

Publikujemy fragment książki Janusza Szostaka „Co się stało z Iwoną Wieczorek”.
KSIĄŻKA O IWONIE WIECZOREK TU DO KUPIENIA
Było piątkowe popołudnie 16 lipca 2010 roku. Iwona Wieczorek przyszła do mieszkania swojej młodszej koleżanki Adrii, by przygotować się na wyjście do jednej z sopockich dyskotek. Dziewczyny mieszkały nieopodal siebie, na tym samym osiedlu. Iwona, wychodząc z domu, powiedziała, że po dyskotece zanocuje u Adrii. Nastolatka przebrała się, a ciuchy, w których przyszła do koleżanki, spakowała w reklamówkę. Zostawiła też u niej czarną torebkę. Tego popołudnia nastolatka ubrała się w granatową spódnicę i bluzkę w biało-granatowe paski. Całość dopełniały szpilki z granatowego zamszu. Były to nowe buty jej mamy, która nie miała pojęcie, że córka włożyła je na dyskotekę.
Dziewczyny planowały spędzić ten wieczór w dyskotece Dream Club przy popularnym Monciaku w Sopocie. Umówiły się na wypad do klubu z trzema kolegami: Pawłem, Markiem i Adrianem. Wieczór zapowiadał się atrakcyjnie, mimo że Iwona znała chłopaków krótko. Pawła, który tego wieczoru miał być jej partnerem, poznała trzy miesiące wcześniej. Trudno było ich uznać za parę. Iwona na pewno nie traktowała go jako swojego chłopaka, a i Paweł nie był zaangażowany w ten związek.
Zdarzenia, jakie miały miejsce w noc zaginięcia Iwony Wieczorek, śledczy odtworzyli na podstawie zeznań świadków, popartych wykazem połączeń telefonicznych oraz zapisem z monitoringu. Prześledźmy więc, co wydarzyło się w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku.
16 lipca 2010 roku, o 22.30 po Iwonę Wieczorek i Adrię S. przyjeżdżają Paweł P., Adrian S. i Marek O. Wspólnie jadą do Sopotu toyotą należącą do matki Pawła. Wiadomo, że o godzinie 22.59 znaleźli się w Żabce na alei Niepodległości, co potwierdził zapis z monitoringu. Kupili tam około dwóch litrów alkoholu (whisky oraz wódkę). Prosto ze sklepu pojechali na działkę babci Pawła. Mężczyzna zostawił tam znajomych, a sam pojechał odstawić samochód do babci (miał u niej nocować po imprezie) i wziąć od niej klucze do domu na działce. Wrócił po 15 minutach. „Rozpoczęli typową młodzieżową rozgrzewkę przed nocną imprezą, aby nie przepłacać za drinki w klubie. Była altanka, był ciepły letni wieczór, był alkohol, czyli wszystko, czego potrzeba, aby wprawić się w imprezowy nastrój” – pisała Marta Bilska w artykule „Pięć lat bez Iwony” („Reporter”, 5-6/2105).
Pili raczej ostro. Iwonie wyraźnie zaszumiało w głowie, gdyż o 23.48 wysłała esemesa do swojej przyjaciółki Katarzyny P., która bawiła się tej nocy na innej imprezie. Napisała: „Jestem pijana”.
Mimo że Iwona miała towarzystwo, to tego wieczoru często korzystała z telefonu. Pytała innych swoich znajomych, gdzie się znajdują i co robią. Jakby kogoś szukała, a nie chciała sama do niego zadzwonić.
Około północy wysłała do kolegi esemesa o treści: „Co robisz?”, na który on od razu odpowiedział: „Jestem w Krynicy”. Około 0.40 drugiego chłopaka, z którym znała się od dwóch miesięcy, zapytała: „Gdzie jesteś?”. Odpisał: „Jestem we Wrzeszczu, a Ty?”. Na to, już nic nie odpowiedziała.
Być może wypity w nadmiarze alkohol był przyczyną kłótni, do jakiej doszło na działce między Iwoną a Pawłem. Ale awantura tak samo szybko zgasła, jak wybuchła. Wieczorek wyraźnie nie najlepiej czuła się w towarzystwie, z którym miała spędzić ten lipcowy wieczór. Szczególnie irytował ją Paweł, choć chłopak starał się być miły. Jednak na jego względach nastolatce niewiele zależało. Myślami była przy innym mężczyźnie.
O północy wszyscy opuścili działkę i poszli na postój przy alei Niepodległości. Stamtąd pojechali taksówką pod lokal Mandarynka przy ulicy Bema w Sopocie. Tam jednak nie zabawili długo i pieszo ruszyli do Dream Clubu – popularnej sopockiej dyskoteki mieszczącej się w Krzywym Domku, gdzie bawią się turyści, bananowa młodzież, miejscowa śmietanka towarzyska, łowcy nastolatek oraz dziewczyny szukające szczęścia i pieniędzy.
Około 1.00 byli już na miejscu.
Adria podczas zeznań twierdziła, że w klubie nie piły z Iwoną żadnego alkoholu. Zatem nie było możliwości, by ktoś dosypał jej koleżance czegokolwiek do picia. Jednak – jak utrzymuje Adrian S. – dziewczyny wypiły jedno piwo na spółkę. Iwona spróbowała też soku ze szklanki Pawła. Było po niej widać, że wyraźnie nie ma ochoty na zabawę. Według niektórych denerwowało ją zachowanie Pawła, lecz naprawdę przyczyna złego humoru dziewczyny tkwiła gdzie indziej.
O 1.02 Iwona dostała esemesa od Magdaleny T. Koleżanka poinformowała ją, że jej były chłopak, Patryk G., bawi się z jakimiś dziewczynami w lokalu Banana Beach w Jelitkowie. Ta wiadomość wyraźnie ją zdenerwowała.
Początkowo cała grupka trzymała się razem. Po godzinie 1.00 jeden z kolegów poszedł do znajomego, który bawił się w pobliskim Clubie 70.
Jednak po esemesie z pytaniem od reszty towarzystwa: „Gdzie jesteś?”, wrócił do grupy. Gdy przyszedł, zauważył, że Iwona bawi się w gronie innych mężczyzn. Zdziwiło go jej zachowanie, gdyż tańczyła, z kim popadnie. Drugi z chłopaków też to zauważył i również był tym zaskoczony.
Wyraźnie było widać, że Iwona niezbyt dobrze czuje się w towarzystwie, z którym przyszła do klubu. Sprawiała wrażenie, że myślami jest gdzie indziej. Cały czas była podenerwowana. W pewnym momencie między Iwoną a Adrią miało nawet dojść do sprzeczki. Potem pojawiały się spekulacje, że była efektem zazdrości Iwony, gdyż koleżanka rzekomo powiedziała jej, iż zakochała się w jednym z towarzyszących im chłopaków. Jednak tego wieczoru Adria tańczyła głównie z Adrianem. A on na pewno nie był obiektem westchnień Iwony Wieczorek. Również Paweł P. niewiele ją obchodził.Co prawda przyszedł jako jej partner, ale się nią nie zajmował – nie rozmawiał i nie tańczył z Iwoną. W zasadzie w ogóle nie tańczył, tylko popijał piwo i ucinał pogawędki z ochroniarzami. Mówili ponoć o jakichś interesach. W końcu w klubie pojawiła się Ania, dziewczyna, którą Paweł znał i lubił. Zajął się rozmową z nią, co jednak nie wywołało żadnej reakcji Iwony. Bowiem Paweł – jak już wspomnieliśmy – był jej całkowicie obojętny.
– Iwona Wieczorek była bardzo zazdrosna, ale o swojego byłego chłopaka, Patryka G. A on był bardzo zazdrosny o nią. To były osoby, które niby się rozstały, a tak naprawdę wzajemnie im na sobie zależało – wyjaśnia relację między tą dwójką Marek Siewert, analityk z Komendy Głównej Policji, który zajmował się tą sprawą. – I to, że Iwona wyszła z klubu zdenerwowana, nie było spowodowane tym, że źle się tam bawiła, lecz dlatego, że ciągle myślała o Patryku. Gdy dostała esemesa od koleżanki, że Patryk bawi się z innymi dziewczynami w Banana Beach, trafił ją szlag. Postanowiła coś z tym zrobić. Prawdopodobnie dlatego sama poszła w stronę domu, gdyż miała nadzieję, że po drodze spotka Patryka.
Gdy około 2.00 Marek O. postanowił zmienić klub na Atelier, Iwona wyszła z nim wówczas na ulicę. Żaliła mu się, że nie ma ochoty bawić się dalej. Mimo to po pewnym czasie wróciła z Markiem do Dream Clubu. Jednak nie na długo.
O 2.50 Iwona ponownie wyszła z lokalu, a za nią podążyła reszta jej towarzystwa. Przed budynkiem Paweł próbował zatrzymać Iwonę. Chciał nawet przytulić, ale ona krzyczała, żeby ją puścił. Trudno się dziwić, że była agresywna ‒ Paweł na pewno nie był facetem, którego bliskości potrzebowała w tym momencie.
Chciała natychmiast wracać do domu, tak przynajmniej powtarzała. Znajomi starali się jej wytłumaczyć, że wrócą wspólnie. Jednak bez powodzenia. W końcu dziewczyna samotnie oddaliła się w kierunku sopockiego molo.
O tym, co działo się pod Dream Clubem, zeznała Stefania W. To kobieta, która tej nocy sprzedawała kwiaty pod sopockimi klubami:
„Około 3 w nocy byłam pod Krzywym Domkiem. Zaobserwowałam, jak wyszła z niego grupa osób. Wśród nich była znana mi ze zdjęć prezentowanych w mediach Iwona Wieczorek. Oni rozmawiali ze sobą. W pobliżu tej grupy zauważyłam stojących trzech mężczyzn – powiedziała w czasie przesłuchania kwiaciarka, której uwagę szczególnie zwrócił jeden z nich. ‒ Widać było, że on pożąda Iwony. Intensywnie wpatrywał się w nią, ale nie słyszałam, aby się do niej odezwał. Ten mężczyzna według mnie zachowywał się dziwnie i może mieć związek z zaginięciem Iwony Wieczorek. Jak go zobaczyłam, to sama się przestraszyłam”.
Kwiaciarka opisała go następująco:
„Był w wieku około 30-40 lat, wzrostu około 180 centymetrów, szczupłej budowy ciała, cerę miał bardzo bladą, włosy krótkie, jasne. Miał wystające kości policzkowe i charakterystyczną mimikę twarzy: przez skórę widziałam, jak poruszają się jego ścięgna i mięśnie. Ubrany był na jasno”.
Kobieta twierdzi, że gdy Iwona i jej znajomi wrócili do klubu, wówczas wszedł tam również ten mężczyzna ze swoimi kolegami:
„Widziałam także moment, jak Iwona Wieczorek po jakimś czasie ponownie wyszła z Krzywego Domku z grupą swoich znajomych. Nie widziałam wtedy po raz drugi mężczyzny, którego rysopis wcześniej podałam. Wówczas Iwona Wieczorek sprzeczała się z kimś. Następnie odeszła od tej grupy i poszła sama ulicą, ale nie wiem gdzie”.
Jednak gdy Stefanii W. odtworzono nagrania monitoringu z Dream Clubu, nie rozpoznała na nich mężczyzny sprzed budynku. Pokazano jej także zdjęcia z monitoringu, na których widać mężczyznę z ręcznikiem:
„Mam wrażenie, że ten »Pan Ręcznik« na okazanych mi fotografiach to ten sam, którego widziałam pod Krzywym Domkiem w Sopocie” – stwierdziła.
Na podstawie jej zeznań próbowano stworzyć portret pamięciowy mężczyzny z ręcznikiem. Jednak jak zauważa biegła Iwona Sieger:
„Podjęte próby odtworzenia wyglądu nie przyniosły rezultatu z uwagi na niemożność dobrania przez świadka kształtu jakichkolwiek elementów twarzy”.
Wobec tego biegła sporządziła rysopis na podstawie ogólnych informacji o wyglądzie mężczyzny, którego kwiaciarka widziała pod Dream Clubem. Ten rysopis policja upowszechniła jako portret pamięciowy mężczyzny z ręcznikiem.
Bezsprzecznie ustalono, że gdy Iwona szła nadmorskim deptakiem, kontaktowała się z Adrią i Adrianem. A także jednostronnie z Pawłem P., Katarzyną P. i Kamilem D.
Czy ktoś śledził Iwonę, szedł za nią krok w krok? Czy mógł to być jej morderca? Taka wersja znalazła się w jednym z artykułów opublikowanych w tygodniku „Polityka”, i przez pewien czas wzbudzała domysły oraz silne emocje. Niepotrzebnie, gdyż pojawienie się tak zwanego telefonu tożsamego nie miało nic wspólnego ze zniknięciem Iwony Wieczorek.
– Z tym telefonem wracała do domu Ania, ta dziewczyna, którą Paweł P. spotkał w Dream Clubie – wyjaśnia Marek Siewert. – To był zwykły przypadek, że ona podążała za Iwoną. Aczkolwiek jest to wątek całkiem ciekawy. Swego czasu dosyć wiodący, ale później w ramach śledztwa wyszło, że Paweł nie mógł tego zrobić. Nie miał takiej możliwości. No i jaki miałby motyw? Zresztą skąd miał wiedzieć, gdzie w danym momencie jest Iwona? Nikt z tej grupy, z którą wybrała się do klubu, nie wiedział, jak ma zamiar postąpić, dokąd mogła pójść.
W aktach sprawy czytamy, że po odejściu Iwony spod klubu Adria z chłopakami skręciła w boczną uliczkę, by zadzwonić do Iwony:
„Z tej uliczki kilkakrotnie dzwoniła do Iwony, namawiając ją, żeby wróciła, że na nią czekają. Iwona jednak twierdziła, że jest już pod domem (co nie było prawdą, bo minęło raptem kilka minut, jak się od nich oddaliła, i nie było takiej możliwości, aby dojechała do domu) (…). W czasie rozmów Iwona Wieczorek była obrażona i odrzucała każdą próbę kontaktu proponowaną przez Adrię. We trójkę zdecydowali, że pójdą w górę ul. Bohaterów Monte Cassino, bo być może Iwona poszła na kolejkę i ją spotkają. Gdy byli w okolicy dworca PKP w Sopocie, Adria ponownie zadzwoniła do Iwony Wieczorek i bezskutecznie starała się dowiedzieć, o co jej chodzi. Ostatecznie Adria postanowiła sama wrócić do domu taksówką. Jadąc taksówką, otrzymała od Iwony Wieczorek sms-y, żeby do niej zadzwoniła, i ona oddzwoniła do Iwony. Iwona powiedziała, że jest przy wejściu na plażę w Sopocie, drugie lub trzecie wejście od mola. Pisała: »Drugie wejście od molo, czekam«. O 3.33 Iwona Wieczorek wysłała Adrii sms o treści »o gówno mnie zaczepiają« – w tym czasie [Adria –red.] już jechała taksówką i praktycznie była pod domem w Gdańsku-Zaspie. Jeszcze kłóciły się przez telefon, kiedy Adria stała chwilę pod klatką schodową swojego bloku. Iwona Wieczorek zarzucała Adrii, że ją zostawiła w Sopocie.W czasie rozmowy telefonicznej o godzinie 3.36 ustaliły, że Iwony rzeczy, w tym klucze do mieszkania, Adria zostawi na balkonie, żeby Iwona mogła je wziąć w drodze powrotnej do domu. Adria wystawiła jej rzeczy na balkon, obok postawiła torebkę. O 4.00 wysłała jej sms, że wskazane przez Iwonę rzeczy położyła na balkonie swojego mieszkania (ten sms nie dotarł do Iwony). Wcześniej, w czasie rozmowy, Iwona uprzedzała Adrię, że rozładowuje jej się bateria w aparacie telefonicznym, więc ta nie zdziwiła się, kiedy urwał się pomiędzy nimi kontakt”.
Analiza logowania się telefonu komórkowego Adrii potwierdza, że o 3.40 dziewczyna była już w okolicy domu i później nie przemieszczała się. Policja stwierdziła potem, że z telefonu Iwony, który 19-latka miała tego dnia ze sobą, po jej zaginięciu nie wykonano żadnego połączenia.
Tymczasem ojczym Iwony zeznał, że 17 lipca 2010 roku obudził się około godziny 4.00 i słyszał przez otwarte okno głos Adrii. Pomyślał, że dziewczyna rozmawia z Iwoną i razem wracają do jej domu, gdzie miały nocować.
Natomiast matka Adrii potwierdziła, że o 7.00 rano 17 lipca 2010 roku, gdy jej córka już spała, weszła do jej pokoju i zauważyła leżącą na balkonie reklamówkę i czarną damską torebkę.
– Czy te rzeczy mają być na balkonie? – zapytała Adrię.
– Tak, Iwona po nie przyjdzie – odpowiedziała nastolatka i ponownie zasnęła.
Co działo się w tym czasie z chłopakami, którzy towarzyszyli Adrii i Iwonie w sopockiej dyskotece?
Wróćmy jeszcze do artykułu Marty Bilskiej „Pięć lat bez Iwony” z magazynu „Reporter”:
„W Sopocie jednak zostało jeszcze trzech towarzyszy wieczoru. Gdy Adria wsiadła do taksówki, chłopcy zadzwonili do kolegi, który wcześniej się odłączył, z pytaniem gdzie on jest. Powiedział, że już do nich wraca. Okazało się bowiem, że tam, gdzie poszedł – to znaczy do koleżanki, do lokalu Atelier – znajduje się teatr, a nie klub.
Przesłuchiwana dziewczyna potwierdziła, że brała wtedy udział w promocji w teatrze Atelier w Sopocie. Z chłopakami Iwona również wymieniała sms-y. O 3.49 padł jej – mocno tego wieczoru eksploatowany – telefon. I już nikt nie miał z nią kontaktu. Po chłopaków przyjechał natomiast kumpel, białym bmw. Około 3.50 odebrał ich spod baru Kebab, obok dworca PKP w Sopocie.
Według jego zeznań właśnie około tej godziny zadzwonili po niego, czy może przyjechać, gdyż są przy dworcu w Sopocie. Adrian poinformował go przez telefon, że są z nim też dwaj koledzy – wszyscy się znali, ponieważ brali udział w wyścigach samochodowych na terenie Trójmiasta.
Najpierw odwiózł Pawła pod dom babci w Sopocie – jak zeznał, był w domu około 4.00 – potem pozostałych kolegów: na osiedle Nowiec i na ul. Słowackiego, po czym około 4.25 wrócił do domu na Stogi, co potwierdza jego dziewczyna.
Z analizy miejsc logowania i billingów wynika, że w godzinach nocnych poruszał się na terenie Gdańska, Sopotu i Rumi, pokrywa się to z jego zeznaniami, że bierze udział w wyścigach samochodowych. Analiza ta potwierdziła również, że około 4.00 odbierał kolegów, jak i to, że po 4.25 przebywał w miejscu zamieszkania.
Paweł, będąc już u babci, sprawdził, czy Iwona kontaktowała się z nim na numer służbowy pozostawiony w mieszkaniu. Przełożył baterię do aparatu, który miał ze sobą, a który się rozładował, ponieważ nie miał tam ładowarki, i wtedy odczytał oczekujące wiadomości. Bezskutecznie próbował się skontaktować z Iwoną – jej telefon już nie działał. Wiedział, że lada moment może paść jej bateria, więc nie zdziwiło go to i poszedł spać. Godzinę powrotu Pawła do domu potwierdził jego dziadek, z logowań telefonu wynikało, że o 4.14 uruchomiony w domu telefon ponownie pojawił się w sieci.
W toku śledztwa badane były ślady biologiczne, zarówno w białym bmw, jak i toyocie – bez pozytywnego rezultatu” – zauważa Marta Bilska.
Policja stwierdziła potem, że z telefonu Iwony, który 19-latka tego dnia miała ze sobą, po jej zaginięciu wykorzystany do wykonania jakiegokolwiek połączenia.
Co dalej działo się z nastolatką? Akta sprawy nie dają odpowiedzi na to pytanie.
O godzinie 4.12 kamery monitoringu po raz ostatni zarejestrowały Iwonę nieopodal lokalu Bacówka. To informacja znana i potwierdzona.
Jaką drogę do domu mogła wybrać nastolatka?
–Jeżeli chodzi o drogę, którą mogła wracać, to myślę, że odbiła od ulicy przez park Reagana. Często tam chodziłyśmy. Nie widzę powodu, żeby miała iść aż do mola w Brzeźnie. Przez park jest prosta droga. Jakieś 200 metrów, i wychodzi praktycznie na swój dom – powiedziała śledczym Katarzyna P., koleżanka zaginionej.
– Jaka mogła być droga do domu Iwony Wieczorek? – zapytał śledczy byłego chłopaka Iwony.
– Według mnie, jakby chciała pójść pieszo, to albo zejście numer 55, albo 58 – odpowiedział Patryk G.
Śledczy ustalili, w jakich miejscach, lokalach oraz na posesjach – znajdujących się na trasie przypuszczalnego powrotu Iwony Wieczorek do domu – był zamontowany monitoring.Przejęto nagrania z kamer i poddano je analizie.
Prokurator Aleksandra Badtke tak opisuje te działania:
„Zabezpieczono między innymi nagrania z kamery nr 5 usytuowanej koło wejścia nr 63 na plażę (koło lokalu Chilly Villy, zwanego wcześniej Bacówka, w Jelitkowie). O godzinie 4.12 kamera zarejestrowała idącą samotnie młodą dziewczynę, pewnym, równym i zdecydowanym krokiem. Rodzina i znajomi rozpoznali, iż tą kobietą jest z całą pewnością Iwona Wieczorek. Jest to ostatnie nagranie, na którym zarejestrowano Iwonę Wieczorek”.
Jak ustalił biegły, Iwona, idąc tym samym tempem, w godzinę mogła pokonać odległość od 4500 do 4800 metrów. Przeprowadzono także eksperyment procesowy przy wejściu nr 63 na plażę. Miał on na celu ustalenie, czy gdyby Iwona Wieczorek nie skręciła w stronę plaży lub ulicy Piastowskiej, to obracająca się kamera zarejestrowałby ją, jak idzie alejką prosto, w stronę domu. Z eksperymentu wynika, iż Iwona mogła się przemieścić w dowolnym kierunku, nie będąc ponownie uchwycona przez tę kamerę. Mogła zatem również pójść prosto.
„Przesłuchano osoby, ustalane w oparciu o nagranie z monitoringu, które znajdowały się koło wejścia nr 63, w czasie gdy Iwona samotnie wracała w stronę domu” – dodaje prokurator.
Od domu dzielił ją tylko kawałek promenady oraz pas parku Reagana. Dziewczyna idzie boso. Buty trzyma w ręku, ma na sobie dwukolorowe ubranie i bransoletkę na prawym nadgarstku, niesie torebkę. Jej chód jest dynamiczny.
– Monitoring z okolicy wejścia na plażę numer 63 to ostatni ślad po Iwonie. Z ujęcia z kamery nie wynika, w którą stronę poszła i dokąd dotarła. Mogła się udać w dowolnym kierunku, co potwierdził eksperyment przeprowadzony na podstawie cyklu obrotowego kamery. Natomiast monitoring z klubu Banana Beach nie zarejestrował zaginionej – mówi prokurator Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Idąc deptakiem, nastolatka mogła spotkać kogoś znajomego, na przykład osoby wracające z urodzinowej imprezy odbywającej się nad stawem w parku. Wydaje się to bardzo możliwe, gdyż z analizy Marka Siewerta wynika, że Iwona, idąc z Sopotu do wejścia numer 63, prawdopodobnie zatrzymała się gdzieś po drodze. Wskazuje na to ocena czasu pokonania tego odcinka przez dziewczynę. Według analityka KGP o tej godzinie powinna być już co najmniej kilometr dalej (…).
Janusz Szostak