Według Marka Dyjasza, byłego szefa Wydziału Zabójstw Komendy Stołecznej Policji i byłego dyrektora Biura Kryminalnego KGP – w przypadku 5-letniego Dawida Żukowskiego wszystko wskazuje na to, że spełnił się czarny scenariusz. – W mojej ocenie, chłopiec już nie żyje. Służby szukają już jedynie ciała chłopca – twierdzi Marek Dyjasz.

Wokół zaginięcia chłopca pojawiają się nowe hipotezy. Jedną z nich jest to, że został wywieziony za granicę. Czy to możliwe? O tę kwestię był pytany rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka.

Ciarka powiedział, że policjanci sprawnie współpracowali ze Strażą Graniczną. – Ta wschodnia ściana naszego państwa, która jest jednocześnie zewnętrzną granicą Unii Europejskiej jest dosyć szczelna – zaznaczył na antenie Telewizji Republika. Dodał, że policja dysponuje rosyjskim paszportem zaginionego chłopca. Dodatkowo zostały również sprawdzone lotniska.

Rzecznik KGP stwierdził również, że w porównaniu ze Wschodem kraju mniej szczelna jest ściana zachodnia. Podkreślił również, że „ta wersja, biorąc pod uwagę inne okoliczności, wydaje się mało prawdopodobna”.

– Nadzieja umiera ostatnia. Rodzina bardzo często przez długi czas nie przyjmuje do wiadomości, że zaginiona osoba mogła zginąć. My musimy na to patrzeć obiektywnie,

Także Marek Dyjasz jest przekonany, że chłopiec  nie żyje:

– Powiem wprost: jestem przekonany, że chłopiec już niestety nie żyje. Myślę, że wszystkie służby o tym wiedzą, tylko nikt o tym głośno nie mówi. Według mnie, został pozbawiony życia przez ojca. Wygląda na to, że mężczyzna działał pod wpływem impulsu i emocji. Kluczowa była ostatnia rozmowa telefoniczna z żoną. Padły tam dwa – trzy zdania, po których postanowił zemścić się na kobiecie i pozbawić życia dziecka. Napisał później sms-a: „Już nigdy nie zobaczysz syna” – mówi nam Marek Dyjasz, który zajmował się rozpracowaniem setek zabójstw.

– To właśnie po rozmowie z matką dziecka, mężczyzna wpadł w szał. Wygląda na to, że od dramatycznego wydarzenia, do chwili popełnienia samobójstwa nie minęło dużo czasu. Rzucił się pod pociąg, bo wiedział, że nie będzie potrafił z tym żyć. Gdyby był konsekwentny w swoim działaniu, to pojechałby i zrobiłby jeszcze krzywdę matce dziecka. Ale on wybrał inny wariant. Mówił sobie: „Będziesz teraz kobieto cierpiała całe życie” – opowiada były dyrektor Biura Kryminalnego KGP.

– W mojej ocenie, jeszcze raz powinne być sprawdzone zbiorniki wodne, studzienki kanalizacyjne, akweny wodne i zbiorniki ściekowe. Trzeba jeszcze raz to wszystko dokładnie przeszukać. Podkreślę jeszcze raz, on tego nie planował. Gdyby planował wcześniej, to prędzej czy później, służby wiedziałyby o miejscach, w których bywał. A tu zadziałał impuls. Stąd taka trudność w poszukiwaniach – dodaje Dyjasz.

Dawid Żukowski zaginął w środę, dokładnie tydzień temu. Tego dnia ojciec zabrał syna z domu w Grodzisku Mazowieckim ok. godz. 17. Paweł Ż. miał go zawieźć do Warszawy do matki. Podróżował z chłopcem szarą skodą fabią o nr. rejestracyjnym WGM 01K9. Przed godz. 21 Paweł Ż popełnił samobójstwo, wtargnął pod pociąg. O północy matka Dawida zgłosiła zaginięcie syna.

źródło:wp.pl

Zobacz również: