Z Józefem Musiołem, sędzią Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, autorem wydanej niedawno powieści faktu „Ramiona Wagi”, rozmawia Gabriela Jatkowska

Pisze Pan, że „dobrze sądzić mogą tylko dobrzy sędziowie, ludzie o pozytywnych cechach charakteru, zawodowo dobrze przygotowani. A wyroki sądu mają wychowywać”. Jak uczyć adeptów prawa do bycia dobrym sędzią i czym taki sędzia musi się charakteryzować?

Żmudna praca sędziego nie jest zbyt atrakcyjna, to naprawdę mozolna praca. Być dobrym sędzią jest tożsame z byciem – w pewnym sensie – dobrym rzemieślnikiem. Trzeba mieć pewne niezbędne cechy. Po pierwsze – wrażliwość. Sędzia musi posiadać wyobraźnię – widzieć dalej i głębiej. Musi mieć wizję tego, co będzie za 5 czy 10 lat. Tak, aby jego podpis, na przykład pod wyrokiem, bronił jego ówczesnej decyzji. Powinien także torować drogę nowoczesności. Nie wszystko da się bowiem wytłumaczyć normami prawa – są pewne przestrzenie, w których sędzia się porusza i wskazuje drogę. Niestety w Polsce w dużej mierze sędzia jest zbyt ograniczony przepisami, które są dosyć sztywne.

Ponadto mamy dość rozdęte prawo, powstają kolejne nowele do nowel, sędziowie nie wiedzą niekiedy, jak interpretować znowelizowane prawo. Sam język, interpunkcja – to istotne rzeczy w trakcie tworzenia aktu prawnego, który z kolei pełen jest szczelin, niedopowiedzeń. Mądre prawo plus mądrzy sędziowie to klucz do dobrze funkcjonującego wymiaru sprawiedliwości.

Najgorszym doradcą sędziego jest rutyna. Rutyna pomaga, ale odbiera blask. Sędzia do każdej sprawy, do każdego oskarżonego musi podchodzić indywidualnie.

Wspomina Pan w swej książce także o takich sędziach, u których wyrok zapada już w głowie niemalże zaraz po przeczytaniu akt sprawy. Kiedy tak naprawdę werdykt zaczyna kiełkować w głowie? A kiedy powinien?

Przed tym zdecydowanie trzeba się bronić! Załóżmy, że sądzi Pani złodzieja – a sama niedawno była Pani okradziona. Jak to się może przełożyć na stosunek do oskarżonego? Albo została Pani napadnięta – i musi sądzić w sprawie napaści na kobietę. Jak wyzwolić się od takich konotacji i zwolnić myślenie o tym człowieku w kategoriach pewności, że uczynił zarzucane mu czyny? Na przykład w USA losuje się członków ławy przysięgłych, następnie przesłuchuje się ich pod kątem uprzedzeń, rasizmu itp. Te metody mają zapobiec, by orzekający nie miał z góry ustawionego stosunku do sprawy i oskarżonego – czy to w znaczeniu negatywnym, czy to pozytywnym. W zależności od charakteru sprawy jest na przykład kilkuosobowy skład sędziowski: dwóch sędziów plus trzech ławników. Każdy członek składu orzekającego wypowiada się według własnego sumienia. Sędzia przegłosowany podpisuje wyrok, ale ma prawo zgłosić zdanie odrębne, tzw. votum separatum. I to zdanie odrębne może uzasadniać.

Jak Pan ocenia czekające nas od lipca 2015 roku zmiany w Kodeksie Postępowania Karnego?

Główną zmianą będzie przejście w model zbliżony do procesu kontradyktoryjnego. Jest to ukłon w kierunku procesu anglosaskiego. Dotąd sędzia w Polsce był stroną angażującą się. Teraz to strony będą bardziej zaangażowane, a sędzia będzie takim „nieangażującym się regulatorem”. Proces ten będzie polegał na walce dwóch stron. Chodzi o to, żeby sędzia nie był postrzegany jako angażujący się po którejkolwiek z nich. Jak znam życie, na początku na pewno będą pewne problemy, na przykład częściej będzie dochodzić do uniewinnień, ponieważ prokuratura znajdzie się w zupełnie innej sytuacji niż dotąd. Natomiast podjęte zmiany sygnalizują objęcie kierunku na większą czystość procesu. Na pewno taki model będzie dla sędziego dużo wygodniejszy, a sprawy nie będą się tak długo ciągnąć. Natomiast osobiście jestem zwolennikiem przywrócenia instytucji sędziego śledczego. To instytucja z czasów napoleońskich, która po drugiej wojnie światowej została zlikwidowana i wprowadzono system scentralizowanej prokuratury, w jakimś sensie na wzór prokuratury ZSRR. Mogę tylko dodać, że jak dotąd wprowadzono niewielkie do tego poprawki.

Jak mógłby dziś funkcjonować sędzia śledczy?

Sędzia podlegałby tylko kontroli instancyjnej, tak jak sąd wydający wyroki. Czynności, które należałyby do właściwości sędziego śledczego, obejmowałyby między innymi: przesłuchanie podejrzanego, świadka oraz stosowanie środków zapobiegawczych w tym najdotkliwszych, jak tymczasowego aresztowania. Sędzia śledczy byłby po prostu gospodarzem śledztwa. Sędziów śledczych można by powoływać spośród prokuratorów. To tylko moja generalna propozycja, natomiast sprawa należy do specjalistów i ostatecznie do ustawodawcy.

A prokurator?

Byłby przedstawicielem państwa na rozprawie. Mówię to w dużym uproszczeniu.

Kiedyś wyroki zapadały szybciej, proces trwał krócej, rozprawy dotyczące jednego oskarżenia odbywały się codziennie. Dziś jeden sędzia prowadzi kilkanaście spraw naraz, jedna potrafi ciągnąć się przez lata. Czy możliwy i wskazany byłby powrót do poprzedniego modelu sędziowania?

Oczywiście nie jest dobrze, jeśli sędzia prowadzi kilka spraw równocześnie. Jeśli jednak sędzia prowadzi ogromną sprawę, do przesłuchania ma czasem nawet ponad 200 świadków, to z góry wiadomo, że czas rozstrzygania tej sprawy wydłuży się. Ile dziennie może pani przesłuchać świadków? Dobrze by było, gdyby sędzia mógł prowadzić jedną sprawę, ale przecież zdarza się między jedną a drugą rozprawą luka czasowa, czeka się na opinie biegłych. Wówczas prowadzi się sprawy „drobniejsze”. Przy czym, co ciekawe, bywa że sprawa o zabójstwo jest łatwiejsza czasowo do rozstrzygnięcia.

Czy sędziemu towarzyszy strach?

Dziś sędzia, który decyduje o zastosowaniu tymczasowego aresztowania i otrzymuje na przykład 20 tomów akt, nie jest w stanie w tak krótkim terminie w pełni opanować całości tego materiału. Z obawy więc może zastosować tymczasowy areszt, bądź z obawy – może go nie zastosować! Z obawy stosuje, z uwagi na charakter sprawy, ale przecież nie wie, czy faktycznie podejrzany jest przestępcą! Więc nie stosuje, gdyż boi się odebrać wolność człowiekowi, co do którego przedstawione dowody są w jakimś sensie niepełne. Jest to więc wyraz poczucia odpowiedzialności i pewnego rodzaju lęku przed popełnieniem błędu.

A zdarzają się spektakularne błędy, które zaważyły na ludzkim życiu?

Na ludzkim życiu na pewno tak, zwłaszcza kiedy obowiązywała w naszym kraju kara śmierci. Kiedyś wyrok śmierci musiał być podjęty jednogłośnie, potem jednak decyzja podejmowana była większością głosów. Uczestniczyłem w takim procesie, podczas którego zostałem przez skład sędziowski przegłosowany. Na losie tego człowieka zaważył jeden głos – ten za karą śmierci. Popełniony przez tego człowieka czyn, w moim przekonaniu, absolutnie nie zasługiwał na karę śmierci. Można było pozostać przy karze 25 lat pozbawienia wolności wymierzonej mu przez ówczesny Sąd Wojewódzki. Nie było bowiem dożywocia. Natomiast 25 lat a karę śmierci, dzieli przepaść.

Przywołuje Pan w swojej książce mnóstwo pasjonujących historii, spraw, w których był Pan sędzią. Czy jest taka sprawa, którą przechowuje Pan w jakiś szczególny sposób w swojej pamięci?

Widzę to jak dziś – sala rozpraw, dowody rzeczowe na stole w postaci zwojów grubego powroza, spod togi prokuratora wystają spodnie w barwną kratkę. Oskarżonym jest syn, który na tym powrozie powiesił swoją matkę. Zbrodnia okrutna, o wyjątkowo podłym podłożu. Okazało się, że matka była dla niego bezlitosna i nieludzka, przez lata go gnębiła, wyrzuciła z ojcowizny. Feralnego dnia zwoził świeżo skoszone z pola zboże, ale matka zamknęła drzwi stodoły i nie chciała go wpuścić. Nadciągała burza, jego praca poszłaby na marne, więc w szale – zabił. Matka wisiała godzinę, syn wrócił z bratem i zdjęli ją.

 

JM

Józef Musioł (ur. 9 stycznia 1933 w Połomi) – doktor nauk prawnych, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku (od 2003 r.), dziennikarz, literat. Wcześniej aplikant Sądu Wojewódzkiego w Katowicach, asesor i sędzia Sądu Powiatowego w Rybniku. W latach 1978-1983 delegowany do Ministerstwa Sprawiedliwości do pełnienia funkcji zastępcy dyrektora Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskiej w Polsce. Podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości (w latach 1983-1990). Członek Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (1988-1990). Założyciel i przewodniczący Stowarzyszenia Sędziów Sądu Najwyższego w stanie spoczynku. Działacz kulturalny, m.in. prezes Towarzystwa Przyjaciół Śląska w Warszawie, założyciel teatru faktu „Sąd Młodych” przy Teatrze Ziemi Rybnickiej. Autor przeszło 25 książek, głównie z gatunku literatury faktu, honorowy Ślązak 2012 roku, honorowy obywatel m.in. miasta Rybnika, Gminy Godów, Mszany. Zasłużony działacz kultury, odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Został powołany w skład komitetu budowy pomnika Wojciecha Korfantego w Warszawie, na czele którego stoi Prezydent RP, B. Komorowski.

Zobacz również: