrobić zakupy w niewielkim sklepiku. Palcem wskazuje potrzebne produkty, a na wyciągniętej dłoni podaje sprzedawczyni pieniądze do odliczenia. Jednak nie potrafi jeszcze dodawać i odejmować liczb.
W roku 1998 Telekomunikacja Polska S.A. przysyła rachunek za telefon w wysokości 90 złotych.
– Wiedziałam, że to jest pomyłka, ja do nikogo nie dzwoniłam w tamtym okresie, a na pewno nie mój syn, który przecież nie potrafi mówić – pani Kazimiera tłumaczy – Odpisałam, że to pomyłka i nie zapłacę tej faktury. Na tym się nasza wymiana listów zakończyła i już nigdy telekomunikacja nie zażądała zapłaty tej sumy. Pomyślałam, że sprawa została pomyślnie załatwiona.
Ale tak się nie stało. W 2004 roku sprawa niezapłaconego rachunku za telefon powraca i wkrótce zamienia życie kobiety w prawdziwe piekło. Pani Kazimiera otrzymuje list od firmy Intrum Justitia zajmującej się ściąganiem długów, z którego dowiaduje się, że firma ta odkupiła od Telekomunikacji Polskiej S.A. jej dług wraz odsetkami i pod groźbą wpisania jej do rejestru dłużników i przekazaniem sprawy do komornika, domaga się zapłaty zaległego rachunku w wysokości 500 złotych.
Nękanie i zastraszanie

odszkodowanie_17

Jednocześnie, zaraz po pierwszym liście od firmy windykacyjnej, do mieszkania zapukał jeden z pracowników tej firmy. Zaczęły się groźby, krzyki i niewybredne epitety. Od tego momentu windykator zaczął regularnie odwiedzać starszą panią. Pukał do drzwi co najmniej raz w miesiącu, choć potrafił pojawiać się częściej. Nie zawsze był agresywny, gdy tylko zorientował się, że groźbami nic nie uzyska, próbował być miły i podstępem zdobyć podpis kobiety, pozwalający na egzekucję starego długu.
– Bałam się go, wyzywał mnie od garbatej i groził zabraniem renty. Kilka razy wpychał się do domu i dawał mi papier do podpisania. Było na nim napisane, że na poczet długu zrzekam się mieszkania. Nie podpisałam – opowiada kobieta.
Windykator nie odpuszczał i ciągle odwiedzał panią Kazimierę w jej domu, scenariusz był zawsze taki sam – zastraszyć kobietę i zmusić do zapłaty. Z każdym kolejnym miesiącem rosła suma, o którą się dopominał. Gdy wynosiła już 1500 złotych, pani Kazimiera poprosiła o pomoc rzecznika konsumentów w Złotowie. Choć ma tylko skończoną szkołę podstawową i całe życie ciężko pracowała fizycznie, napisała długi list, w którym prostym językiem opisuje swoją ciężką sytuację i brak siły na dalsze życie, a wszystko to za sprawą jednego rachunku wynoszącego 90 złotych. Żali się również w nim, że wizyty natarczywego windykatora źle wpływają na psychikę jej chorego syna, który szczególnie źle odbiera krzyki i wyzwiska pod ich adresem.
Podczas jednej z wizyt usłyszeli zapowiedź wyroku skazującego matkę na pobyt w więzieniu. Padło wówczas pytanie: – Kto zajmie się chorym synem?
Krzysztof bardzo się przestraszył. Domyślił się, że w takiej sytuacji trafiłby do ośrodka opieki społecznej. Przez kilka następnych dni nie opuszczał matki ani na krok. Wstrząśnięta opisaną  historią Lucyna Grunau, powiatowy rzecznik konsumentów, w liście skierowanym  do firmy Intrum Justitia prosi o zaprzestanie ściągania przedawnionego długu i zapowiada, że dalsze nękanie i nachodzenie przez pracowników pani Kazimiery, skończy się skierowaniem sprawy do sądu.
Firma windykacyjna nie dała jednak spokoju i nie zrezygnowała ze swoich roszczeń, ciągle domagała się spłaty długu. Pracownik firmy nadal nachodził staruszkę w jej mieszkaniu, podsuwał różne dokumenty do podpisu, próbował wymusić zgodę na sprzedaż mieszkania na poczet długu. Nie zmienił też sposobu traktowania bezbronnej kobiety. Krzyki i wyzwiska nasilały się z każdą kolejną wizytą. Nie potrafił być już miły i tylko groźbami próbował namówić panią Kwiatkowską do współpracy. Zastraszona kobieta, gdy tylko słyszała dzwonek lub pukanie, bała się otwierać drzwi obawiając się, że znowu zobaczy swojego oprawcę.
Zrobili z niej złodzieja
 – Wszyscy sąsiedzi zostali poinformowani o moich rzekomych problemach finansowych i długu, którego nie chcę spłacić, a przecież całe życie staram się nikogo nie skrzywdzić i żyć uczciwie – przypomina sobie tamte strasznie dni pani Kazimiera.
Sytuację komplikuje fakt, że w tak małych wioskach nikt nie jest anonimowy. Firma windykacyjna, z uczciwej matki opiekującej się niepełnosprawnym synem, uczyniła oszustkę próbującą wykręcić się przed zapłatą rachunku.
– Czułam się jak złodziej, wstydziłam się wychodzić z domu, przestałam przyjmować w moim mieszkaniu znajomych, byłam bardzo samotna – opisuje swoją sytuację zaszczuta kobieta.
 Zrozpaczona, pisze w końcu list do sądu w Poznaniu: „Już nie mogę tu żyć. Dlaczego na stare lata jestem tak torturowana? Pomóżcie mi, bo nie mam już siły” – napisała w pozwie, domagając się 70 tysięcy złotych odszkodowania od firmy, która od 2004 roku z jej życia uczyniła koszmar. Sąd pozew przyjmuje i znając trudną sytuację finansową poszkodowanej, przyznaje jej adwokata z urzędu.
Adwokat, Paweł Szwarc, pełnomocnik kobiety: Firmy windykacyjne kupują przedawnione długi i próbują odzyskiwać pieniądze. Wykorzystują to, że adresatami takich wezwań są osoby starsze i nieporadne, dokładnie takie, jak pani Kwiatkowska. Wiedzą, że część nękanych osób przestraszy się gróźb.

odszkodowanie_13

Sąd Rejonowy w Poznaniu-Stare Miasto, w którym toczyła się sprawa o nękanie, w czerwcu 2014 roku wydaje wyrok i zasądza dla pani Kwiatkowskiej 35 tysięcy złotych zadośćuczynienia za nękanie.
Sędzia Marek Jaskólski w uzasadnieniu napisał, że Intrum Justitia w niewłaściwy sposób próbowała odzyskać dług od Kwiatkowskiej i że w związku z tym kobieta mogła czuć się zagrożona i zastraszana.
Intrum Justitia nie składa apelacji i wyrok uprawomocnia się. W listopadzie przegrana firma przelewa pieniądze powódce. Mimo to, Jolanta Piasecka, dyrektor Departamentu Sprzedaży i Rozwoju Biznesu w Intrum Justitia, twierdzi, że z nękaniem staruszki jej firma nie ma nic wspólnego.
– Do powódki zostały wysłane jedynie trzy wezwania do zapłaty i wykonywano jeden telefon rocznie. Absolutnie nie można tego nazwać nękaniem. Kategorycznie zaprzeczamy, aby jakikolwiek pracownik Intrum odwiedził kiedykolwiek powódkę – twierdzi Piasecka.
Innego zdania jest Marek Janczyk, miejski rzecznik konsumentów w Poznaniu, uważa on, że wyrok poznańskiego sądu jest przełomowy. – Pokazuje, jakie zachowania firm windykacyjnych są niedopuszczalne – mówi Janczyk – Firmy nie mogą straszyć, dzwonić i nachodzić dłużnika w domu. Nie mają uprawnień komornika. I tyczy się to nie tylko przypadków, kiedy dług jest przedawniony.
Pani Kazimiera jest dumna, że nie dała się zastraszyć: – Wiem doskonale, że ludzi w tak beznadziejnej sytuacji jak ja jest więcej, chciałam pokazać, że z tak nieuczciwymi firmami można wygrać. Nikt bezkarnie nie będzie mną poniewierał i mnie dręczył – mówi na koniec spokojnym głosem.
Zasądzone pieniądze postanowiła przeznaczyć na remont pokoju chorego syna i kupno komputera dla niego. Jej życie zmieniło się, teraz już nie wstydzi się i codziennie wychodzi z mieszkania i siada na ławce przed blokiem, z uśmiechem spoglądając w niebo. Znowu potrafi się cieszyć z każdej wizyty sąsiada czy znajomego i w końcu bez strachu podchodzi otworzyć drzwi, gdy w mieszkaniu rozlega się głośny dźwięk dzwonka.
Przemysław Graf

 

Zobacz również: