Karolina Siwek, wówczas uczennica siódmej klasy szkoły podstawowej, zaginęła 4 czerwca 1999 roku w miejscowości Połaniec (woj. świętokrzyskie). Miała zaledwie 14 lat. Ostatni raz była widziana pod sklepem w towarzystwie starszego chłopaka. Do dnia dzisiejszego nie udało się ustalić, co stało się z Karoliną. Mija 20  lat od niewyjaśnionego zniknięcia nastolatki.

 Na starych fotografiach widać szczupłą, ciemną blondynkę o piwnych oczach, to Karolina. O nastolatce opowiada mi jej mama, Zofia Siwek: – Zazwyczaj wesoła i zadowolona, dobra uczennica.

W siódmej klasie pojawiły się pewne problemy: 14latka stała się smutna, zamknęła się w sobie, opuszczała lekcje oraz miała gorsze oceny. – Powtarzała, że nadrobi zaległości i wszystko będzie dobrze… – wspomina mama zaginionej.

Rodzina uważała, że były to typowe trudności wynikające z wchodzenia w wiek dojrzałości. Zaginięcie Karoliny zmieniło ich myślenie, nieustannie zastanawiają się nad zmianą w zachowaniu ich dziecka: – Czy odmiana ta była spowodowana kłopotami, jakie miała Karolinka? Może nie wiedziała, jak sobie z nimi poradzić, może ktoś jej coś naobiecywał, a może jeszcze coś innego. Tego nie wiemy…

Zła znajomość

Był piątek 4 czerwca 1999 roku, Karolina wyszła do szkoły, zajęcia rozpoczynały się o 7.50. Wiadomo, że do szkoły nie dotarła, tego dnia wagarowała.

Około południa wróciła do domu, zostawiła plecak z książkami i ponownie wyszła około godziny 14. Potem Karolina była widziana przez znajomych w Połańcu. W dniu zaginięcia nastolatka spotkała się z Piotrem B. Był kilka lat starszy od Karoliny, mieszkał wówczas w Połańcu.

Tego dnia spotkali się dwukrotnie: około godziny 11 i  14. Z ustaleń wynika, że dziewczyna i jej starszy kolega odurzali się klejem.

– To była zła i nieodpowiednia znajomość – tłumaczy mi Zofia Siwek. Podczas spotkania z nastolatką Piotr B. był rzekomo agresywny, niszczył drzewa oraz wypowiadał groźby. Do kogo były skierowane? Zapytałam o to  mamę zaginionej.

– Dowiedziałam się o tym, ale nie bezpośrednio. Koleżanki niewiele chciały mówić, były nieletnie. Może nie chciały się przyznać, że przebywały w dniu zaginięcia z Karoliną, a może obawiały się rodziców.

Podobno Karolina i Piotr widzieli się tego dnia przy Kopcu Kościuszki. Możliwe też, że Karolina w dniu zaginięcia była w okolicznym lasku, który znajduje się w bliskiej odległości od szkoły i bloku, w którym dziewczynka mieszkała. Trudno do końca odtworzyć, gdzie nastolatka przebywała tego dnia.

Ostatnim miejscem, w którym widziano Karolinę, był sklep u Nowaka na ul. Czarneckiego. Faktem jest, że chłopak rozstał się w tym miejscu z Karoliną. Było to około 16. 17. Nie jest znany powód ich rozstania, nie wiadomo także, co Piotr robił przez resztę dnia. – Jego wypowiedzi były niespójne i lakoniczne – stwierdza pani Zofia.

Dokąd Karolina udała się potem? 14latka nie zabrała żadnych rzeczy osobistych, ani pieniędzy. W dniu zaginięcia ubrana była w granatowe sztruksy, fioletową podkoszulkę i białe adidasy.

Piotr B. do niczego się nie przyznał, a dowodów przeciwko niemu nie było.

 Na wagarach

 – Córki nie było w domu, jak przyszłam z pracy po godzinie 15. Zaniepokoiło nas, że długo nie wraca, wieczorem zaczęliśmy się martwić. Karolinka nie wróciła na noc do domu. Zastanawialiśmy się, co się stało, gdzie jest? – opowiada o zdarzeniach mama 14latki. – Dzwoniliśmy do jej koleżanek, ale żadna nic nie powiedziała. Rano znowu pytaliśmy, usłyszeliśmy, że albo jej wczoraj nie widziały, albo, że nic nie wiedzą – dodaje kobieta.

W niedzielę, 6 czerwca 1999 roku, rodzina udała się na miejscowy komisariat, żeby zgłosić zaginięcie dziewczynki, lecz policjanci zasugerowali, żeby przyjść następnego dnia. – Policja oficjalne zgłoszenie przyjęła później, było to w poniedziałek 7 czerwca 1999 roku. Twierdzili, że takie są przepisy – mówi mama zaginionej.

Według relacji Zofii Siwek, początkowo działania były bardzo opieszałe. Mama dziewczynki stwierdza, że komunikat policji o zaginięciu jej dziecka dopiero po jakimś czasie został rozesłany dalej. Dodaje także, że komisariat w Połańcu nie posiadał komórki zajmującej się zaginięciami, uważała, że sprawą powinna niezwłocznie zająć się Komenda Wojewódzka Policji.

– Na własną rękę wysyłałam zdjęcie z krótką informacją o zaginięciu do wszystkich Komend Wojewódzkich. Mój prywatny komunikat był odbierany różnorodnie: jedni przyjmowali zgłoszenie, inni twierdzili, że o tym powinna informować policja – wyjaśnia mi mama Karoliny.

Dopiero na przełomie stycznia i lutego 2000 roku rodzina otrzymała telefon z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.

– Pani, która później zajmowała się przez jakiś czas zaginięciem córki, zadzwoniła właśnie po otrzymaniu mojego komunikatu, dopiero wtedy nawiązałyśmy współpracę. Funkcjonariuszka skontaktowała się również z miejscowym komisariatem, aby potwierdzić moją wersję – stwierdza Zofia Siwek.

 Tajemnicze kwestie

Wokół tej historii pojawiają się także niejasne wątki.

 – W zeszycie córki odnalazłam adres do Grzegorza N., lecz nie było to pismo Karolinki – opowiada Zofia Siwek. Był to niepokojący sygnał, gdyż Grzegorz N. mieszkał w Płocku, który jest oddalony od Połańca o ponad 300 kilometrów. Chłopak był starszy od Karoliny o około 23 lata. Adres Karolina mogła otrzymać od Piotra B., lecz nie udało się tego zweryfikować.

– Policjantka sprawdziła, że faktycznie osoba taka istnieje i potwierdziła, że chłopak jest starszy od córki. Niestety, do dnia dzisiejszego nie udało się ustalić, skąd ten adres był w zeszycie córki – wspomina mama Karoliny.

Grzegorz N. zeznał ponoć, że nie znał Karoliny. – Nic w tej kwestii nie ustalono, nie wiem nawet, czy policja rozmawiała z Grzegorzem, czy z jego ojcem, ponieważ chłopak podobno wyjeżdżał do Niemiec. Policja stwierdziła także, że jest nienotowany – relacjonuje Zofia Siwek.

Do chwili obecnej nie udało się ustalić więcej odnośnie znajomości Karoliny i Grzegorza. Rodzina nieustannie zastanawia się, czy Grzegorz N.  coś ukrywa oraz czy ma związek z zaginięciem Karoliny.

Mało prawdopodobne wydaje się, żeby dziewczyna świadomie uciekła z domu, gdyż  nie zabrała żadnych rzeczy. Informacja o przypuszczalnej ucieczce nie jest potwierdzona. Czy koleżanki mogły o tym wiedzieć? Zapytałam o to mamę zaginionej.

 – Dobra koleżanka powinna o tym powiedzieć, zasugerować chociaż o zamiarach córki nam, wychowawczyni, czy nawet pedagogowi szkolnemu. Może wtedy wspólnie udałoby się porozmawiać, wyjaśnić zaczerpnąć fachowej porady i nie dopuścić do tej tragedii.

Anna, koleżanka Karoliny uciekła z domu z 5 na 6 czerwca 1999 roku. Czy jej ucieczka mogła mieć związek z zaginięciem Karoliny? Rodzina starała się zdobyć informacje na ten temat, lecz bezskutecznie.

Podobno Karolina w dniu zaginięcia mogła spotkać się też z Kamilem Z. (miał wtedy około 17 lat). – Córka znała Kamila, ponieważ mieszkał i chodził do szkoły w Połańcu, ale również niczego nie udało się ustalić – mówi mama Karoliny.

Pełna mobilizacja

Rodzina prowadziła intensywne poszukiwania, podejmowano szeroko zakrojone działania, angażowano prasę, radio i telewizję, a także znajomych. Rodzina zgłaszała się do fundacji Itaka, programu „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie” oraz programu „997”.

1

Każdy ślad i trop bliscy przekazywali policji, która zapewniała, że będzie informacje sprawdzać. Rodzina starała się  również weryfikować otrzymywane sygnały: – Na początku było dużo telefonów i informacji. Zdajemy sobie sprawę, że mogły być fałszywe, może ktoś sobie żartował. Ale może wśród nich był jakiś prawdziwy, którego nie udało nam się sprawdzić? Każdy telefon zapisywaliśmy: dzień, godzinę oraz informacje, następnie przekazywaliśmy te wiadomości policji. Gróźb nie było.

Jasnowidze prezentowali różnorodne hipotezy, m.in. kierowali trop wokół wody, wskazywali na uprowadzenie, jedni twierdzili, że Karolina żyje, inni zaprzeczali owej tezie.

 – W takiej chwili człowiek chwyta się wszystkiego, znajomi poradzili jasnowidzów. Kontaktowaliśmy się różnie: osobiście lub przez telefon. Przedstawiono różne wizje, lecz nieskuteczne, ponieważ nic w dalszym ciągu nie wiemy o losie Karoliny – tłumaczy mi mama zaginionej.

Założenie strony internetowej poświęconej zaginięciu Karoliny też nie przyniosło efektów: – Do dnia dzisiejszego nie mamy żadnej, prawdziwej informacji dotyczącej córki – mówi Zofia Siwek. Rodzina publikowała zaginięcie na portalach społecznościowych, również bez skutku.

Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Komendy Głównej Policji wykonało progresję wiekową w 2006 roku. Postarzono Karolinę o 8 lat, zaprezentowano jej domniemany wygląd w wieku około 21 lat.

Czy mieszka w Gdańsku?

Rodzina otrzymywała rozmaite informacje na temat Karoliny. Twierdzono, że była widziana m.in. w Warszawie. Do rodziny zgłosiła się także kobieta, która rzekomo widziała Karolinę w biurze paszportowym w województwie podkarpackim – dziewczyna była w towarzystwie innych osób: – Kobieta dzwoniła do nas około 3-4 razy, twierdziła, że rozpoznała córkę. Pierwszy raz zadzwoniła po tym, jak ukazał się komunikat w prasie bez zdjęcia. Następny telefon był po programie „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”, później były następne. Powiedziałam tej pani, żebyśmy się spotkały na jej warunkach, sugerowałam powiadomienie najbliższego komisariatu policji, wtedy telefony się skończyły. Kobiety nie namierzono, w biurze paszportowym też nic nie udało się  ustalić – opowiada mi mama zaginionej.

Podczas zbierania materiałów do tego artykułu, na jednym z forów odnalazłam informację, wskazującą, że Karolina (lub osoba bardzo podobna do Karoliny) może mieszkać w gdańskiej dzielnicy Nowy Port: – Tak, mamy taką informację, również była sprawdzana – relacjonuje pani Zofia.

– Przypuszczeń, spekulacji i gdybań jest wiele. Jaka jest prawda, nie wiemy. Tyle lat nie ma żadnej prawdziwej wiadomości, wszystko mogło się wydarzyć, nie natrafiono na ciało, przecież się nie rozpłynęła, coś okropnego się wydarzyło – stwierdza mama Karoliny. Kobieta dodaje: Jest nadal bardzo ciężko żyć w tej nieświadomości, jaki los spotkał naszą córkę, nawet najgorsza prawda jest lepsza od niepewności.

Na chwilę obecną nie ma żadnych nowych działań podejmowanych przez policję, mama Karoliny otrzymała informację z Komendy Wojewódzkiej Policji, że sprawa zostanie wznowiona, jeśli pojawią się nowe okoliczności.

Do dnia publikacji artykułu otrzymałam lakoniczne informacje z policji. – Osoba w dalszym ciągu w systemach policyjnych jest zarejestrowana jako osoba zaginiona – stwierdził rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Kielcach, kom. Kamil Tokarski. Jednakże na stronie internetowej świętokrzyskiej policji nie odnalazłam komunikatu o Karolinie pośród osób zaginionych. Oficer zaznaczył, że w sprawie szczegółów powinnam skontaktować się z Komendą Powiatową Policji w Staszowie.

– Policja w Staszowie prowadziła działania po zaginięciu nieletniej Karoliny Siwek, lecz po około 6 miesiącach sprawa została przekazana do Kielc – tłumaczy asp. Mariusz Domagała z Komendy Powiatowej Policji w Staszowie.

Zofia Siwek przyznaje, że w jej odpowiedziach na moje pytania pojawia się dużo niedomówień, niedokończonych zdań, znaków zapytania. Tłumaczy mi, że taka jest sytuacja jej rodziny: przez tyle lat nie udało się nic ustalić, wyjaśnić, dowiedzieć.

– Tak bardzo byśmy chcieli, żeby wreszcie udało się coś prawdziwego dowiedzieć. Prawdopodobnie prawda, o ile kiedykolwiek ją poznamy, może być bardzo bolesna – podsumowuje ze smutkiem mama Karoliny.

 Monika Jońska

Zobacz również: