Już wiadomo, że tegoroczny XVIII Puchar Niepodległości w motocrossie rozgrywany na torze na Podzamczu w Sochaczewie nie dojdzie do skutku. Powodem jest zdewastowanie terenu przez firmę Strabag, która urządziła sobie na nim m.in. składowisko odpadów z remontowanego mostu i ulicy Płockiej. Natomiast pozostała część toru w tym urządzenie startowe zostało rozjechane przez ciężki sprzęt budowlany.
Jakby tego było mało, fragment terenu, na którym miały się odbywać zawody, został zaanektowany na zaplecze techniczne budowy zabezpieczenia skarpy cmentarza parafialnego. To z kolei zmusiło zarząd klubu „Szarak”, organizatora Pucharu, do odwołania imprezy. A ponieważ nie chciano przerywać jej ciągłości, to tegoroczne zawody przeniesiono do Ostrowca Świętokrzyskiego. I jak było do przewidzenia, wszystko to wywołało lawinę komentarzy na sochaczewskich portalach internetowych.
Przeważająca część osób całą winę za istniejący stan rzeczy zrzuca na władze miasta. A to z powodu tego, że jakoby pozwoliły one firmie Strabag na dewastację toru. Dodając przy tym, że jest to coś niespotykanego, ponieważ: „klub nie jest własnością prywatną. Klub należy do miasta, a osoby działające w klubie, to osoby pomagające charytatywnie i dla własnej przyjemności”. Z kolei ktoś inny dodał przy okazji: „Jeśli chodzi o tor, teren też należy do miasta, „Szarak” jedyne prawo, jakie tam ma, to sprzątać”.
Rozumiem rozgoryczenie działaczy i sympatyków klubów. Tym bardziej, że Express w ich mieniu od lat apelował do kolejnych władz miasta o rozwiązanie problemu z torem, na którym rozgrywają się jedne z najważniejszych w Polsce zawodów motocrossowych. Problem polega jednak na tym, że niektóre zarzuty stawiane przez uczestników dyskusji nijak mają się do rzeczywistości. Fakt, klub ma w nazwie „Sochaczewski”. Nie oznacza to jednak, że jest stowarzyszeniem, którego członkiem jest miejski samorząd. Tego zabraniają przepisy. „Szarak” jest natomiast – jak zapisano w jego statucie – stowarzyszeniem: „(…) zrzeszającym zawodników, działaczy i sympatyków” zarejestrowanym w trybie zgodnym z ustawą o kulturze fizycznej, i z tego tytułu posiada osobowość prawną.
A to z kolei przekłada się na to, że mógł podpisać z Urzędem Miejskim (potocznie miastem) umowę na dzierżawę terenów nad Bzurą, czyli całego toru motocrossowego. Co oznacza, że jest jego czasowym gospodarzem, ze wszystkimi prawami i obowiązkami z tego wynikającymi. To z kolei powoduje, że to na klubie – czy nam się to podoba, czy nie – spoczywał obowiązek ustalenia zasad korzystania przez Strabag z tego terenu. Chyba, że takich zasad nie ustalono, i teraz szuka się winnych.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Otóż jednym z dyskutantów okazał się były wiceburmistrz Sochaczewa. Stwierdził m.in.: „(…) wielu samorządowców z Polski kojarzy Sochaczew z motocrossem i żal byłoby zaprzepaścić dotychczasowy dorobek Klubu”. Zabrzmiało to dość zaskakująco, ponieważ to za jego kadencji zrodziła się koncepcja, która przewiduje likwidację toru motocrossowego na Podzamczu.
Ale już tak bywa, że wśród serdecznych przyjaciół psy zająca, przepraszam, „Szaraka” zjadły.
Jerzy Szostak

Zobacz również: