Ta historia kryje w sobie niewyjaśnioną zbrodnię. Mężczyzna wychodzi z domu i znika. Nie ma ciała, nie ma sprawców. Nad wyjaśnieniem tej sprawy pracowali policjanci z pierwszego w Polsce Archiwum X w Krakowie. Nie rozwikłali zagadanki zniknięcia Ryszarda K., bo nastąpiło przedawnienie.
Przed zaginięciem mężczyzna mieszkał w wiosce pod Koszycami, przeniósł się tu z Krakowa do swojej drugiej żony. Był z zawodu elektrykiem, ale dorabiał sobie także jako malarz pokojowy. Jak to się mówi, lubił zaglądać do kieliszka. Z tego ostatniego powodu często dochodziło do rodzinnych awantur. Czy tak też było tym razem, tego nie wiadomo.
Pewne jest tylko to, że w czerwcu 1980 roku Ryszard K. zniknął. Miał wówczas 32 lata. Powiadomieni o tym milicjanci z Koszyc zaczęli poszukiwania. Śledczy nie ustalili prawdziwych okoliczności zaginięcia. Milicjanci też się nie popisali, gdyż zgubili akta sprawy (!).
– Z treści rozmów z przesłuchiwanymi osobami wynikało, że Ryszard K. nie zaginął lecz został pozbawiony życia – opowiada jeden z policjantów, pracujący przy tej sprawie. – Nikt jednak nie wiedział, kto to mógł zrobić i gdzie jest ciało.
Dopiero 14 czerwca 2007 roku krewne zaginionego – Agata Z. i Krystyna N. poprosiły o pomoc krakowskie Archiwum X. Śledztwo ostro ruszyło.
Mocnym dowodem okazał się list rzekomo napisany przez Ryszarda K. Był on datowany na czerwiec 1980 roku, z pieczątką pocztową z … Koszyc. Czytamy w nim: „Droga rodzino. Proszę się nie martwić o mnie, nie szukać, wyjechałem ale niedługo wrócę, bo nie chcę pracować tak ciężko i nie radzę się wtrącać mojemu bratu i szwagrowi”.
– Fikcyjny list pożegnalny bardzo często występuje w przypadkach ciemnej liczby zabójstw, ukrywającej się pod płaszczykiem zaginięcia osób – tłumaczy doświadczony policjant z krakowskiego Archiwum X. – Zazwyczaj autorem takiego fikcyjnego listu jest sam sprawca zabójstwa.
Dlatego śledczy nie dali się zwieść. I dalej drążyli sprawę. Wtedy też dowiedzieli się co opowiadają ludzie. Według nich Ryszard K. został zamordowany w domu, zaś jego zwłoki pocięto na kawałki i spalono w piecu chlebowym. Tej wersji nigdy nie udało się potwierdzić. W śledztwie nikomu nie postawiono zarzutów.
Policja nie ukrywa, że istnieje uzasadnione podejrzenie, iż zabójstwa dokonali mieszkający z Ryszardem K. członkowie najbliższej rodziny, a konkretnie żona i jej ojciec.
Archiwum X przerwało śledztwo, bo sprawa uległa przedawnieniu. Zwłok Ryszarda K. nie znaleziono, a słuch o nim całkowicie zaginął. I tak już pozostanie. Zapewne nigdy nie dowiemy się, jak naprawdę było, i kto napisał w jego imieniu list.
Mirosław Koźmin