Wydawać by się mogło, że nie ma takiej idei, która byłby w stanie połączyć posłów Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej. A jednak znalazł się wspólny mianownik. Jest nim alkohol.

Nie chodzi o to, że parlamentarzyści obu klubów bratają się przy alkoholu w sejmowej restauracji. Nic z tego! A szkoda, bo byłoby to pewnie z pożytkiem dla nas wszystkich. Może na kacu nie mieliby siły skakać sobie do gardeł, i rząd mógłby pracować w spokoju.

Niestety powód jest inny. Jednoczy ich niechęć do alkoholu. Nie w tym rzecz, że sami nie lubią wypić. O nie, tak dobrze to nie ma! Problem, w tym, że innym nie chcą pozwolić melanżować nocą.

Oto bowiem posłowie PiS i PO wymyślili (oddzielnie), by samorządy mogły zastosować nocną prohibicję. Zatem zapewne bez problemów przegłosują (wspólnie) zakazu handlu alkoholem w godzinach 22.00-6.00. Takie bowiem mają plany. Nie mogli wymyślić czegoś innego? Choćby wprowadzić kartki na ośmiorniczki!

Nocna prohibicja to nic nowego. Znana jest w wielu krajach świata m.in. w Finlandii, Irlandii, Niemczech, na Węgrzech czy też w Wielkiej Brytanii. Także na Białorusi władze wprowadziły nocny zakaz sprzedaży alkoholu. Jednak nie do końca się sprawdził. Zaradni Białorusini otworzyli bowiem wypożyczalnie alkoholu. Wpłaca się kaucję i wypożycza butelkę z alkoholem. Jeśli jej się nie odda, to depozyt przepada. Jestem pewien, że Polacy nie będą gorsi i też znajdą sposób na prohibicje. Zapewne jak grzyby po deszczu pojawią się mety. Niech młodzi poznają smak PRL-u!

Rządzących chciałbym jednak przestrzec przed podobnymi eksperymentami. Mogą się one zakończyć fatalnie. Monopolowy to wszak nie Trybunał Konstytucyjny. Każdy musi tam trafić.

Przypomnę, o czym już kiedyś pisałem, że najbardziej widocznym i odczuwalnym przejawem „pierestrojki” było dla mieszkańców Rosji drastyczne ograniczenie dostępu do alkoholu. Gdyż Gorbaczow wymyślił sobie, że na początek przemian odzwyczai Rosjan od wódki. I jak otrzeźwieją – po latach chlania – to przekona ich do bardziej złożonych reform. To się jednak nie miało prawa udać, i w efekcie Gorbaczow musiała oddać władzę, a wódka wróciła do sklepów.

Jak to się mówiło w pewnym filmie: „No, kończcie flaszkę i do domu…”.

Janusz Szostak

rys. Grzegorz Sobczak

Zobacz również: