Interes za więziennymi murami szedł dobrze. Był seks, prochy, alkohol i łapówki. Można było bez problemu kupić praktycznie wszystko. Można było odnieść wrażenie, że w zakładzie karnym przy Kleczkowskiej we Wrocławiu nie ma choć jednego uczciwego strażnika.

Zamieszanych w sprawę jest 4 strażników zakładu karnego we Wrocławiu przy ul. Kleczkowskiej, oraz trzech więźniów. Akta trafiły już do Sądu Rejonowego Fabryczna we Wrocławiu. Rozprawę przewidziano na 15 marca. Akt oskarżenia wymienia 28 zarzutów, w tym: płatny seks ze skazaną, ciężkie pobicie, znęcanie się nad więźniami, paserstwo i nielegalny handel kartami telefonicznymi na terenie więzienia, alkoholem, środkami odurzającymi, sprzętem DVD, a nawet kinem domowym. Jest też i łapówka w wysokości 15 tysięcy złotych za pozytywną opinię dla więźnia starającego się o przedterminowe zwolnienie. Oskarżają więźniowie. Byli już strażnicy więzienni nie przyznają się do winy. Za przekraczanie uprawnień grożą im 3 lata pozbawienia wolności. Za znęcanie się nad więźniami i pobicia – 5 lat. Za branie łapówek – do 8 lat.

Można było odnieść wrażenie, że w tym zakładzie karnym nie ma choć jednego uczciwego strażnika Fot. archiwum ZK Wrocław

– Sprawa seksualnych kontaktów w zakładzie karnym przy Kleczkowskiej została rzetelnie zbadana, przesłuchano wiele osób – przypomina prokurator Robert Tomankiewicz, naczelnik dolnośląskiego wydziału Prokuratury Krajowej w Warszawie – Przedstawiliśmy zarzuty jednemu ze strażników, który za 50 i 100 złotych umożliwił więźniowi seks z więźniarkami z kobiecego oddziału. Były też inne przypadki takiego postępowania z więźniarkami przy Kleczkowskiej, o których dowiedzieliśmy się od więźniów. Ale byłyby trudne do udowodnienia przed sądem.

Szczegółowy i obszerny akt oskarżenia wspomina lakonicznie o „handlu więźniarkami”, jednak w uzasadnieniu nie rozwijają dalej tematu. Wiadomo, że strażnik więzienny, zastępca dowódcy zmiany, 36-letni Artur K. w latach 2007-2008, umożliwiał w celi na oddziale 1 A stosunki więźnia z więźniarkami, osadzonymi na kobiecym oddziale.

– W zakładzie karnym oddziału kobiecego pilnują strażniczki, a nie mężczyźni – mówią w biurze prasowym zakładu karnego przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu. A jednak żadna ze strażniczek więziennych nie figuruje w akcie oskarżenia. Czyżby kobieca służba więzienna nie wiedziała o tego rodzaju przypadkach?

– To jest niemożliwe – usłyszałem od jednego ze strażników więziennych.

Z aktu oskarżenia nie wynika również czy więźniarki, które uczestniczyły w tym procederze, robiły to z własnej woli. I ile ich było? Czy brały za to pieniądze? I Czy zostały do tego procederu zmuszane? I przez kogo? Przez Artura K.? A może taką odpłatność za ten proceder brały również strażniczki więzienne? Z akt sprawy wynika, że dwa razy z takich kontaktów seksualnych skorzystał za pieniądze więzień – Przemysław E.

Na Artura K., zwolnionego za kaucją, natknąłem się w czytelni Sądu Rejonowego Fabryczna we Wrocławiu. W obecności pracowniczki czytelni sądowej przeglądał akta swojej sprawy, przygotowując się do obrony.

– Jak mogło dochodzić do jakichś kontaktów seksualnych, gdy to miejsce w zakładzie karnym jest monitorowane – mówi mi – To wszystko wyssane z palca przeciwko mnie oskarżenia i pomówienia przez więźniów, bo byłem nieprzekupny. Tak samo zresztą, jak w sprawie tego pobicia więźnia. I pokazuje w aktach, gdzie raz jest napisane, że więzień został pobity metalową rurką, a drugim razem, że jakimś narzędziem – Nie mogli się zdecydować. Ja też nie mam wątpliwości, że pobito wtedy tego więźnia, ale ja w tym nie uczestniczyłem!

I tu przerwał, zagłębiając się w akta (…)

Więcej o tej bulwersującej sprawie

w najnowszym numerze Reportera.

Zobacz również: