Oprawca omal nie obciął Samancie głowy. Najpierw z zimną krwią poderżnął jej gardło, potem porzucił ciało w lesie. Nawet nie próbował ukryć. Dziewczyna leżała twarzą do ziemi. Była ubrana, na głowę miała naciągnięty kaptur od bluzy. Na nogach tylko jeden but. Spod kaptura wystawały jej długie blond włosy.  Do dziś morderca jest na wolności.

 Samanta miała zaledwie 16 lat. Pełna życia, otwarta, trochę szalona. Niczym się nie wyróżniała. Razem z matką i ojczymem mieszkali w maleńkiej wsi Jasienie, niedaleko Opola. Kobiecie z trudem przychodzi  wspomnienie ostatniego dnia, gdy widziała córkę żywą.

Nocna ucieczka

 Pamięta, że bardzo się pokłóciły. Zaraz potem dziewczyna wyszła z domu. Właściwie wybiegła. Nawet nie zdążyła jej zatrzymać. Poszło o drobiazg. Telefon, który Samanta kupiła wbrew swojej matce. Kiedy wieczorem weszła do pokoju córki, zobaczyła, że dziewczyna chowa go pod kołdrą. Przyznaje, że bardzo się zdenerwowała, bo nie wiedziała skąd Samanta wzięła pieniądze. Wyrwała komórkę, by sprawdzić jej kontakty.

– Obiecałam, że dostanie telefon, ale pod warunkiem, że będę mogła wiedzieć, z kim rozmawia, bo bałam się o nią. Kiedy zobaczyłam, że ma komórkę bez mojej zgody, wpadłam we wściekłość. Zaczęła się awantura, nie mogę sobie darować, że tak się uniosłam – opowiada zaciskając ręce matka Samanty.

Zanim dziewczyna wybiegła z domu, poprosiła siostrę, by jej nie wydała: – Tylko pięć minut – mówiła Ramonie, by ta zajęła czymś matkę. Tyle wystarczyło, aby zdążyła uciec.

Prosto z domu Samanta pobiegła do swojej koleżanki. Chciała się wyżalić. Z rozmowy nic nie wyszło, bo dziewczyna już spała. Pożegnała się z jej mamą i wyszła. Prawdopodobnie chciała dotrzeć na dyskotekę do pobliskiej miejscowości. Ostatni raz widziano ją przy drodze. Wyglądało tak, jakby na kogoś czekała. Czy łapała „stopa”, czy siłą została wciągnięta do samochodu? Nie wiadomo.

Myślałam, że ona się ze mną droczy, że zaraz przyjdzie, po kilku minutach wybiegliśmy za nią – wspomina matka. W panice matka od razu zadzwoniła na komisariat. Dziewczyny szukano całą noc. Rodzina znajomi i policjanci.

 Brutalna egzekucja

 Dwa dni później, ciało dziewczyny znajduje w lesie pracujący tam drwal. Najpierw myśli, że to pijak, który po kilku głębszych uciął sobie drzemkę. Podchodzi bliżej i dostrzega wystający spod gałęzi but, kilka kroków dalej leży ciało młodej kobiety. Żadnych śladów krwi. Tak, jakby ktoś ją po prostu wyrzucił, zwyczajnie pozbył się zwłok.

Dlaczego zabił? Na ciele Samanty nie znaleziono śladów gwałtu. Ale kilka godzin przed śmiercią doszło do zbliżenia, być może z kimś kogo 16 -latka znała. Bez żadnych podejrzeń wsiadła do samochodu. Kilka drinków, miła rozmowa, która przyjęła niespodziewany obrót. Niewykluczone, że był to ktoś, kogo dziewczyna znała z portali społecznościowych. Śledczy ustalili, że Samanta miała bogatą przeszłość w sieci. Utrzymywała kontakty z mężczyznami z całej Polski. Dużo starszymi.

Czy tej nocy planowała coś, o czym nikt nie wiedział?

– Może tajemnicze spotkanie z wirtualnym znajomym – zastanawia się jej koleżanka, do której Samanta zapukała po kłótni z matką. Do dziś ma wyrzuty sumienia,  że gdyby tej nocy nie zasnęła wcześniej, to nic by się nie stało. Obie przyjaźniły się, choć przyznaje, że Samanta zawsze miała swoje tajemnice. Czasem wyrzucała z siebie to, co ją trapiło, ale zdawkowo, bez szczegółów.

Matce też się nie zwierzała. O tym, że Samantę mocno pochłaniają wirtualne znajomości, dowiedziała się przeglądając jej konto w Internecie. Kilka kontaktów nawet skasowała, bo wydały jej się podejrzane. Ale dziewczynę matczyna troska irytowała. Stała się opryskliwa, w tajemnicy przed matką kupiła komórkę.

– I ten makijaż, który ciągle poprawiała – wspomina Ramona, siostra Samanty. Zaczęła się stroić, dbać o siebie, z niepozornej dziewczynki zamieniła się w wyzywającą kobietę. W telefonie miała zapisany kontakt „Kochanie”. Matka nie wiedziała, że miała chłopaka. O znajomości z Adrianem wiedziała jej koleżanka.

– Był z sąsiedniej miejscowości, trochę starszy i szalenie zazdrosny – mówi. Często się kłócili, zwykle o narkotyki. Chłopak był dilerem. Samanta chciała, by z tym skończył. Po kolejnej awanturze powiedziała dość i odeszła. To było na krótko przed jej śmiercią. Chłopak szybko znalazł się w kręgu podejrzanych. Ale miał alibi. Śledczy znaleźli świadków, którzy potwierdzili, że tej nocy nigdzie nie wychodził. Sprawdzili teren wokół domu, gdzie przebywał. Przesłuchali jego znajomych. Żadnego punktu zaczepienia.

– Chłopak miał motyw, został odrzucony, ale ten wątek możemy wykluczyć  – mówi  prokurator Lidia Sieradzka.

Prześledzono też wszystkie wątki wirtualnych znajomości Samanty. Było tego sporo. Mężczyźni szukający w Internecie rozrywki, dla zabicia czasu, nic więcej.

 Policjanci utknęli w miejscu, żadnych nowych tropów, żadnych sygnałów.

Może psychopata?

 Jest  coś, co daje nadzieję, że morderca 16-latki nie pozostanie bezkarny. Porzucając ciało zabójca zostawił swoje ślady biologiczne. Policja nie natrafiła na razie na jego trop. DNA sprawcy nie ma w policyjnej bazie.

Kryminolodzy stworzyli portret psychologiczny zabójcy. Ich zdaniem to osoba o silnych zaburzeniach osobowościowych. Być może pochodzi z lokalnego środowiska lub okolicy. Dużo wskazuje na to, że znała Samantę. Ciosy zadawane dziewczynie mogą  świadczyć o tym, że 16-latka nie była jego przypadkową ofiarą. Oprócz rany szyi, miała przecięty policzek, rozerwaną połowę ucha, dziurę w dłoni. Taka siła rodzi się w silnych emocjach. Być może sprawca miał konflikt z zamordowaną, o którym wiedział tylko on i ona. Teza o seryjnym mordercy, który kolekcjonuje ofiary, jest mało prawdopodobna. Policjanci prześledzili podobne zdarzenia z całego kraju.  Nie trafili na żaden ślad, nic, co wskazywałoby na zbliżony sposób działania sprawcy.

Bestialska, pozbawiona motywu zbrodnia wstrząsnęła mieszkańcami maleńkiego Jasienia. Koledzy ze szkoły, do której chodziła Samanta, do dziś nie mogą uwierzyć w to, co się stało.  Za kilka dni miała odebrać świadectwo ukończenia szkoły. Tak się cieszyła. Matka 16 -latki każdego dnia zadaje sobie te same pytania: czy Samanta zginęła, bo zobaczyła coś, czego nie powinna, czy to był jakiś zwyrodnialec z drugiego końca Polski, czy może zabił ją ktoś z zemsty, zawiedzionej miłości?

Wszystkie te pytania pozostają wciąż bez odpowiedzi.

Czy czas, który zwykle zaciera ślady zbrodni, w tym wypadku obróci się przeciwko sprawcy?

Beata Oleś

 

 

 

 

Zobacz również: