Z Janem Gołębiowskim – psychologiem kryminalnym, biegłym sądowym, specjalistą w zakresie profilowania nieznanych sprawców przestępstw, rozmawia Marta Bilska

Sądzi Pan, że Kajetan P. zaplanował tę zbrodnię?
Bazując na informacjach medialnych, nie znając szczegółów dotyczących zabójstwa np. dokładnego opisu obrażeń, to trudno powiedzieć, w jakim stopniu to było planowane. Na pewno mamy do czynienia z „dojrzewaniem” do przestępstwa. Nie można określić, na ile sprawca zaplanował konkretnie zabicie Katarzyny J. właśnie w tym konkretnym dniu, o tej godzinie. Myślę, że mógł on fantazjować na temat popełnienia takiego przestępstwa, ponieważ na to wskazują zainteresowania Kajetana P. Mam na myśli projekty artykułów do gazety, a także fascynację Hannibalem Lecterem.

A to co zrobił po zbrodni? Czyli przewiezienie ciała do swojego mieszkania i podpalenie. Dlaczego skierował na siebie podejrzenia? Zrobił to dla sławy?
Nie jestem zwolennikiem teorii, że ktoś robi takie rzeczy dla sławy. Kajetan P. wydaje się być człowiekiem inteligentnym i wykształconym, a zabójstwo jest to raczej wątpliwa sława, bo wiadomo, że za to idzie się do więzienia, nawet do końca życia. Można jednak użyć punktu widzenia psychoanalitycznego i stwierdzić, że chciał zaistnieć przed swoimi rodzicami. To nie tyle kwestia bycia sławnym w mediach, co zwrócenie uwagi najbliższych. To są oczywiście bardzo daleko idące wnioski, ponieważ nie mam pojęcia o kulisach jego życia rodzinnego. Czysto hipotetycznie można rozważać, że zajęcie rodziców życiem zawodowym miało wpływ na jego rozwój. Myślę, że łożyli na jego wykształcenie i rozwój intelektualny, ale jednak nie wiemy, na ile angażowali się emocjonalnie. Wydaje mi się więc mało prawdopodobne, że zamordował dla sławy medialnej. Sława zza krat wcale tak nie cieszy.

Ale były takie przypadki?
Były. Chociażby Dennis Rader – amerykański seryjny morderca podpisujący się BTK, który zaczął zabijać w latach 70. Zabił 10 osób i przez 25 lat nie został złapany. Oprócz zabójstw na tle seksualnym, jego znakiem rozpoznawczym było wiązanie ofiar. Był człowiekiem niedowartościowanym. Sam wymyślił sobie pseudonim (Bind Torture Kill) i oprócz realizowania swoich fantazji seksualnych pisał też listy do mediów, w których opisywał zbrodnie. Chciał być zauważony.

W jakim celu zabójca przewozi ciało do swojego mieszkania?
Schowanie ciała u siebie w domu, wbrew pozorom jest skutecznym sposobem ukrycia zwłok. Podam znowu przykład amerykański: John Wayne Gacy, który słynął z tego, że występował charytatywnie jako klaun, zakopywał ofiary u siebie pod domem, a część z nich wrzucił też do pobliskiej rzeki. W Polsce podobnie robił Bogdan Arnold, jego zaś zdradziły muchy, ponieważ ciała i szczątki ofiar zaczęły gnić. Kolejny seryjny morderca działający podobnie to Jeffrey Dahmer – przechowywał u siebie w domu ludzkie członki, dłonie i inne części ciała, zakonserwowane w formalinie. Ukrywał je w słoikach i dużej beczce. Jeżeli człowiek mieszka sam, to może być to uzasadnione, bo chodzi o kontrolę sytuacji i miejsca ukrycia zwłok. Jeżeli kontroluje to miejsce, a dom się kontroluje, to można to w ten sposób tłumaczyć.

Ale Kajetan nie mieszkał sam. Miał współlokatorów.
No właśnie. I dlatego w jego przypadku ta kontrola byłaby utrudniona. Gdyby poupychał szczątki gdzieś po szafach, czy w tapczanie, to miałby więcej czasu na ukrycie się. Wtedy czas ujawnienia zwłok byłby związany z czasem ich rozkładu. Z tym, że to nie było jego mieszkanie własnościowe, mieszkali tam też innymi lokatorzy. Lokal nie był więc miejscem komfortowym, które zapewniłoby mu kontrolę nad zwłokami. Czy on ją tam zabrał po to, żeby ją później konsumować – co byłoby zbieżne z jego zainteresowaniami kanibalistycznymi? Być może.

Jak wiemy, wzniecił też pożar, więc musiał zdawać sobie sprawę z tego, że ktoś szybko zareaguje i wezwie straż. Zamiast długiego czasu na reakcję (ukrycie się), zapewnił sobie więc wyjątkowo krótki.
To mnie bardziej dziwi, niż przewiezienie ciała do siebie. Spalenie zwłok może utrudnić ich identyfikację, chociaż DNA uda się uzyskać nawet ze szczątków. Może mieć też na celu zatarcie niektórych powierzchownych śladów, jak np. ślady spermy, ślina. Jeżeli jest duże zniszczenie termiczne zwłok, to niektóre obrażenia trudniej określić. Gdyby ta dziewczyna się spaliła, a on zabiłby ją przy pomocy noża, to mógłby być np. problem ze stwierdzeniem, jak ją dźgnął, ile razy, itd. Niektóre rany mogłyby być zmienione przez działanie temperatury. Spopielenie zwłok może zatrzeć pewne ślady i to nie jest tajna wiedza, bo jak ktoś poczyta trochę fachowej literatury, to może się o tym dowiedzieć. Jednak większość ludzi opiera się na mało rzeczywistych obrazach, które np. zobaczy w serialach typu CSI, czy W11. To, że człowiek jest inteligentny, nie oznacza, iż musi mieć fachową wiedzę w konkretnym temacie. Może i w tym przypadku Kajetan P. zwyczajnie się przeliczył.

Domyśla się pan, jaki mógł mieć motyw?
Nigdy nie ma jednego motywu, istnieją natomiast pewne czynniki motywacyjne, które się przenikają. Ja posługuję się modelem zakładającym istnienie motywacji wiodących i towarzyszących. W praktyce trudno jest powiedzieć, która z nich jest wiodąca, bo one czasami idą „łeb w łeb”. Mogło być tak, że z jednej strony zrealizował np. jakieś fantazje seksualne z tą dziewczyną, albo inne psychopatologiczne – w postaci chociażby kanibalizmu, a jeszcze dodatkowo chciał jeszcze zwrócić uwagę swoich rodziców. Ciężko na tym etapie określić dokładny motyw zbrodni.

Sądzi pan, że Kajetan P. zostanie uznany za niepoczytalnego?
Ja bym tego nie wykluczał i nie odrzucał u niego występowania poważnych zaburzeń psychicznych. Ale też nie będę się przy tym upierał, bo do stwierdzenia tego potrzebnie są badania i obserwacja. Nie chcę oceniać prawdopodobieństwa tego, czy jest poczytalny, czy nie. Jednak w sensie potocznym nie jest to człowiek normalny, bo nikt normalny nie zabija drugiej osoby, chyba, że jest to sytuacja samoobrony. U Kajetana P. mamy do czynienia, albo z ciężkimi zaburzeniami osobowości, albo z chorobą psychiczną. W jego biografii widać coś, co fachowo nazywamy załamaniem linii życiowej. Pojawia się to w wieku, w którym na ogół rozwijają się psychozy. Z relacji jego znajomych wynika, że brakowało mu dystansu do kultury pogańskiej, obrządków, opowiadał coś o jakichś energiach. Do tego słabe radzenie sobie społeczne. To wszystko sugeruje, że mógł mieć u niego miejsce rozwój choroby psychicznej, być może nawet pod postacią schizofrenii paranoidalnej.

fot. Anna Rychlicka – Karbowska
Rozmowa została przeprowadzona na wczesnym etapie sprawy Kajetana P. Zanim podejrzany złożył wyjaśnienia.

Zobacz również: