To, co się działo na skrzyżowaniu ul. Warszawskiej z 1 Maja w Sochaczewie 5 kwietnia, tuż po godzinie 10.00, zmroziło przechodniom krew w żyłach. Pędzący przez skrzyżowanie volkswagen polo wjechał z pędem na krawężnik i z impetem rozjechał słupki. Do zdarzenia doszło niemal naprzeciw Komendy Powiatowej Policji. Na szczęście w tym momencie nie było nikogo na przejściu dla pieszych.
Nic nie zapowiadało tego zdarzenia. Kobieta nadjechała od Placu Kościuszki i niespodziewanie – już na środku skrzyżowania – samochód gwałtownie wyrwał do przodu. Za moment przejechał po słupkach, rozrywając całe podwozie z prawej strony.
– Trzeba zobaczyć, czy coś się jej nie stało, może zasłabła – krzyknął jakiś mężczyzna i podbiegł do auta. Kobieta za kierownicą była blada i jakby sparaliżowana.
Za moment podjechał policyjny radiowóz. Przerażona kobieta wysiadła ze swego samochodu, a policjantka z policjantem przepchnęli volkswagena w stronę pobliskiego parkingu policyjnego.
Nie wiem jak to się stało. Tym samochodem jeżdżę dopiero kilka dni. To wóz służbowy. Nie jeździłam dotąd samochodem z automatyczną skrzynią biegów.. Pomyliłam gaz z hamulcem – mówiła zapłakana, około 30-letnia, sprawczyni zdarzenia.
Na przejściu był rowerzysta. Nie potrafiłam już zahamować. To się działo tak szybko. Nie chciałam uderzyć w tego rowerzystę, więc nakierowałam auto na słupki – dodała rozdygotała ze zdenerwowania sochaczewianka.
Samochód praktycznie ma całe podwozie z prawej strony kierowcy rozerwane. Fragmenty tegoż podwozia walały się po jezdni razem z elementami przedniej lampy. Samochód w takim stanie nie nadawał się już do dalszej jazdy.
Kierująca nie zachowała należytej ostrożności i przejechała po słupkach. Zatrzymano jej dowód rejestracyjny pojazdu oraz zapłaciła mandat. To była zwykła kolizja, choć wyglądająca bardzo groźnie. I zwykły brak ostrożności, który czasem może zdarzyć się każdemu kierowcy – mówi Agnieszka Dzik, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Sochaczewie.
Czy sochaczewianka poniesie dodatkowe koszty za zniszczony samochód i miejskie słupki? Tego nie wiadomo. Na szczęście, jak zauważyli świadkowie zdarzenia, na chodniku, w tym miejscu – dość wąskim, a także na przejściu dla pieszych, którzy akurat mieli zielone światło – nikogo nie było. Gdyby kobieta rozjechała jakiegoś przechodnia na pewno nie skończyłoby się tylko mandatem.
Bogumiła Nowak
Fot. Bogumiła Nowak

Zobacz również: