

Pani Stasia ma blisko 90 lat. Ma własnościowe mieszkanie, emeryturę i swój starczy świat. Nie ma dzieci w Świdnicy, nie ma męża, o którym nadal mówi i przede wszystkim nie ma opieki.
Policja, Straż Miejska oraz MOPS bardzo dobrze znają ten przypadek. Patrole wzywane są często jednak funkcjonariusze rozkładają ręce. Do ostatniej sytuacji doszło 2 stycznia kiedy to pani Stasia przy dziesięciostopniowym mrozie chodziła po ulicy Kliczkowskiej.
– Jesteśmy bezradni. Nie możemy nic zrobić, poza odwiezieniem starszej kobiety do domu, choć wiemy, że pewnie ona zaraz i tak z niego wyjdzie. Znam tę sytuację, jestem tutaj drugi raz. W lecie musiałem wchodzić przez okno, żeby jej pomóc. Bardzo mi jej żal jednak nie mogę nic zrobić, poza notatką służbową do dzielnicowego – mówił nam policjant, który 2 stycznia podjął interwencję.
– Ostatnio bardzo często przychodzi na nasze podwórko, wołając swojego męża i waląc laską w garaże. Odprowadziłam ją do domu, ale do pierwszej w nocy nie mogłam spać, bo bałam się, że znowu wyjdzie. Takie sytuacje zdarzają się kilka razy w tygodniu. Wielokrotnie było to zgłaszane do MOPS-u, jednak nie było żadnej reakcji – mówi pani Zofia.
Dramat starszej pani trwa blisko dwa lata. – W lecie zabrałam ją ze skrzyżowania na Kopernika. Stała na środku ulicy i nie wiedziała kompletnie co się z nią dzieje. Nie minął tydzień, a zabrałam ją z ulicy Bystrzyckiej, gdzie zawędrowała i nie wiedziała jak ma trafić do domu. Wtedy żył jeszcze jej syn. Teraz gdy go już nie ma, córka i drugi syn całkowicie nie interesują się schorowaną matką. We wrześniu dwukrotnie wzywałam do niej straż miejską, bo już nie wiedziałam co mam robić. Stała pod moim blokiem i krzyczała w niebogłosy. Zdarzają się też sytuacje kiedy chodzi z własnymi butami i próbuje je sprzedać, a później twierdzi, że ją okradziono – komentuje pani Justyna.
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej przydzielił kobiecie opiekunkę, która przychodzi raz dziennie na godzinę czy dwie. Dlaczego starsza pani nie trafiła jeszcze do domu opieki?
– Dopiero dziś sprawę oficjalnie zgłoszono do MOPS. Natychmiast podjęliśmy działania a w mieszkaniu starszej pani pojawił się pracownik socjalny. Wcześniej próbowano kobiecie pomóc, ale nie wyrażała ona takiej woli. Teraz jednak ze względu na sytuację atmosferyczną i minusowe temperatury i to, że było zagrożenie dla jej życia, podjęto próbę ponownie i w końcu się zgodziła. Już dziś pracownik socjalny był w przychodni i rozmawiał z lekarzem o specjalnym piśmie, które ten musi przygotować. Od niego zależy jak szybko będziemy mogli pani pomóc. Chcemy jeszcze w tym tygodniu przenieść kobietę do nowego miejsca zamieszkania. Do tego czasu opiekun będzie się pojawiał i rano, i wieczorem – wyjaśnia Violetta Kalin, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Niestety pomimo wielu prób nie udało nam się skontaktować z dzielnicowym, asp. Łukaszem Strachem.
Justyna Bereśniewicz, dsw.doba.pl