W Ewangelii św. Marka czytamy: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!” . To niełatwe. To jedno z najbardziej wymagających wezwań zawartych w Ewangelii. Chrześcijanin powinien służyć Bogu i ludziom. Ale zaraz być sługą wszystkich?
Łatwo jest manifestować serdeczność wobec tych, których lubimy, wśród których czujemy się dobrze, a nawet wyluzowani. Jednak często nie radzimy sobie z tymi, którzy są całkiem inni niż my. Zapominamy, że oni zostali wychowani w różnych środowiskach, dlatego mają inne poglądy i kierują się innymi wartościami. Doskwiera nam chociażby ich schorzenie czy ułomność. Wydają się nam antypatyczni. Uświadamiając sobie, że również im mamy służyć, zaczynamy stawiać sobie pytanie: czego Bóg tak naprawdę od nas oczekuje?
Odpowiedzi nie trzeba zbytnio szukać. Nauczyciel z Nazaretu odzwierciedlił swoje nauczanie sugestywnym przykładem. Przytulając dziecko, przypomniał, że ci których uważamy za najmniejszych, ostatnich, są Bogu niezwykle bliscy. Nosząc w sobie obraz i podobieństwo Boże, oni są ukrytym Jezusem.
Nie znaczy to, że mamy pomagać wszystkim ludziom, których każdego dnia spotykamy. Raczej chodzi o zmianę sposobu patrzenia na bliźnich. Jeśli rzeczywiście w naszych braciach i siostrach, bogatych i ubogich, zdrowych i chorych, rozpoznamy oblicze Jezusa, przestaniemy dociekać, czy jesteśmy wielcy, czy mali w królestwie niebieskim, a służenie im będzie dla nas nie obciążeniem, lecz zaszczytem.
Nieraz mamy kłopoty z rozpoznawaniem oblicza Jezusa w swoich bliźnich. Wtedy spróbujmy najpierw odnaleźć Go w samych sobie. Gdy odczuwamy zobojętnienie przymiarkami w miłowaniu bliźnich o własnych siłach, prośmy Boga, aby podzielił się z nami swoją mocą i miłosierdziem. Wtenczas Jego światło przemieni nasze spojrzenie na rzeczywistość i będzie nam łatwiej kochać tych, którzy są szorstcy, obrzydliwi, nieprzyjemni. Wtedy będziemy sługami dla wszystkich.
Ks. Jan Augustynowicz

Zobacz również: