27.09.2005 Poznan Sad Okregowy Proces czterech policjantow oskarzonych o niedopelnienie obowiazkow sluzbowych w wyniku czego doszlo do tragicznej w skutkach pomylki Policja omylkowo otworzyla ogien do dwoch przypadkowych osob w wyniku czego jeden 18 latek zmarl a drugi Dawid Lis do dokonca zycia bedzie inwalida sad nie zezwolil na pokazanie twarzy oskarzonych n/z policjanci na lawie oskarzonych fot Przemyslaw Graf

Po raz kolejny przez proces trwający 11 lat oskarżonym udało się uniknąć kary. Sąd Apelacyjny w Poznaniu uznał winę czterech policjantów w głośnej sprawie tzw. strzelaniny na Bałtyckiej, ale umorzył postępowanie z powodu przedawnienia. W wyniku fatalnej pomyłki zginął 19-letni chłopak, a drugi wylądował na wózku inwalidzkim.

W kwietniu minie 12

lat od tragicznej w skutkach pomyłki poznańskich policjantów. Czterech kryminalnych obserwowało blok w Swarzędzu, w którym według rozpoznania operacyjnego miał się ukrywać niebezpieczny bandyta Sebastian S. podejrzany o rozbój z bronią w ręku i usiłowanie zabójstwa. Wszystko wskazywało na to, że bandzior może być uzbrojony. Zresztą, gdy kilka tygodni później poszukiwany wpadł w łapy policji – w jednym z solariów w Swarzędzu – w mieszkaniu wynajmowanym przez przestępcę znaleziono prawdziwy arsenał. Ale samo zatrzymanie odbyło się bez użycia broni. Poszukiwany był tak zaskoczony akcją policji, że bez problemu dał sobie założyć kajdanki.

Strzelali do niewinnych

Niestety czwórka policjantów 29 kwietnia pomyliła się. W samochodzie, za którym pojechali nie było groźnego bandyty, lecz dwójka przypadkowych dziewiętnastolatków.

Kiedy auto nastolatków zatrzymało się na światłach policjanci postanowili ich zatrzymać.

Kierowca Łukasz T. widząc wybiegających z auta rosłych mężczyzn z bronią w ręku – postanowił uciekać. Najpierw cofnął wóz, a potem z impetem ruszył do ucieczki. Policjanci otworzyli ogień. Kierowca trafiony w głowę zginął na miejscu, drugi chłopak w wyniku postrzałów wylądował na wózku inwalidzkim. Łącznie kryminalni oddali 39 strzałów. Samochód był podziurawiony jak sito.

Sprawa trafiła do sądu, ale dwa kolejne wyroki były korzystne dla oskarżonych. Sądy uznawały, że policjanci – zgodnie zeznający, że kierowca chciał ich rozjechać – w momencie zagrożenia życia mogli użyć broni. Mimo wskazania w uzasadnieniu, że policja pomyliła się działając na podstawie błędnego rozpoznania, oskarżeni dwa razy zostali uniewinnieni. Raz nawet wyrok zdążył się uprawomocnić.

Co ciekawe, bardzo szybko po wypadku policja zgodziła się na wypłacenie wysokiego odszkodowania chłopakowi, który przeżył. Sprawa w tamtych latach była bardzo głośna i wielokrotnie o niej dyskutowana. Dla jednych policjanci byli zwykłymi bandytami, którzy chcieli udawać dzielnych kowboi i ich zachowanie podawano za przykład, jak nie wolno obchodzić się z bronią. Dla drugich policjanci stali się wzorem zachowania w coraz bardziej brutalnym świecie przestępczym:  – Bandyci mogą wszystko, a policjanci w zasadzie nic, tylko oddawać ostrzegawcze strzały w powietrze – tłumaczyli.

Winni ale wolni

Dawid L. i rodzice Łukasza oraz prokurator złożyli skargi kasacyjne do Sądu Najwyższego, który odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Sąd Apelacyjny w Poznaniu, w trzecim procesie uznał oskarżonych winnymi przekroczenia uprawnień i spowodowania zagrożenia życia i zdrowia wielu osób.

Sędzia Antoni Łuczak wydający wyrok uznał, że policjanci nie musieli strzelać, bo mogli odskoczyć. A strzelając stworzyli zagrożenie dla pasażera samochodu, który nie był napastnikiem, a także dla wielu innych osób przebywających w pobliżu.

– Każdy nabój to zagrożenie, doświadczeni policjanci powinni o tym doskonale wiedzieć – uzasadniał sędzia.

W lipcu 2014 roku za to przestępstwo Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał ich na dwa lata pozbawienia wolności orzekając jednocześnie zawieszenie kary na okres trzech lat. Tym razem wyrok zaskarżyli obrońcy policjantów i wnioskowali o uniewinnienie.

Adwokaci twierdzili, że sąd błędnie uznał za napastnika tylko kierowcę samochodu. Przecież pasażer auta namawiał go do ucieczki, a to stwarzało zagrożenie dla policjantów. Również błędem było przyjęcie, że policjanci mogli uniknąć zagrożenia, odskakując w bok. Zdarzenie było niezwykle dynamiczne. Nie można było przewidzieć, w jakim kierunku pojedzie samochód. Oddanie strzałów okazało się natomiast skuteczną obroną, bo auto zjechało w lewo i nie potrąciło policjantów.

Obrońcy podnosili dodatkowo, że policjanci celowali w samochód, a na linii strzału nie było osób postronnych, więc nie można mówić, że stwarzało to dla nich zagrożenie. Przyjmując taką zasadę użycia broni przez policję jaką proponuje sąd, już samo użycie broni w miejscu publicznym stwarza zagrożenie i policjanci praktycznie nigdy nie mogliby jej użyć.

Prokurator widząc naganne zachowanie funkcjonariuszy zaproponował nadzwyczajne złagodzenie kary i  zamianę pozbawienia wolności na prace społeczne. Pełnomocnicy pokrzywdzonych nie zgadzali się z takim wnioskiem i byli za utrzymaniem zasądzonego wyroku.

Nadal pracują w policji

Trzech policjantów z czwórki oskarżonych ciągle pracuje w policji, w wydziale kryminalnym. Są dobrze oceniani. Dla nich wyrok skazujący oznaczałby zwolnienie z pracy.

4 lutego sędzia Krzysztof Lewandowski ogłosił orzeczenie, w którym w całości uchylił trzeci wyrok i umorzył postępowanie z powodu przedawnienia.

Skąd taka decyzja? Otóż policjanci zostali skazani z paragrafu mówiącego o spowodowaniu zagrożenia życia i zdrowia wielu osób. Tymczasem sędzia po dokładnym przeanalizowaniu sytuacji nie doliczył się 10 osób. W orzeczeniu dokładnie wyliczył: czterech innych kierowców, Dawid jako pasażer, na chodnik nie było żadnych przechodniów, a mieszkańcy najbliższego domu byli już w łóżkach, a więc poza zasięgiem kul. Takie wyliczenie zaowocowało zmianą kwalifikacji  prawnej czynu.

Sąd nie miał wątpliwości, że policjanci podczas nieudanego zatrzymania przekroczyli uprawnienia, ale takie przestępstwo przedawnia się po 10 latach. W takiej sytuacji nasuwa się pytanie, czy naprawdę potrzeba było 11 lat, aby prawidłowo rozpoznać sytuację. W sprawie nie pojawiały się żadne nowe okoliczności, dowody czy zeznania świadków. Wszystko rozbijało się o prawidłową kwalifikację prawną czynu.

Podstawową funkcją prawa karnego jest sprawiedliwość. Oznacza ono zaspokojenie poczucia sprawiedliwości osoby pokrzywdzonej jak i tzw. społecznego poczucia sprawiedliwości. Trudno w tym przypadku się dziwić się, że osoby pokrzywdzone mogą czuć się nieusatysfakcjonowane 11-letnim wynikiem pracy polskich sądów.

Sąd bezspornie uznał winę oskarżonych. Uznał, że musieli mieć świadomość obecności pasażera w aucie, który nie stanowił dla nich zagrożenia. Niebezpieczny i uzbrojony miał być tylko poszukiwany bandyta. Usuwając się z toru jazdy, mogli za moment kontynuować pościg i dokonać zatrzymania w bardziej sprzyjających warunkach, albo też poprosić o wsparcie brygady antyterrostycznej. Zdaniem sędziego policjanci dali się ponieść emocjom i dokonali zbyt pochopną decyzję.

Oskarżeni wysłuchali wyroku w skupieniu z pochylonymi głowami. Po wyjściu z sali nie chcieli go komentować. Na rozprawę nie stawił się Dawid L. ani rodzice Łukasza. Nie wiadomo więc jakie jest ich zdanie na temat wyroku i czy nie będzie kolejnego wniosku o kasację.

– Ten przypadek najlepiej pokazuje, że postępowania w Polsce toczą się latami. Tym razem też tak się stało. Wina oskarżonych została uznana, ale ze względu na przewlekłość postępowania zdołali uniknąć odpowiedzialności karnej – skomentował adwokat Wiesław Michalski, pełnomocnik rodziców Łukasza T.

Jednak takiego zakończenia sprawy nie chciał nazywać porażką wymiaru sprawiedliwości.

– Dla postrzelonego chłopaka i rodziny, który straciła syna najważniejsze jest, że doczekali się bezspornego uznania winy policjantów. To jest najważniejszy wniosek z dzisiejszego wyroku – dodał po chwili adwokat

Przemysław Graf

27.09.2005 Poznan Sad Okregowy Proces czterech policjantow oskarzonych o niedopelnienie obowiazkow sluzbowych w wyniku czego doszlo do tragicznej w skutkach pomylki Policja omylkowo otworzyla ogien do dwoch przypadkowych osob w wyniku czego jeden 18 latek zmarl a drugi Dawid Lis  do dokonca zycia bedzie inwalida sad nie zezwolil na pokazanie twarzy oskarzonych n/z  Dawid Lis zeznaje przed sadem fot Przemyslaw Graf
Dawid Lis do do końca życia będzie

fot. Przemysław Graf

Zobacz również: