Co przyniósł nam ubiegły tydzień? Po pierwsze okazało się, że nasi przyjaciele zza Odry stosują podwójne standardy. Weźmy chociażby tamtejsze media publiczne. Otóż pozwoliły one sobie na niewybredny żart wobec prezydenta Turcji. Ten, jak było do przewidzenia, wezwał niemieckiego ambasadora na dywanik. Co z kolei skutkowało tym, że kanclerz Angela Merkel zadzwoniła do Ankary z przeprosinami. Natomiast niemiecka prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko autorowi paszkwilu.
Co ciekawe, podobnych kroków nasi „bracia” zza Odry nie podjęli w stosunku do autorów programu „Śpiewająca i roześmiana Moguncja”, w którym w niewybredny sposób kpiono z PiS i Jarosława Kaczyńskiego – w kontekście śmierci w katastrofie w Smoleńsku jego brata Lecha Kaczyńskiego. Jest to co najmniej zastanawiające, ponieważ znieważanie pamięci zmarłych jest w Niemczech karalne i ścigane z urzędu.
Ale w Polsce też zrobiło się ciekawie, a to za sprawą Stefana Niesiołowskiego. Ten w zamieszczanych w Internecie wypowiedziach nawołuje przywódców Unii Europejskiej do wprowadzenia sankcji przeciwko Polski. Zarzucając przy tym rządowi – który próbuje naprawić to, co zepsuli jego koledzy – wszelkie możliwe zbrodnie, z tyranią włącznie. Wypowiedź Niesiołowskiego przypomniała mi pewien tekst sprzed ponad 200 laty: „Bracia nasi, wołamy do was! Wznosimy ręce nasze do was, za tą wspólną Ojczyzną, która ginie, a którą wy zachować możecie, nie idzie tu o nas tylko, zginiecie i wy, gdy Rzeczpospolita ginąć będzie, pomnijcie, iż gdzie się sadowi tyrania, tam na czas zwlec zgon swój można, ale go nie uniknąć, później czy prędzej wszystko, co tchnie wolnością, pod ciężarem despotyzmu upaść musi”.
Dla tych, którzy nie wiedzą, skąd ów cytat pochodzi wyjaśniam, że jest to fragment deklaracji sygnatariuszy aktu konfederacji targowickiej, którzy w ten sposób oskarżali twórców Konstytucji 3 Maja. Czym owa konfederacja się zakończyła, nie muszę chyba nikomu przypominać. No chyba, że ktoś chodził do rosyjskiej lub niemieckiej szkoły. Gdzie konsekwencje Targowicy – czyli pierwszy rozbiór Polski – określano jako pokojowe zajęcie terenów Rzeczpospolitej w celu zapobieżenia anarchii, czyli naprawie państwa.
Ale w ubiegłym tygodniu powiało też optymizmem: – Wiecie wszyscy i mówię to z pochyloną głową, że było tu potem wiele dramatycznych zdarzeń; zdarzeń często gorszących, do jakich nigdy nie powinno dojść w Rzeczpospolitej. A te wydarzenia wlały w serca, w wiele serc, dodatkową gorycz, dodatkowe rozżalenie, czasem wiele gniewu. Dlatego zwracam się dziś do wszystkich z apelem: wybaczmy. Wybaczmy to wszystko sobie wzajemnie. Wszystkie niepotrzebne, a przede wszystkim niesprawiedliwe słowa, wszystkie te gorszące zachowania, wszystkie także i momenty poniżenia – mówił prezydent Andrzej Duda, podczas odsłonięcia tablicy upamiętniającej prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w szóstą rocznicę katastrofy smoleńskiej.
I choć prezydent tego nie powiedział wprost, to może warto zastanowić się na tym, aby właśnie ten dzień – 10 kwietnia, dzień Katastrofy Smoleńskiej, stał się Dniem Pojednania, dniem, którego w naszym, polskim kalendarzu tak brakuje.
Jerzy Szostak

Zobacz również: