
Zajmując się dziennikarstwem kryminalnym ma się do czynienia ze zbrodniami okrutnymi. Dziennikarz poznaje fakty, przepytuje świadków, zdobywa informacje, by w końcu napisać tekst, a potem jak najszybciej wyrzucić z pamięci okrutne szczegóły zbrodni, ale wśród relacjonowanych zabójstw są takie, o których zapomnieć szczególnie trudno. Do takich zaliczyć należy morderstwo żony, dokonane przez Jacka D. w obecności własnego, 6-letniego syna.
Niestety skazany na dożywocie morderca nie ułatwia nam zadania i przypomina o sobie – składając kuriozalny wniosek do sądu o prawo do spadku po zamordowanej przez siebie kobiecie. Chce odebrać majątek synowi, któremu zabił matkę.
Krótkie szczęście
Początkowo małżeństwo państwa D. wyglądało jak historia z brazylijskiej telenoweli. Byli młodzi, piękni i bogaci. W niewielkiej Środzie Wielkopolskiej, położonej blisko Poznania, wszyscy ich znali a wielu zazdrościło odniesionego sukcesu. Młode małżeństwo miało jasno określone zadania. Ona zajęła się biznesem, prowadziła salon fryzjerski, do którego dzięki jej wyjątkowym zdolnościom ustawiała się kolejka chętnych klientek. Interes prosperował tak świetnie, że mąż pracujący dotąd jako kierowca tira, mógł zrezygnować z pracy i zająć się wychowaniem syna.
Jednak idylla trwało krótko. Jackowi D. niczego nie brakowało, miał piękną żonę, syna, dom i samochody, ale jemu zamarzyło się życie playboya.
Gdy żona ciężko harowała w salonie fryzjerskim, a syn był w przedszkolu, to on czas i pieniądze tracił na dziewczyny. Do zdradzanej żony coraz częściej docierały sygnały, że mąż dorabia jej rogi. Początkowo nie chciała w to uwierzyć, ale któregoś dnia zostawił on włączony laptop. Ciągle zakochana i dręczona obawami przejrzała jego zawartość. Wtedy okazało się, że jej małżonek jest prawdziwym seksoholikiem i zboczeńcem. Z wieloma kobietami umawiał się na szybki seks. Mało tego, potrafił swoje łóżkowe orgie nagrywać. Biedna kobieta natrafiła na wiele takich filmów. W jednej chwili jej świat się zawalił. Mężczyzna, którego kochała, okazał się kłamcą i zboczeńcem. Nie miała innego wyjścia, jak skończyć z takim związkiem.
Początkowo żyli w separacji, może kobieta łudziła się, że dla dobra dziecka Jacek się zmieni. On jednak, pomimo wyznań miłości, ciągle umawiał się z innymi kobietami i w końcu Agnieszka zdecydowała się złożyć w sądzie wniosek o rozwód i opiekę nad dzieckiem. Perspektywa utraty majątku pchnęła męża do tragicznych rozwiązań.
Wtajemniczył syna w podstępny plan skompromitowania Agnieszki jako matki. Otóż kiedy mały Jacek (syn po ojcu dostał takie samo imię) znajdował się pod opieką matki, to miał on poczęstować ją sokiem, w którym rozpuszczona była amfetamina. Plan był prosty – powiadomić policję, że wyrodna matka będąc pod wpływem narkotyków, opiekuje się dzieckiem. Na szczęście kobiecie dziwny smak soku wydał się podejrzany, a syn pytany o szczegóły zaczął się dziwnie zachowywać, więc na wszelki wypadek Agnieszka zawiozła butelkę na policję. Wkrótce okazało się, że policyjni laboranci wykryli duże ilości narkotyku.
Na oczach dziecka
Od tego momentu Jacek D. przestał udawać potulnego baranka, zakochanego i walczącego o uratowanie związku. Szybko zamienił się w brutala, który zdolny był do awantur, wyzwisk, bijatyk, a nawet straszenia śmiercią.
Zdesperowana kobieta nie miała wątpliwości, że małżeństwa nie uda się uratować. Wszelkie przejawy agresji męża zgłaszała na policji. Została założona niebieska karta dla osób zagrożonych przemocą domową. Policjanci odebrali Jackowi D. prawo do posiadania broni, lecz na tym skończyło się ich działanie. Proces o podrzucenie w soku amfetaminy nie rozpoczął się. W tym samym dniu, kiedy Jacek D. był przesłuchiwany przez prokuratora w tej sprawie, doszło do tragedii.
Jacek D. wykorzystał swoją kochankę Magdalenę M. do wywabienia żony z domu. Siłą wsadził ją do auta. Agnieszka broniła się, zdołała nawet mocno ugryźć napastnika w palec. Policjanci zabezpieczyli ślady krwi w garażu. Potem zawiózł kobietę do ich drugiego domu, nad zakładem fryzjerskim, gdzie czekał ich 6-letni syn. Razem pojechali do lasu pod Środą Wielkopolską. Tam okrutny zabójca udusił żonę na oczach dziecka i upozorował porwanie przez bandytów.
W całą akcję wtajemniczony został syn. To on zadzwonił na policję i poinformował o porwaniu rodziców. Policjanci, którzy przyjechali we wskazane przez dziecko miejsce, znaleźli trzy osoby przywiązane do drzewa. Agnieszka niestety już nie żyła. Jej nagie ciało zwisało bezwładnie przywiązane do drzewa.
Jakim zwyrodnialcem trzeba być, żeby zmusić dziecko do oglądania śmierci własnej matki. Mały Jacek był tak zmanipulowany przez ojca, że podczas przesłuchań cały czas opowiadał jedną historię – nieznani sprawcy porwali ich rodzinę i wywieźli do lasu.
Tak samo opowiadał ojciec. Dla niego było jasne, że za morderstwo odpowiadała mafia, która chciała się zemścić za to, że Agnieszka nie chciała płacić haraczu.