Skazany za zlecenie zabójstwa, porywanie ludzi, handel narkotykami i kierowanie grupą przestępczą o charakterze zbrojnym Piotr M. z Olsztyna ubiega się o przerwę w karze na przeprowadzenie operacji kręgosłupa. Jeden z najgroźniejszych przestępców jest dziś potulny jak baranek i zgarnia wyróżnienia niczym wzorowy uczeń. Czy więzienie aż tak zmienia człowieka?

Gangsterska działalność 44-letniego dziś Piotra M., pseudonim „Troll” przypadła na koniec ubiegłego wieku w czasie, gdy jego ojciec był szanowanym dyrektorem Inspektoratu PZU w Olsztynie. Matka również posiadała wyższe wykształcenie i prowadziła firmę zajmującą się montażem klimatyzacji. Tam też w ostatnich miesiącach wolności pracował – przynajmniej formalnie – ich jedynak.

Wcześniej, po maturze Piotr poszedł na studia rolnicze w miejscowej uczelni, lecz przerwał je po roku, zapewniając jednak, że kiedyś na nie wróci. Nigdy nie udało mu się spełnić tej obietnicy. Ale jako wysoki, wysportowany młodzieniec uprawiał siatkówkę i był całkiem niezłym zawodnikiem, choć uprawianie tego sportu przypłacał kontuzjami. Wtedy zaczęły się jego pierwsze problemy z kręgosłupem. Natomiast rodzice nie mieli z nim kłopotów wychowawczych i do dziś nie dadzą powiedzieć o nim złego słowa.

Krew na rękach

Jednak w końcu prawda o jego podwójnym życiu musiała wyjść na jaw. Na początku 2001 roku policja zatrzymała kilka grup przestępczych z Olsztyna i okolic. Miały one na swoim koncie porwania ludzi, zabójstwa i przemyt narkotyków. To był czas terroru i wojny gangów, jakie na przełomie wieków przetoczyły się przez miasto i region. Kiedy na jednej z głównych olsztyńskich ulic wyleciał w powietrze samochód z innym gangsterem w środku, „Troll” był reżyserem i jednym z wykonawców tej akcji. Według świadków sam chciał wcisnąć przycisk z zapalnikiem i widzieć, jak bomba rozrywa członka konkurencyjnej grupy o ksywce „Lenin”.

Troll miał wtedy około 30 lat i w swoim środowisku uchodził za bezwzględnego szefa wiodącej grupy przestępczej Olsztyna. W latach 90. ubiegłego wieku zajmowała się ona kontrabandą, kradzieżami samochodów i handlem narkotykami. „Troll” był ambitny i miał większe aspiracje, a do dyspozycji posłusznych ludzi, uzbrojonych w pistolety maszynowe, karabinki, sztucer i pistolety typu CZ, TT oraz Makarow. Taki arsenał znalazła policja u babci jego „żołnierza”. Potem jeden z funkcjonariuszy tak opowiadał o postępowaniu „Trolla”: – Bandzior wprowadzał do mieszkania babuni swoich ludzi i mówił: Wybieraj sobie. Jeden reflektował na broń długą, drugi wolał pistolet. Stało się to później dla sądu podstawą do uznania ich za zorganizowaną grupę przestępczą o charakterze zbrojnym.

Na przełomie wieków istną plagą, nie tylko w Olsztynie, stał się kidnaping. Zaczęło się od kradzieży samochodów i to była prawdziwa kuźnia złodziejskich talentów. Kto nie wpadł, przechodził na wyższy etap specjalizacji, do którejś z tworzących się grup przestępczych. Ale nawet złodziej, który trafił do więźnia, nawiązywał tam gangsterskie znajomości. Potem zaczęły się napady na tiry i rozboje za granicą, a wreszcie modne stały się tzw. wykupki. Złodzieje kradli pojazd wysokiej klasy i przez pośrednika proponowali właścicielowi, aby go wykupił za określoną cenę. Mechanizm się sprawdzał, więc złodzieje uznali, że skoro ludzie płacili za martwe maszyny, to ile zapłacą za uprowadzenie żywych bliskich?

Porwania dla okupu

Pewnego olsztyńskiego dilera samochodowego porwano sprzed jego firmy. Gdy wyjeżdżał autem z parkingu, zagrodził mu drogę inny samochód, z którego wyskoczył umundurowany policjant, machnął legitymacją i kazał z nim jechać. Porywacze wywieźli przedsiębiorcę w ustronne miejsce, trzymali tydzień w domku letniskowym, a gdy narzekał na kłopoty z sercem, dawali mu – na zdrowie – kieliszek wódki. Kiedy, po zapłaceniu półmilionowego okupu, biznesmen wrócił do domu, był już wrakiem człowieka. Zaczął pić, stracił firmę, żonę, rodzinę, a na dodatek prokuratura postawiła mu zarzut działania na szkodę własnej spółki, bo pieniądze z firmy poszły na okup.

Jeszcze dramatyczniejsze sceny przeżył 16-letni syn olsztyńskiego przedsiębiorcy, który został uprowadzony w drodze do szkoły. Chłopak wykazał jednak przytomność umysłu, korzystając z dobrych wzorców filmowych. Wieziony w bagażniku samochodu, celowo kaleczył sobie przeguby rąk, by w czasie postoju „na siku” prosić bandytów o poluzowanie kajdanek. W nocy zerwał okowy i uciekł z szopy pod Łodzią, docierając torami kolejowymi do najbliższych zabudowań. Potem jeden ze znanych reżyserów chciał nakręcić film wokół tego zdarzenia, ale biznesmen się nie zgodził. Wyprawił syna do Australii, by poczuł się bezpiecznie. Te dwa porwania poszły na konto „Trolla”, ale nie były to jego jedyne osiągnięcia przestępcze.

Donos na wspólników

Organa ścigania orientowały się, co prawda, w działalności gangsterów, lecz brakowało im dowodów. Przełom nastąpił dopiero na początku 2001 roku, gdy niejaki „Chemik” złożył donos na swego bossa, czyli „Trolla”. W jego grupie „Chemik” był dilerem narkotykowym i zgłosił się do Centralnego Biura Śledczego z pistoletem, którym miał zastrzelić niejakiego „Marchewę” – szefa konkurencyjnej bandy. Narkotyki owszem, ale zabójstwo z zimną krwią? – zastanowił się diler i zakablował „Trolla” w zamian za status świadka koronnego. Już wcześniej wyleciał w powietrze wspomniany „Lenin” z grupy „Marchewy”, a on sam został postrzelony przed swoim domem w Starych Jabłonkach. Ale nadal żył i bezczelnie wkraczał na narkotykowe imperium „Trolla”. Dlatego Piotr M. dogadał się z niejakim „Orzełkiem”, którego brat-bliźniak zginął na zlecenie „Marchewy”, i wspólnymi siłami mieli definitywnie wyeliminować konkurenta.

Do kolejnego morderstwa jednak nie doszło, bo do akcji wkroczyli funkcjonariusze CBŚ, aresztowali „Trolla”, „Orzełka” i kilkunastu innych bandziorów. Po wielomiesięcznych procesach zapadły wyroki od kilku do 25 lat więzienia. Piotr M. dostał osobne wyroki – za porwania, kierowanie grupą przestępczą o charakterze zbrojnym, handel narkotykami i zlecenie zabójstwa. Potem na jego wniosek sąd połączył te wyroki w jeden, 25-letni, ustalając 15 lat jako okres kary, po którym może ubiegać się o warunkowe zwolnienie.

Czas na przerwę

Czas szybko leci i zanim świadkowie tamtych wydarzeń się obejrzeli, już na warunkowe zwolnienie wyszedł „Orzełek”, a za nim „Predator”, żołnierz „Trolla”. Ten sam, który niebawem zorganizował nową grupę przestępczą piorącą brudne pieniądze i sprowadzającą bez VAT paliwo z Łotwy. I którego partnerka ubiegała się o mandat eurodeputowanej („Nie wiedziała z kim spała”, Reporter nr 4/5 z 2014 r. ). Ta pani do PE się nie dostała, ale ostatnio została radną miejską w Olsztynie!

Te powroty gangsterów bardzo zaniepokoiły członków Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia na rzecz Bezpieczeństwa, którzy wspierali organy ścigania i wymiar sprawiedliwości w surowym osądzeniu sprawców tamtych przestępstw. Gdy zatem dotarły do nich pogłoski, że również „Troll” chce szybciej opuścić mury Zakładu Karnego w Iławie, ogłosili kolejny alarm. Zwłaszcza że kilka lat temu sąd wypuścił na „urlop zdrowotny” znanego przestępcę Krzysztofa Reuta z grupy „Marchewy”, który przepadł bez wieści. Potem odnalazł się we Włoszech, ale do tej pory za polskie kraty nie wrócił.

Na razie warunkowe zwolnienie „Trolowi” nie przysługuje, ale jego adwokat Stanisław B. z Elbląga zabiega o wypuszczenie go na półroczną przerwę w odbywaniu kary. Po to, aby mógł poddać się operacji kręgosłupa oraz późniejszej rehabilitacji. Koszty operacji (6–8 tys. zł) gotowi są pokryć rodzice Piotra M. Oboje są rozwiedzeni, ale nadal dobrze im się powodzi. Ojciec skazanego pobiera emeryturę w wysokości 2,8 tysiąca złotych i  „dla przyjemności” dorabia w aptece, ale posiada cztery mieszkania, które wynajmuje w celach zarobkowych. Oboje mają kłopoty z kręgosłupem, więc „pomoc syna byłaby wskazana” – jak w opinii środowiskowej napisała kuratorka „Trolla”. Czyżby nie wiedziała, że on także ma chory kręgosłup?

Problemy zdrowotne syna jego matka stwierdziła podczas więziennych widzeń i postarała się o opinię medyczną, z której wynikało, że Piotr powinien zostać operowany. Potem podobną opinię wystawił drugi neurochirurg z Elbląga, chociaż początkowo nie uważał operacji za konieczną. Zmienił jednak zdanie po dostarczeniu mu przez panią M. kompletu dokumentów. W efekcie obaj uznali, że zabieg należy przeprowadzić szybko, co za odpłatnością można uczynić w ich szpitalu.

Operacja pod nadzorem

Wydawało się, że lada dzień „Troll” posmakuje wolności i jego matka już rozpowiadała po mieście, że syn Boże Narodzenie spędzi w domu. Tymczasem zaczęły się schody. Najpierw sąd poprosił o potwierdzenie opinii medycznych przez lekarza Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie, a gdy ten doszedł do podobnych wniosków jak neurochirurdzy z Elbląga, sędzia ponownie odroczył podjęcie decyzji. Postanowił bowiem sprawdzić, czy ta operacja jest naprawdę pilna i niezbędna oraz czy może być przeprowadzona w placówce cywilnej, ale pod nadzorem konwojentów, zaś rehabilitacja może się odbywać w warunkach izolacji więziennej względnie w szpitalu więziennym. W posiedzeniu sądu penitencjarnego brał udział przedstawiciel Prokuratury Okręgowej w Elblągu, która swym obszarem działania obejmuje ZK Iława.

– Z naszej strony nie ma woli udzielenia skazanemu przerwy w odbywaniu kary, bo może przejść operację pod nadzorem, a rehabilitować się w więziennym szpitalu. Nie po to toczył się długotrwały proces, który tyle kosztował, żeby teraz tego więźnia wypuszczać na wolność. Wiemy, za co ten pan siedzi – komentuje ten przypadek prokurator Ryszard Maziuk z Prokuratury Okręgowej w Elblągu, wcześniej szef Prokuratury Rejonowej w Ostródzie, więc miał okazję poznać bogaty „dorobek” Piotra M. Również wicedyrektor iławskiego więzienia w opinii o skazanym zastrzegł, że prognoza kryminologiczno-społeczna dotycząca udzielenia mu przerwy w karze jest negatywna.

Nagrody za sprawowanie

Wynika więc z tego, że „Troll” będzie musiał poddać się operacji w warunkach nadzoru więziennego. Ale już za rok, czyli w połowie stycznia 2016 roku, minie 15 lat jego odsiadki i nabędzie prawo do przedterminowego zwolnienia. Na razie zbiera punkty, które mogą mu się przydać przy rozpatrywaniu takiego wniosku. Z więziennej opinii wynika, że: „w stosunku do przełożonych stara się przyjmować postawę regulaminową”. Do szkoły nie chodzi, bo maturę już ma, ale aktywnie uczestniczy „w zajęciach kulturalnych, oświatowych i sportowych” (ale chyba w siatkówkę nie gra?), a także w kursach resocjalizacyjnych. Dzięki temu w ciągu roku zdobył aż 80 wyróżnień! Jakiś czas nieodpłatnie pracował w szkolnej bibliotece, ale został z niej wycofany z powodu kary dyscyplinarnej. Niby kręgosłup moralny mu się prostuje, ale np. swój udział w programie „Szansa” dla długoletnio skazanych traktował instrumentalnie, a na kursie zachowywał się negatywnie. Zaliczył jednak różne inne programy, aktywnie też uczestniczy w Duszpasterskiej Grupie Wsparcia prowadzonej przez kapelana więziennego.

Już za rok przekonamy się, czy wydziałowi penitencjarnemu Sądu Okręgowego w Elblągu wystarczą laurki zdobyte przez Trolla w więzieniu. Niedawno ten sam sędzia uwzględnił liczne wyróżnienia, które zdobył wspomniany „Predator”, wypuszczając go na warunkowe zwolnienie. W imieniu tamtego gangstera występował ten sam pełnomocnik, który obecnie reprezentuje Piotra M. Szokujące przy tym jest to, że teraz sam mecenas Stanisław B. jest oskarżony w procesie karnym, m.in. za „powoływanie się na wpływy”. Być może straci wpływy w środowisku prawniczym, ale czerwona lampka powinna się zapalić na dobre. Bo groźni przestępcy zbyt łatwo odzyskują wolność.

Marek Książek
fot Porywacze na ławie oskarżonych, Troll pierwszy z lewej w górnym rzędzie
Fot. Marek Książek

Zobacz również: