Górnik, poszukiwany od środowego przedpołudnia w katowickiej kopalni Murcki-Staszic, nie żyje. Prawdopodobnie zginął w wyniku fali uderzeniowej po wybuchu metanu, do którego mogło dojść w rurociągu odprowadzającym ten gaz na powierzchnię.

Uszkodzony został budynek nadszybia.

Po wybuchu, który nastąpił w budynku nadszybia szybu wentylacyjnego Zygmunt, zerwana została łączność z 49-letnim górnikiem, który przebywał ponad 400 metrów pod ziemią, w pobliżu stacji pomp. Aby dostać się w ten rejon ratownicy musieli pieszo przejść podziemnymi chodnikami kilka kilometrów. Późnym popołudniem odnaleźli ciało poszukiwanego pracownika.

„Na podstawie obrażeń można przypuszczać, iż śmierć nastąpiła w następstwie fali uderzeniowej po wybuchu bańki metanu. W jaki sposób mogło dojść do zgromadzenia metanu oraz co mogło zainicjować wybuch – przyczyny i okoliczności zdarzenia bada komisja” – poinformował rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia, Wojciech Jaros.

Rzecznik wyjaśnił, że przy wybuchu metanu siła eksplozja przenosi się we wszystkich kierunkach – w tym wypadku tak w górę, gdzie najprawdopodobniej doszło do wybuchu, jak też w dół. To tłumaczyłoby, dlaczego zginął pracownik przebywający pod ziemią, choć wszystko wskazuje na to, że do wybuchu doszło na powierzchni – w budynku nadszybia, przy końcu odprowadzającego metan rurociągu.

Zmarły górnik jest siódmą w tym roku śmiertelną ofiarą pracy w górnictwie i czwartą w kopalniach węgla kamiennego; trzej inni górnicy zginęli w tym roku w kopalniach rud miedzi. W górnictwie doszło też do pięciu wypadków, w których pracownicy odnieśli ciężkie obrażenia.

Źródło: Kurier PAP

Zobacz również: