Około 800 tysięcy drzew wycięto w latach 2011-14 w stolicach województw – wynika z danych Fundacji Ekorozwoju, która przeprowadziła ogólnopolski społeczny monitoring standardów zarządzania drzewami. Zaledwie w 17,3 proc. przypadków nakazano nasadzenia nowych roślin.

W ramach monitoringu przeanalizowano 470 decyzji o wycince drzew, wydanych w 16 województwach i 43 instytucjach.

– Decyzje te przeanalizowaliśmy pod kątem formalnym i merytorycznym, zastanawiając się, jak podchodzi się do sprawy wycinki drzewa, na ile wnikliwie badany jest każdy przypadek, bo decyzje o usunięciu drzew mają charakter uznaniowy – mówiła Sabina Lubaczewska z Fundacji EkoRozwoju.

Monitoring wykazał, że od 2011 do końca 2014 r. z krajobrazu dużych polskich miast zniknęło ok. 800 tys., a może nawet 1 mln.

– Stanowi to obszar równy połowie rezerwatu ścisłego Białowieskiego Parku Narodowego – wskazała Lubaczewska.

„Usunięte drzewa były w różnym wieku i kondycji, ale wiele z tych decyzji zostało wydanych być może zbyt pochopnie, na wniosek osób prywatnych, które są traktowane w sposób szczególny. Interes prywatny dominuje nad publicznym” – dodała.

Okazało się, że jedynymi organami, które czasowo korzystały z ekspertyz dendrologicznych – w celu ustalenia, czy są przesłanki do wycinki – byli konserwatorzy zabytków w Krakowie i Warszawie.

Kraków na tle pozostałych miast – jak podkreśliła Lubaczewska – jest wyjątkowy. Traci dużo drzew (w badanym okresie szacunkowo było to 72 tys.), ale decyzje o wycince są wydawane z zachowaniem wymaganych terminów i w jasny sposób uzasadnione.

– Miasta w Polsce wciąż nie mają spójnego systemu zarządzania zielenią, inwentaryzacji drzew, nie znają ich kondycji, więc decyzje są wydawane w reakcji na potrzeby wnioskodawców, a nie jako następstwo planowej gospodarki – podkreśliła Lubaczewska.

wk/pap/serwis samorzadowy

Zobacz również: