

Gwałtowne protesty wybuchły wczoraj w Hackney, we wschodnim Londynie. Wzburzony tłum podpalał na ulicy materace, demolowano sklepy i samochody, rzucano w policję „koktajlami Mołotowa”.
To protesty po śmierci 20-letniego Rashana Charlesa, który zginął w czasie pościgu policyjnego. Tłum zaczął zbierać się wieczorem w piątek. Młodzi mężczyźni zapalali materace na środku drogi, wokół krążyły policyjne samochody.
Wcześniej demonstranci zagrodzili – koszami na śmieci, płonącymi materacami itp. – część drogi Kingsland, blisko miejsca, w którym przed tygodniem zginął 20-latek. Witryny wielu sklepów i samochody pozostawione na Kingsland High Street zostały zniszczone. Miejscowi przedsiębiorcy zamknęli bary i restauracje, zsunęli żaluzje, blokując klientom wejście do środka.


W celu zneutralizowania przemocy we wschodnim Londynie, zostały tam wysłane liczne oddziały policji, w tym funkcjonariusze na koniach oraz z psami policyjnymi. Nad wschodnim Londynem widać też krążące helikoptery
Scotland Yard poinformował: „Wiele przedmiotów, w tym płonących butelek zostało rzuconych w oficerów przez uczestników w protestu”.
Scotland Yard twierdzi, że nadal monitoruje sytuację, a wiele pojazdów policyjnych jest zaparkowanych w pobliżu.
W piątek wieczorem władze poinformowały, że będą dokładnie badać okoliczności śmierci Rashana: „Sprawdzimy czy istnieje wskazanie, że mogło dojść do wykroczenia lub przestępstwa”.
Obecne zamieszki dorównują zajściom z 2011 roku, które zostały wywołane, gdy w policyjnej strzelaninie w Tottenhamie zginął 29-letni Mark Duggan.
eps