Zażądała od 16-letniej córki, aby prostytuując się zarabiała na becikowe dla swojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Matka zabierała nastolatce wszystkie zarobione w ten sposób przez dziewczynę pieniądze. W obawie o młodszą siostrę, aby ta nie poszła jej śladem, 16 –latka powiadomiła prokuraturę o stręczycielstwie matki.

Aleksandra  wraz z dzieckiem przebywa  w domu samotnej matki w Wodzisławiu Śląskim.  Ze swą wyrodną matką nie chce mieć już nic wspólnego. Jednak był okres, ze była od niej zupełnie zależna.

– To właśnie wtedy rozpoczął się dramat tej młodej kobiety – mówi prokurator Rafał Figura z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim, prowadzący sprawę.

Masz być prostytutką

Matka 16-letniej wówczas Aleksandry, 36-letnia Izabela D. mocno się zdenerwowała, gdy córka oświadczyła jej, że zaszła w ciążę.

– Co sobie myślisz, nie będę wychowywała twojego bachora, nie mam na to pieniędzy! – krzyczała swej córce nad głową, oświadczając, że w tej sytuacji Aleksandra na wszystko będzie musiała sama zarobić. Na śpioszki dla dziecka również.

Najstarsza w rodzinie Aleksandra nie była jedyną córką Izabeli D. Miała jeszcze siedmioro rodzeństwa. Niemal same dziewczynki. Jedynym rodzynkiem był jej kilkuletni brat. Rodzina żyła  z zasiłku i z pomocy społecznej.

Izabela D. była już na bakier z prawem. Karano ją za posiadanie i zażywanie narkotyków. Miała ciągłe problemy w sądzie rodzinnym. Ograniczono jej prawa rodzicielskie i toczyła się sprawa o całkowite ich pozbawienie.

Izabela D. miała konkubenta. Takiego dochodzącego, nie mieszkał z nimi.

Ciąża córki denerwowała Izabelę, więc zaczęła szukać w Internecie rozwiązania problemów. Szukała na stronach erotycznych, próbując nawiązywać – w imieniu swojej córki – kontakty z mężczyznami.  Na jednym z takich portali  założyła Aleksandrze konto.

– Poszukam ci opiekuna, tak będzie najlepiej – oświadczyła zszokowanej córce, która ponoć wcześniej nie stroniła od chłopaków a i prostytucja nie była jej obca. Ale to był jej wybór, a tym razem matka przemieniała się w sutenera. Dziewczyna usiłowała protestować.

– Ale wyjścia nie masz – słyszała od matki.

Ojciec, nienarodzonego jeszcze dziecka, był w tym czasie na kontrakcie w Czechach. Nie ścigała go prokuratura, gdyż Aleksandra zachodząc w ciążę miała już ukończonych 15 lat.

Prawnik został alfonsem

40-letni Janusz K. odpowiedział na internetowy anons Izabeli D. Kobieta dokładnie wytłumaczyła Januszowi K., o co jej chodzi: – Niech pan weźmie córkę, jest dobra – gwarantowała. Dla Janusza K. te sprawy to nie pierwszyzna. W 2010 roku był już raz karany za stręczycielstwo. Wynajmował pokoje na godziny, gdzie prostytuowało się kilkadziesiąt kobiet, w tym kilkanaście nieletnich. Jego dochody sięgały wówczas  miesięcznie około 80 tysięcy złotych.

Jednak dzięki nieletnim biznes przestał działać. Zatrzymano go i skazano. Otrzymał w 2010 roku wyrok – 4 lata pozbawienia wolności.

Janusz K. był dziwnym człowiekiem. Ma wyższe wykształcenie, z zawodu jest prawnikiem.

I ten prawnik zajął się Aleksandrą, którą wcielił do grupy swoich kilkudziesięciu pracownic.

W tym czasie Janusz K. znajdował się na warunkowym zwolnieniu z zakładu karnego.

– Trudno winić kuratora, raz w miesiącu odwiedzał takiego delikwenta i nie wiedział, czym ten się  naprawdę zajmował. Zwłaszcza, że Janusz K. powtarzał kuratorowi, że po wyjściu z więzienia od razu podjął pracę. Nie precyzował jednak, jaką – dodaje prokurator  Figura.

Janusz K. wynajmował mieszkania w Rybniku, Częstochowie i Kielcach. Tam prowadził agencje towarzyskie.

– Udowodniliśmy mu lokalizację tych miejsc, i do nich się przyznał – mówi prokurator – O innych miastach nie wspominał.

Jednak prokuratura przypuszcza, że mieszkań takich było zapewne znacznie więcej. W każdym razie, uprawiano w nich  płatny nierząd.  Połowę zarobku brał Janusz K., resztę pozostawiał prostytutkom. Kontakty z klientami odbywały się zazwyczaj poprzez erotyczne portale. Nigdy nie brakowało chętnych. Podawano w nich numery telefonu, albo hasła, poprzez które umawiano się z prostytutkami. Precyzując potem miejsca i terminy takich erotycznych spotkań.

– Nie tylko wynajmował mieszkania, ale też zatrudniał prostytutki w ich własnych mieszkaniach, co wielokrotnie okazywało się tańsze w ogólnych rozrachunkach.

 Szykowała kolejną córkę

 Interes się rozwijał, a po podziale pierwszych pieniędzy, Aleksandrze pozostało 11 tysięcy złotych. I według umowy z matką, całą sumę wpłaciła na konto Izabeli D. Pieniędzy zarobionych ciałem, Aleksandra nigdy nie zobaczyła.

– Zabierała całość – Aleksandra zeznawała potem w wodzisławskiej prokuraturze.

Tymczasem Aleksandra – podczas rzadkich wizyt w domu – zauważyła, że Izabela D. szykowała do podobnej „roboty” jej 17-letnią wtedy siostrę – Bożenę.

– Nie chciałam, aby poszła w moje ślady – powiedziała potem – Kiedy, po powrocie do Wodzisławia zorientowałam się, że lada dzień, w podobny sposób jak mnie, matka zechce przehandlować Bożenę, to powiadomiłam o tym fakcie prokuraturę.

Gdy w styczniu 2013 roku Janusz K. udostępnił Aleksandrze wynajęte mieszkanie w Kielcach, to po miesiącu zorientował się, że dziewczyna jest w trzecim miesiącu ciąży.

– Natychmiast odwiozłem córkę do matki – zeznał w prokuraturze.

Powiedział też, że gdyby wiedział, że Aleksandra była jeszcze nieletnią, to nigdy by jej z sobą nie zabierał. Bo był już raz karany za nieletnie i starał się na przyszłość unikać takich sytuacji.

Izabela D. nadal nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że nie namawiała córki do nierządu, i nie pomagała jej w prostytuowaniu się. W ogóle zaprzecza wszystkim oskarżeniom Aleksandry.

Oświadczyła, że myślała, iż wpływające na jej konto pieniądze pochodzą od dziadków oraz od chłopaka Aleksandry, z jego kontraktu w Czechach.

Sprawa trafiła do sądu. Izabeli D. grozi do 10 lat pozbawienia wolności.

Januszu K. od razu przyznał się do winy. Odwieszono mu karę i trafił z powrotem do więzienia.

Zatrudniane przez niego kobiety, w tym również Aleksandra, wyrażały się o nim bardzo ciepło. Mówiły, że grzeczny z niego i porządny chłopak. Nigdy żadnej nie robił krzywdy, i dbał o nie. No i w ogóle był jakiś inny, nawet od tych, których przyjmowały. A co najważniejsze, to one dzieliły się z nim zarobionymi przez siebie pieniędzmi, a nie odwrotnie. A on im wierzył, i nawet nie sprawdzał kasowanych przez siebie sum.

Prokuratura sądzi, że tym razem dla Janusza K. pracowało co najmniej kilkadziesiąt kobiet.

On sam w swych zeznaniach był niezbyt wylewny.

– Mówił tylko tyle, ile trzeba było powiedzieć, i to, o co pytaliśmy. I nic więcej od siebie.

Stwierdził, że to był bardzo intratny interes. I dodawał jeszcze tajemniczo, że są to powiązania i lepiej o nich nie wiedzieć, i nie mówić. Wsiąknął już w ten „biznes” i zapewne nigdy z niego nie wyjdzie.

– Bo się nie opłaca, po prostu – bąknął także, że kiedyś miał pod swoją „opieką” nawet z 200 kobiet – A forsy było z tego, jak lodu.

Roman Roessler

 Reportaż z 2015 roku

Zobacz również: