Man With Dog German Shepherd

Nie mamy wątpliwości, że była to próba zastraszenia wydawcy Expressu Wieczornego i  Reportera. Bandyci dopuścili się 3 lutego ataku na posesję, pod której adresem figuruje siedziba naszego wydawnictwa. Przyjechali tu w konkretnym celu. Zostawić nam ostrzeżenie, abyśmy nie mieszali się do ich bandyckich spraw. Nie mieli jednak odwagi powiedzieć tego wprost. Otruli psa i utopili go w szambie.

Bandyci czuli się prawdopodobnie bardzo pewni siebie. 3 lutego weszli na ogrodzony i zamknięty teren, którego pilnował dwuletni Rex – owczarek niemiecki. Wcześniej pies zostało otruty kiełbasą nafaszerowaną trucizną, którą oprawcy przerzucili przez płot, owiniętą w biały papierowy ręcznik. Wkrótce pies zdechł.

To jednak im nie wystarczyło. Weszli na teren posesji. Nie jest to adres redakcji, ani nawet siedziba wydawnictwa. Jedynie adres do korespondencji. Sporadycznie bywa tu Janusz Szostak – wydawca i redaktor naczelny Reportera.

 Wizyta oprawców

 – Pomimo, że w budynku było kilka osób, nikt ich nie zauważył. Ja w tym czasie  pojechałem  do Warszawy, oni widzieli, jak odjeżdżam samochodem – mówi Janusz SzostakAle ja też ich widziałem, chociaż wówczas nie przypuszczałem, że to zabójcy Rexa. Wdziałem ich mocno sfatygowany  granatowy samochód, to był chyba renault laguna, porysowany na boku. Kręcili się nim w pobliżu.

Zwyrodnialcy postanowili zostawić Szostakowi brutalne ostrzeżenie. Martwego psa wrzucili do szamba a wraz z nim rozbitą betonową pokrywę od zbiornika: –  Chodziło o to, abym od razu zobaczył zabitego Rexa, gdyby zakryli pokrywą szambo, nie zorientowałbym się tak szybko – mówi Janusz Szostak – A ten przekaz miał być szybki: Odczep się od nas natychmiast! Bo ciebie coś spotka! Po powrocie z Warszawy od razu zauważyłem Rexa w szambie.

Wkrótce na miejsce przyjechali kryminalni z  Komendy Powiatowej  Policji w Sochaczewie, którzy sprawę potraktowali bardzo poważnie. Jak stwierdzili nie istniała możliwość aby pies sam utopił się w zbiorniku, zakrytym ciężką żelbetonową płytą. Policjanci sposób działania bandytów ocenili, jako wyjątkowo sadystyczny.

Jak ustaliśmy posesja obserwowana była przez tych osobników od pewnego czasu. Pojawili się także już po zabiciu psa. I planują kolejną wizytę prawdopodobnie na początku marca. Tak twierdzą nasi informatorzy z ich środowiska.

Zebrane przez nas ślady, informacje oraz nasze działania pozwoliły nam ustalić kimś są sprawcy. To są mocne dowody.

Wiem kim są   

Jak ustaliśmy posesja obserwowana była przez nich od pewnego czasu. Przyjeżdżali różnymi samochodami.  Pojawili się także już po zabiciu psa. Było to wieczorem sobotę 13 lutego, wówczas kręcili się w pobliżu posesji samochodem na łódzkiej rejestracji. Mamy te numery podobnie, jak i innych samochodów, którymi przemieszczali się wcześniej.

Gdy w nocy 13 lutego zorientowali się, że są przez obserwowani i namierzeni – uciekli.  Uciekli jedynie teoretycznie, gdyż wiemy już o nich więcej niż mogliby się spodziewać. Wszystkiego jednak na razie nie ujawnimy.  Nasze ustalenia cały czas są sprawdzane i  potwierdzane . Wiemy coraz więcej.

Bandytów  było  dwóch. Znamy ich nazwiska i ksywy.  Obaj mają  po około 30 lat. Jeden z nich jest wysoki i chudy, ma około 195 cm wzrostu, rude kręcone włosy. Bywa często pobudzony, jakby miał ADHD, ale to efekt ćpania. Mieszka w  blokowisku na łódzkich Bałutach. Wiemy już dokładnie pod jakim adresem. Częściej jednak przebywa ostatnio w Trójmieście. Skąd jest jego kompan. Jego adres obecnego zamieszkania też znamy. Nie jest to nazbyt reprezentacyjna miejscówka. Podobnie, jak i sam hycel nie należy do przystojniaków. Jest to ogolonym na łyso blondyn, krępej budowy i niewysoki –  około 170 cm. Ma w oczach wypisane szaleństwo. Bywa agresywny i nieobliczalny. Na jego  policzku widnieje okazała szrama. No i ma widoczne braki w uzębieniu. Zresztą obaj niechętnie odwiedzają dentystę. Częściej można ich spotkać w agencjach towarzyskich, gdyż wywodzą się ze środowiska trójmiejskich stręczycieli. I na zlecenie ludzi z tego kręgu działali.

Obaj sporo czasu spędzają  w pewnej trójmiejskiej  knajpie zbudowanej z drewna, jakby na podobieństwo góralskiej karczmy. Tam można ostatnio spotkać ich bardzo często. Ostatni jeden z nich jest za bardzo gadatliwy. Wiemy, że wkrótce dojdzie między nimi a także ich szefami do ostrego konfliktu. Nie skończy się to dla nikogo z nich dobrze.

Nie mamy wątpliwości, że sprawa łączy się z naszymi publikacjami na temat środowiska trójmiejskich stręczycieli i osławionego Krystka. Wiemy, też od kogo z tego kręgu wyszedł pomysł tej bestialskiej akcji. Dla tych ludzi szambo to naturalne środowisko.

Michał Jasman 

Zobacz również: