Historia tej pary – zakończona śmiercią w podrzędnym ukraińskim hotelu – nie jest opowieścią o tragicznym losie romantycznych kochanków. Choć śmierć przerwała ich związek, to nie byli współczesnymi Romeo i Julią. Przyszli na świat w odstępie ponad pół wieku. Odeszli niemal w tej samej chwili. Różniło ich wszystko.

Była  niedziela, 13 stycznia 2013 roku, gdy Ratko V. i Oliwia J. przekroczyli granicę polsko-ukraińską, na  przejściu Zosin – Uściług.  Jednak dopiero we wtorek, 15 stycznia 68-letni Serb i szesnastoletnia Polka, zameldowali się w hotelu „Świteź” w Łucku.
Cztery lata wcześniej Serb zarejestrował firmę w miejscowości Majaky, w obwodzie łuckim. Na Ukrainie rzekomo zajmował się spedycją drogową.
Przy ulicy 17 Września  w Majaky – gdzie miała się mieścić firma Ratko V. – stoi niepozorny, parterowy budyneczek. Nikt w tym domu nie zajmuje się biznesem i nikt tu na biznesmena nawet nie wygląda. Na ten adres przychodziły jedynie wezwania do firmy Yugo o uregulowanie zaległych podatków.
Ratko V. ponoć  nikt tu nie zna.

Zbrodnia w hotelu

– Ratko miał rozliczne interesy, także na Ukrainie – tłumaczy jego znajmy z Pniew, gdzie Serb także zarejestrował firmę o nazwie Yugo – On tam pojechał, żeby ściągnąć należności od swoich kontrahentów. Chodziło o bardzo dużą sumę. A dziewczyna była z nim do towarzystwa, on lubił takie małolaty. Kupował im, co tylko chciały a one potrafiły mu się odwdzięczyć.
Para zameldowała się w hotelu i zapłaciła za trzy dni z góry. Po 270 hrywien za noc, czyli po około 100 złotych.
Jak twierdzi obsługa hotelowa, zaraz po przyjeździe zrezygnowali z codziennego sprzątania pokoju i prosili, aby im nie przeszkadzać.
Ponoć to miał być ich ostatni wspólny wyjazd. Oliwia chciała odejść od starszego mężczyzny. Ratko namawiał ją, aby pojechała z nim do Serbii. Chciał tam załatwić sobie rentę. Nastolatka nie miała jednak ochoty na tę podróż.
W czasie ich pobytu w Łucku nikt z personelu hotelowego nie zauważył niczego podejrzanego. Nikt ich ponoć nie odwiedzał. Nie słyszano też strzałów,  które padły prawdopodobnie w nocy z 17 na 18 stycznia.
Ciała znalazła pokojówka. Weszła do pokoju – używając drugiego kompletu kluczy – gdyż drzwi były zamknięte od środka. Wówczas dostrzegła ślady krwi i zrozumiała, że para w łóżku to dwa martwe ciała.
– Oboje byli ubrani w nocną bieliznę. Mieli postrzały głowy w okolicach twarzy – relacjonowała milicjantka z łuckiego komisariatu. – Mężczyzna trzymał w dłoni pistolet. Dlatego przypuszczamy, że zastrzelił dziewczynę, a potem sam oddał do siebie strzał.
Ta wersja wydarzeń wydaje się być z pozoru najbardziej prawdopodobna. Chociaż pojawiały się też inne: o zemście miejscowej mafii lub odwecie opornych kontrahentów. Badane też są ewentualne związki Ratko V. z grupami przestępczymi.
Rozważana była również hipoteza o napadzie rabunkowym. Jednak z pokoju, który był zamknięty od środka, nic nie zginęło. Milicja znalazła w nim 16 tysięcy dolarów, dokumenty, kluczyki od samochodu. Na stole stała napoczęta butelka wina, obok leżały resztki jedzenia. Zaś Ratko V. miał w dłoni  pistolet smith&wesson, kaliber 10.4 mm.
Broń została wysłana do ekspertyzy. Śledczy sprawdzają też pochodzenie pistoletu. Nie wiadomo, czy mężczyzna wwiózł broń na Ukrainę, czy nabył ją już na miejscu.
Gdy zapytałem w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, czy Ratko V. miał pozwolenie na broń, to Andrzej Borowiak, rzecznik KWP odpowiedział mi w następujący, cokolwiek wymijający sposób: – Informuję, że wielkopolska Policja nie prowadzi żadnego postępowania w sprawie wymienionej osoby. W związku z tym nie ma żadnych podstaw, aby przeprowadzać sprawdzenia w odpowiednich rejestrach i udostępniać te dane do wiadomości publicznej.
Natomiast Magdalena Mazur – Prus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, dodaje: – Mógł mieć zezwolenie na posiadanie broni wydane w kraju, którego był obywatelem.
O zamiłowaniu Ratko do broni, chętniej od policjantów mówią mieszkańcy Podrzewia, gdzie mieszkała dziewczyna: – Oliwia czuła się przy nim bezpiecznie, gdyż on zawsze nosił ze sobą broń – twierdzi jej koleżanka – Ale chyba nikogo się nie obawiał. To bardziej jego ludzie się bali. On straszył mafią, gdyby ktoś chciał mu przeszkodzić w związku z Oliwią. I co z tego wyszło? Umarli, tak jak żyli, bezsensownie.
Ratko V. zapewne  dobrze czuł się z bronią. Miał z nią kontakt od niemal zawsze. Na Facebooku, jako zdjęcie profilowe zamieścił swoją fotografię sprzed 46 lat, w mundurze żołnierza armii Jugosławii. Z czerwoną gwiazdą na rogatywce. W tamtym czasie nie musiał mieć pieniędzy, aby podobać się kobietom.

Satyr i nimfa

Poznańska policja zapewne nie wiedziała także o skłonnościach Serba do młodych dziewcząt. Nie uzyskałem zatem odpowiedzi na pytanie, czy Ratko V. był notowany z powodu wykorzystywania seksualnego nieletnich?
Prawdopodobnie wiedza policji na ten temat była zerowa.
Także prokuratura nie zamierza badać tego wątku, tak zapewnia Magdalena Mazur – Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu: – Takie ustalenia nie miałby związku z tą sprawą. Interesują nas tylko wzajemne relacje Ratko V. z Oliwią J. Chcemy ustalić, czy mężczyzna współżył z dziewczyną i ewentualnie kiedy to się zaczęło.
Według niektórych osób, Serb mógł uprawiać seks nawet z pół tysiącem nastolatek. W rodzinnej wsi Oliwii mówi się o tym wprost: – Ona nie była pierwsza. Panienki, za pieniądze i prezenty, ściągały przed nim skwapliwie majtki – moja rozmówczyni, na oko czterdziestolatka, nie bawi się w aluzje – Ją w to wciągnęła starsza siostra Magda. To ona wcześniej spotykała się z tym facetem, a potem podsunęła mu młodszą siostrę i sama wyjechała do Niemiec.
Ratko V. nie miał wyglądu playboya. Wprost przeciwnie, był cokolwiek zaniedbany zewnętrznie. Zarośnięty, ubrany bez  jakiejkolwiek elegancji. Na pierwszy rzut oka mógł bardziej przypominać kloszarda niż zamożnego przedsiębiorcę.
Mimo niezbyt korzystnego wizerunku, uwielbiał towarzystwo młodziutkich dziewcząt. A i one go nie unikały. Imponował dziewczynom z ubogich rodzin zasobnością portfela.
– Gdyby nie ta kasa, to on nie uwiódłby żadnej – tłumaczy koleżanka Oliwii, która nie dała się uwieść Serbowi. Mimo, że próbował –  Był stary i brzydki, która normalna dziewczyna by go  chciała? Ale on dobrze płacił, to chętnych nie brakowało. Miał swoje chore teorie, ale wiedzę miał sporą, był oczytany. – dziewczyna znajduje jakieś plusy u Ratko V.
Na nastoletnie kochanki wydawał podobno majątek. Ludzie mówią, że uwielbiał rozpustę i stać go było na nią. Prowadził hotel, bar, kantor. Szybko zarobił bardzo dużo pieniędzy. Hojnie dzielił się nimi z uległymi mu dziewczętami.
Ponoć niespecjalnie troszczył się o swoich bliskich. W byłej Jugosławii zostawił żonę i dwoje dzieci. Do Polski przyjechał na początku lat osiemdziesiątych, dostał kartę stałego pobytu i tu  założył kolejną rodzinę, którą też wkrótce zostawił. Miał łącznie szóstkę dzieci z trzema kobietami.
I szukał kolejnych, coraz młodszych partnerek. Młodszych od swojej wnuczki. Znajdował je bez trudu, a właściwie to one same go szukały.
Ostatnio mieszkał we Lwówku, tu ludzie nie mówią o nim najlepiej: – To był cynik i egoista – ocenia jego dawny pracownik – Liczyło się tylko to, co daje jemu przyjemność. Niszczył innych ludzi, krzywdził ich. A dla tej małej zakończyło się to tragicznie. Teraz jego rodzina cierpi przez to wszystko.
Poznali się blisko dwa lata temu, w barze należącym do Ratko. Pracowała tam siostra Oliwii, która ich ze sobą poznała.
Ratko był dla Oliwii od początku bardzo hojny. Podarował jej nawet jeepa cherokee. Mimo, że nie miała prawa jazdy. Obsypywał ją prezentami. Kupował drogie ciuchy, kosmetyki. Zabierał na zakupy całą jej rodzinę.
Jednak teraz rodzina Oliwii nie wyraża się najlepiej o przyjacielu ich córki: – Zaimponował jej pieniędzmi i tymi drogimi prezentami. Ale ona chciała od niego odjeść, bo poznał chłopaka w swoim wieku. Dlatego Ratko ją zabił  a potem strzelił sobie w głowę. – bliscy nie mogą pogodzić się z tragedią.
W Podrzewiu – gdzie Oliwia mieszkała z rodzicami i siostrami – mówią, że dziewczynka owinęła sobie staruszka wokół palca. Chociaż na pierwszy rzut oka mogli wyglądać niczym rozpustny satyr i niewinna nimfa.
– On czasami się zwierzał, że ona go szantażuje, grozi mu odejściem do innego, młodszego  – słyszę o tym kolejny raz – Miała z nim rzekomo  skończyć, ponieważ poznała jakiegoś młodego chłopaka z bardzo zamożnej rodziny. Wolała młodszego, ale też bogatego. Ratko szalał podobno z zazdrości.
Jak było naprawdę, nie wnikam. Faktem jest, że dziewczyna spotykała się też z młodym Afrykańczykiem, mieszkającym w Warszawie. Na swoim profilu na Naszej Klasie zamieściła nawet zdjęcie z nim. Pomimo, że miała tam ponad sto fotografii, na żadnej z nich nie ma Ratko V.
Dokumentowała jednak wspólne wyjazdy do Wenecji, Rzymu czy Berlina. Na wielu zdjęciach pozuje niczym doświadczona modelka, za którą niekiedy chciała uchodzić. Chociaż trudno byłoby ją zaliczyć do pięknych kobiet. Nie była też za bardzo zgrabna. Ale miała jednak w sobie jakiś magnes, jakąś iskrę, sexapil.
– Oliwia zaczęła grać kogoś innego niż była w rzeczywistości –  opowiada jej sąsiadka – Myślała, że te lepsze ciuchy, samochód i podróże to tak na zawsze dostała. Ale każdy wiedział i czuł, że to się kiedyś skończy. Tylko nikt nie podejrzewał, że aż tak tragicznie.
Ostatni znak życia dała 17 stycznia. Wówczas wysłała sms do siostry, prosząc ją, aby uprzedziła rodziców, że wraca do Polski 18 stycznia.

Nie skrzywdziłby siebie

Ukraińscy śledczy biorą pod uwagę, jako najbardziej prawdopodobne, dwa scenariusze zdarzeń. Pierwszy z nich zakłada, że doszło do podwójnego samobójstwa. Nie ma jednak informacji o liście pożegnalnym. Według drugiej wersji, między tą parą doszło do awantury. W trakcie której, dziewczyna została zastrzelona przez Serba, który następnie odebrał sobie życie.
Obie wersje zdarzeń odrzucają osoby, które dobrze znały Ratko V.
– On nie był typem samobójcy, był raczej hedonistą, który myślał tylko o sobie i nie skrzywdziłby siebie – ocenia były znajomy – Po co miałby zabijać tę dziewczynę? On takich mógł mieć mnóstwo. Ratko miał wiele planów. Wkrótce zamierzał odwiedzić chorą matkę w Serbii. To niby samobójstwo do niego absolutnie nie pasuje.
– A jeśli się zakochał, a on chciała odejść od niego? – pyta retorycznie jedna z koleżanek Oliwii.
Najwięcej o Oliwii i jej relacjach z Ratko V. wiedziała jej najbliższa przyjaciółka Marika, która chciała ją wyrwać spod wpływów Serba. Udało mi się do niej dotrzeć. Dziewczyna początkowa zgadza się na rozmowę: – Przemyślałam i chciałabym pomóc, ale ewentualnie jako anonim. Chociaż pewnie i tak wiele znajomych osób się domyśli, że to ja i znowu zaczną plotkować na mój temat, a już mam dosyć swoich problemów.
Jednak następnego dnia zmieniła zdanie: – Nie mam ochoty rozmawiać o tej całej sytuacji i tak już dosyć o mnie pisali na forach. Na jednym z nich czytam: „Marika też nie była jej rodzicem. No i co z tego, że to była najlepsza przyjaciółka? Każdy ma swój rozum i nie każdy słucha innych osób”.
Także dość liczna rodzina Ratko V. – mieszkająca w Polsce – nie zabiera w tej sprawie głosu. Jedynie jego synowa zamieściła na Facebooku apel, w którym między innymi napisała: „Wszyscy inni nabrali wody w usta, niechaj będę tą, która jako pierwsza w rodzinie ma odwagę o „tym” pisać. Przecież wszyscy wiedzą, że chodzi o sprawę teścia. (…) Będę bronić honoru moich dzieci, swojego, a także honoru mojego męża. Proszę nie rozpowszechniać wiadomości na temat mojego teścia, ponieważ to krzywdzi głównie nas, czyli naszą piątkę. To my, bowiem mieszkamy najbliżej i my dostajemy niezasłużone baty. Tylko czy to nasza wina? Nie? Dlaczego więc my obrywamy?”.
To fakt, że teścia nikt sobie nie wybiera i nikt nie powinien być oceniany przez pryzmat jego czynów. Na dobrą sprawę nie wiadomo jednak, czy był mordercą, czy ofiarą. Chorobliwa słabość do kobiet, choćby bardzo młodych, to jeszcze nie jest zbrodnia. Co najwyżej ułomność psychiki i charakteru.
Czy jednak doszło do tzw. samobójstwa rozszerzonego, co sugerują niektórzy? Można mieć co do tego wątpliwości po obejrzeniu materiału lokalnej telewizji z Łucka. Tak się złożyło, że dzień przed śmiercią, Ratko V. wziął udział w ulicznej sondzie telewizyjnej. Był wesoły, wprost tryskał dobrym humorem: – Przyjechałem tu odwiedzić znajomych – powiedział dziennikarce. Po czym zakomunikował nie wiadomo po co, że milion hrywien (ponad 300 tysięcy złotych), to dla niego niewielka suma: – A na Włodymierskiej w Łucku mieszkają miejscowi gangsterzy – dorzucił śmiejąc się.
Tak nie zachowuje się człowiek myślący o samobójstwie, mający jakiekolwiek problemy. Tymczasem Ratko następnego dnia już nie żył. Ta telewizyjna wypowiedź powinna dać wiele do myślenia śledczym. W jej świetle teza o zabójstwie Oliwii i samobójstwie Ratko wydaje się być mocno wątpliwa.
– I co z tego, że drzwi były zamknięte od środka – mówi znajomy Ratko V. – Skoro otworzyła je pokojówka, to co to za problem dla mordercy? A fakt, że zostawił kilkanaście tysięcy dolarów? To też żaden argument. Dla tamtejszych gangsterów, to były drobne.
Nadal nie wiemy, co doprowadziło do tragedii. Ukraińscy śledczy starają się ustalić, co wydarzyło się za drzwiami pokoju hotelu Świteź w Łucku. Należy wierzyć, że nie przeoczą żadnej hipotezy, żadnego śladu.
Także Prokuratura Rejonowa w Szamotułach zajmuje się sprawą śmierci Oliwii J. i RatkoV.
– Zginął polski obywatel, dlatego również polska prokuratura podejmie się wyjaśnień okoliczności śmierci szesnastolatki – powiedziała Magdalena Mazur – Prus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. – Zwróciliśmy się do prokuratury na Ukrainie o udostępnienie dokumentów z ich śledztwa. Szamotulscy prokuratorzy będą pracować z materiałami zebranymi przez stronę ukraińską. Oni jednak dotychczas nie zwracali się do nas o pomoc w tej sprawie – dodaje rzecznik. – Na tym etapie brane są pod uwagę wszystkie hipotezy. Nic nam też nie wiadomo, aby ukraińscy prokuratorzy ustalili przebieg zdarzeń.
Prokuratorzy sprawdzą też, czy nie doszło do zaniedbań rodzicielskich. Wątpliwości budzą liczne podróże zagraniczne nastolatki, w które zabierał ją  Serb oraz wzajemne relacje tych dwojga.
Rodzi się także wiele innych pytań. Istotne mogą okazać się zeznania rodziców dziewczyny oraz jej znajomych. Śledczy chcą ustalić, jaki charakter miał związek Serba z Polką. Być może okaże się wtedy, czy Oliwia zwierzała się komuś z relacji, jakie łączyły ją z Serbem. Czy miała kontakty seksualne z mężczyzną i od ilu lat?
– Chcemy ustalić, czy mężczyzna zmuszał dziewczynkę do seksu.– mówi prokurator.

Miał szeroki gest

Przyjechałem do Podrzewia 11 dni po tragedii. Nadal wszyscy tu o niej mówią. Wyczuwam jednak, że ostrożnie wypowiadają się o Ratko V.
– Wszyscy tu go dobrze znali od ponad dwudziestu lat  – tłumaczy pan Kazimierz, mieszkający w bloku po byłym PGR –  Miał u nas knajpę a potem hotel i kantor. Lubił się zabawić i innym postawić. Nie był zły chłop.
O zamordowanej dziewczynie też słyszę różne opinie: – Ostatnio Oliwka zrobiła się nieco ordynarna – twierdzi jej była koleżanka – Wywyższała się od kiedy Ratko dał jej fajnego jeepa. Jeździła nim bez prawa jazdy po całej wiosce i dalej.  Razem podróżowali po całej Europie, a jej rodzice nie reagowali. Ponoć mówiła im, że to tylko jej kolega i nic więcej ich nie łączy. Gdy dziewczyny tłumaczyły jej, że to nie jest dla niej partner, to zerwała z nimi kontakty.
– Ta dziewczyna od dawna po wsi latała z tym gościem. Ponoć nawet jej rodzice go akceptowali. Facet miał bar w okolicy i jakieś biznesy. Sponsorował dziewczynie wyjazdy, autko itp. – opowiada dawny kolega Oliwii – Był dziany, co miesiąc gdzieś jeździli, jak nie Ukraina to Wenecja, Rzym, Berlin. Ona zdjęcia z tych wycieczek do sieci wrzucała.  Każdy w Podrzewiu wiedział, co tam między nimi się dzieje.
Nie wszyscy oceniają Oliwię tak jednoznacznie: – Moja przyjaźń z Oliwią zakończyła się, gdy zaczęła się spotykać z towarzystwem, które mi się nie podobało. – dzieli się swoimi wspomnieniami  inna z dziewcząt – Nie miałyśmy już takiego kontaktu, jak to było za czasów dzieciństwa. Mimo to naprawdę była miłą i sympatyczną koleżanką, na której nadal mogłam polegać.
Urszula Chermuła, była wychowawczyni Oliwii z gimnazjum im. Powstańców Wielkopolskich w Dusznikach, nie chce zbyt wiele mówić na temat swojej byłej uczennicy: – To była bardzo sympatyczna dziewczyna. Miała osiągnięcia sportowe i do pewnego czasu dobrze się uczyła. Jestem wstrząśnięta jej śmiercią.

Dziewczyny uciekajcie stąd

Dziesiątki razy przejeżdżałem przez Podrzewie. Kilka razy zatrzymałem się tu w barze. Miejscowość jest znana chyba wszystkim kierowcom – jadącym przez Pniewy do Świecka – za sprawą kantoru i motelu „Przystanek Alaska”. To ten właśnie napis – nawiązujący do popularnego przed laty serialu – jest dla podróżnych symbolem tego miejsca. Mało kto wie, że to Podrzewie, wszyscy, że Przystanek Alaska.
Tu dziewczyny nie noszą banalnych imion. Proste imiona byłyby niczym stygmaty popegeerowskiej biedy. A one aspirują do lepszego świata. Sara, Adrianna, Estera, Sonia, Marika, Żaneta, Roksana, Oliwia …
Większość młodych ma nadzieję, że to tylko przejściowy przystanek na ich życiowej drodze.
Jedne podchodzą do tego rozsądnie, mają plany: – W ogóle przez myśl mi nie przeszło, bym mogła zostać w Podrzewiu. Od dzieciństwa jestem nastawiona, że moje pierwsze samodzielne kroki w dorosłość, to będzie mieszkanko w jakimś mieście – jak tylko skończę średnią szkołę i znajdę pracę. Oczywiście, jeżeli tylko pomyślnie zdam maturę, to pójdę też na studia – planuje przyszłość siedemnastoletnia Amelia.
Nie brakuje jednak dziewcząt, które łudzą się, że seksem utorują sobie drogę do lepszego życia. Niejeden raz na przystanku autobusowym wdziałem tu nastolatki, w wyzywających strojach, machające na przejeżdżające przez wieś tiry. Dzieciaki najwyraźniej starały się robić konkurencję, stojącym wzdłuż trasy profesjonalistkom.
– Przydrożna prostytucja, to nie jest bezpieczne zajęcie. Większość we wsi to wie i dziewczyny wolały biegać do Serba – twierdzi osiemnastoletni Paweł z Sękowa –  Wszyscy wiedzieli, że on śpi na kasie. On nie był skąpy. Szły z nim do łóżka i dostawały ciuchy, drogie perfumy. W życiu by tego sobie nie kupiły. Panienki to same się pchały, bo był szczodry, a  z wiekiem więcej popatrzył niż robił.
– Prostytuowanie się młodzieży jest tutaj problemem – nie kryje jedna z miejscowych nauczycielek – Szkoła niewiele może zdziałać, to są zaniedbania wychowawcze  wynoszone z rodzinnych domów. Swoje robi też bieda, która dotyka wielu rodzin i pcha dzieci do patologii.
Problem dostrzega także Kościół. Ksiądz proboszcz Sergiusz Boruszczow z Dusznik nie raz w kazaniach przestrzegał przed prostytucją. Nawet podczas święcenia plecaków pierwszoklasistów nawiązał do tego problemu. Co niektórzy mają mu to za złe. Wielu jednak jest zdania, że ostrzegać przed patologią trzeba od najmłodszych lat. Bo coraz młodsze roczniki się degenerują.
Na jednym z forów, gdzie komentowano tragedię, ktoś zamieścił taki apel: „Oliwia nie może się już bronić. A jej rodzina? Patologia? Rozejrzyjcie się uważnie dookoła. Tutaj takich „patologii” jest na pęczki. Bieda nie ma pięknej twarzy, bieda potrafi upodlić, bieda potrafi zgnoić, bieda jest pogardzana, choć powszechna. To bieda jest patologią. Oliwia przed biedą chciała się obronić, chociaż wybrała najgłupszą z głupich dróg. Dziewczyny, spieprzajcie stąd jak najdalej. Inaczej skończycie, jako nastoletnie matki, żony bezrobotnych mężów-pijaków, którzy będą Was tłukli, bo zupa była za słona. Ale w bagażu musicie mieć coś więcej niż doświadczenia w seksie, który zaczął się przypadkiem, bo dziewice niemodne, bo cnota bolała, ale pała z matmy już nie. Jeśli choć jedna z Was wyciągnie prawidłowy wniosek z tej tragedii, będzie znaczyło, że śmierć Oliwii nie poszła na marne. Oliwio, tam u góry, w innym świecie są bardziej wyrozumiali niż ludzie. Spoczywaj w spokoju, poniosłaś zbyt okrutną karę.”
Na niewielkim cmentarzu w Wilczynie, 31 stycznia 2013 roku odbył się skromny pogrzeb Oliwii. W uroczystościach pogrzebowych, wzięło udział kilkadziesiąt osób. Głównie rodzina i koleżanki dziewczyny. Nie było mszy i księdza. Jedynie krótkie przemówienie mistrza ceremonii i trumna z ciałem dziewczyny spoczęła w grobie.
Janusz Szostak

Zobacz również: