Nieznane są przyczyny, dla których wielki bernardyn zaatakował 11-letniego chłopca. Pies był spokojny i łagodny z charakteru, a jednak rzucił się na dziecko. Na szczęście dziecko zostało obronione i nic mu nie zagraża. Jednak to już drugi przypadek w ostatnim czasie, kiedy dziecko zaatakował bernardyn.

Ataki psów nie zdarzają się na terenie powiatu sochaczewskiego zbyt często. Jednak kilka takich przypadków miało tragiczny przebieg. I co najbardziej zaskakujące, rzadziej atakują zdziczałe psy, a częściej te domowe, własne – zdawałoby się oddane właścicielom i ich rodzinie.

Niespodziewany atak

Tak było w przypadku zdarzenia, do którego doszło na terenie gminy Teresin w niedzielę, 26 czerwca, gdy potężny pies zaatakował dziecko. Z uwagi na trwające postępowanie, policjanci nie chcą na razie podać nazwy miejscowości, w której doszło do tego zdarzenia.
– Jeśli właścicielowi psa zostanie postawiony zarzut narażenia dziecka na bezpośrednie zagrożenie utraty życia, wtedy ujawnimy dane – mówi Paweł Rynkiewicz z biura prasowego Komendy Powiatowej Policji w Sochaczewie – Tu zaatakował pies należący do rodziców dziecka. Zwierzę było w kojcu. Nie wiadomo, jak się z niego wydostał. Nie wiadomo też, co psa zirytowało i spowodowało, że zaatakował on to dziecko.
Być może zwierzę było rozdrażnione panującym upałem lub 11-latek spowodował w inny sposób jego irytację. W sumie to zaskakujące, bo choć bernardyny są wielkie i masywne, to jednak są raczej spokojną rasą psów, nastawioną bardzo życzliwie do ludzi i raczej nie atakującą dzieci. Bywa, że opiekują się dziećmi i bawią z nimi.
– Chłopiec miał ogromne szczęście, gdyż na miejscu była osoba dorosła, która ruszyła mu natychmiast z pomocą i obroniła przed agresywnym psem. Mimo to dziecko jest ciężko poszkodowane. Ma głęboką ranę szarpaną łydki, ale nic nie zagraża jego życiu. Chłopiec został przewieziony do szpitala Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie – dodał Paweł Rynkiewicz.
Pies trafił na dwutygodniową obserwację weterynaryjną, która ustali, co mogło być powodem tak agresywnego zachowania zwierzęcia. Czy choroba, czy też inne działanie. Właściciele zwierzęcia są przesłuchiwani. Jednak można mówić o dużym szczęściu, gdyż chłopiec mógł zostać rozszarpany. Tak, jak to miało miejsce 4 lata temu, gdy inny bernardyn zagryzł 10 -latkę.

Pies to nie pluszak

Policjanci zwracają uwagę na to, żeby rodzice uczulali dzieci na to, że każdy pies – nawet ten będący wcieleniem spokoju – może zaatakować. Trzeba przede wszystkim pamiętać, że w pewnych okolicznościach agresywnym może być nawet własne stworzenie.
– Tak doszło do najtragiczniejszego wydarzenia na terenie naszego powiatu, kiedy to 10 -letnia Wiktoria ze wsi Władysławów została 10 sierpnia 2012 roku zagryziona przez potulnego psa swych rodziców. Dziewczynka bawiła się na podwórku ze swoim psem. Z niewiadomych przyczyn, bernardyn nagle się na nią rzucił. Dziecko zostało przez niego dotkliwie pogryzione. Mimo natychmiastowej pomocy, zmarło – wspomina Paweł Rynkiewicz, zaznaczając, że w przypadku agresji tak dużego zwierzęcia dziecko ma nikłe szanse, aby wyjść cało z opresji.
Dramat we Władysławowie, który opisywał przed laty Express, był tym większy, że pies był w rodzinie od dawna, miał łagodne usposobienie i nigdy nie był agresywny. Choć z drugiej strony warto pamiętać, że bernardyn to potomek psa bojowego, który był wykorzystywany w odległych wiekach do walki na arenach rzymskich cyrków.
– Trzeba pamiętać, że każdy pies, nawet ten najmniejszy potrafi być agresywny. Jednak, o ile ten mniejszy może tylko dotkliwie pogryźć, to zapewne mniej zrobi szkody niż ten duży. Szczególnie duże psy i rasy uważane za niebezpieczne są groźne dla otoczenia. Tu warto pamiętać, że dzieci z takimi zwierzętami nie powinny być zostawiane same – dodaje Paweł Rynkiewicz.
W przypadku 11 -latka na szczęście osoba dorosła była na miejscu i uratowała dziecko. Niewiele brakowało, by atak zakończył się tragicznie, jak ten cztery lata temu.

Zobacz również: