Bawi mnie spór, jaki rozgorzał ostatnio o to, ilu było uczestników na manifestacji KOD w Warszawie. 45 tysięcy, 100 tysięcy, 250 tysięcy a może 6 milionów?  Śmieszy mnie ta dyskusja dlatego, że wyborów nie wygrywa się na ulicy, ale przy urnie wyborczej. O czym niewątpliwie panowie Schetyna i Petru zapomnieli. O PSL – balansującym na granicy wyborczego progu – nawet nie wspomnę.

Nie jest wielką sztuką wyprowadzić 100 tysięcy ludzi na ulicę, przeciw czemuś lub komuś. Jest za to jest ogromną wyczynem namówić 100 tysięcy ludzi do głosowania za czymś. O czym opozycja nie chce najwyraźniej pamiętać. I wydaje jej się, że na ulicy zmieni wynik wyborów, które dla liderów protestujących były mocno niekorzystne, i stąd ten cały szum. Innych motywów tej błazenady nie ma. Troska o demokrację? Proszę nie kpić! Akurat te osoby mają najmniejsze kwalifikacje na obrońców demokracji.

Oni nawet nie kryją, że są gotowi zrobić wszystko, aby odwrócić bieg historii i wrócić do koryta. „Będziemy robić brudne rzeczy” – zapowiedział wprost w TVN Grzegorz Schetyna. W tym momencie w oczach Moniki Olejnik pojawiła się nadzieja na gorszą zmianę. Nikogo te słowa nie oburzyły, ani nie zdziwiły. Pewnie dlatego, że od dawna wiadomo, iż po tych  ludziach nie można spodziewać się niczego dobrego.

Jakie brudne rzeczy miał na myśli Schetyna, wyjaśnia były wicepremier i były szef  PSL, Janusz Piechociński, który  obwieścił: „A może by tak podpalić jakiś budynek publiczny, żeby wprowadzić stan nadzwyczajny?” – taki ma on obecnie pomysł na uprawianie polityki. Nie sposób w tym momencie nie zgodzić się z Elżbietą Bieńkowską, która swego czasu stwierdziła dobitnie: „Piechociński to debil„.

I na tym mógłbym zakończyć, gdyby nie fakt, że obecnie protestujący – a  do niedawna rządzący –  mają w swoim dorobku piromańskie zapędy. Warto pamiętać, że to Bartłomiej Sienkiewicz, ówczesny minister spraw wewnętrznych, wydał polecenie podpalenia budki strażnika przed rosyjską ambasadą. Było to  podczas Marszu Niepodległości w 2013 roku. Wojnę z Rosją chciał wywołać, czy co?

Wracając do Piechocińskiego – wzywającego do podpalania budynków publicznych – warto mieć w pamięci pożar  Reichstagu w Berlinie, w 1933 roku. Do czego doprowadziło to zdarzenie –  zainicjowane przez Hitlera – tego chyba nikomu tłumaczyć nie potrzeba. Tragiczne jest jednak to, że ludzie – wzorujący się na  szefie NSDAP – do niedawna rządzili Polską.

Leo

Zobacz również: