

Byli bezwzględni i pewni siebie. Swoje ofiary porywali i grozili śmiercią. Kazali im rozbierać się do naga i strzeli do nich. Żądali pieniędzy, telefonów i samochodów. Na ofiary wybierali głównie znajomych. Zgubiła ich pazerność i bezczelność.
30 czerwca 2017 roku, około godziny 20.00 28-letni Tadeusz W. spotkał 29-letniego Macieja S., 28-letniego Krystiana G. oraz 27-letniego Damiana G. Mężczyźni przyjechali do klubu w Prochowicach (woj. dolnośląskie, gdzie akurat Tadeusz grał na automatach. Znali się, zajmowali się dorywczymi pracami. Jedynie Maciej S. miał stałe zatrudnienie. Był kierowcą w zakładach komunalnych. Może z godzinę rozmawiali i grali.
Koszmarna podwózka
Gdy Tadeusz W. usłyszał, że wracają do Środy Śląskiej, zagadnął, czy nie mógłby się z nimi zabrać do Malczyc, gdzie mieszkał.
– Nie ma problemu – odrzekli i razem wsiedli do auta. Po chwili jednak uznali, że powinien im zapłacił za podwózkę.
– Posłuchaj, jednak za fatygę wisisz nam 70 złotych! – w pewnym momencie powiedział Krystiana G. do Tadeusza W.
– Nie mam przy sobie żadnych pieniędzy. Przecież widzieliście grałem i przegrałem, – odparł mężczyzna W aucie zapadło milczenie. Wtedy ponownie odezwał się Krystian G.
– Kiedy dojedziemy do miasta, z bankomatu wypłacisz nam pieniądze i wtedy odwieziemy cię do domu – oznajmił. Maciej S. zawiózł wszystkich do Środy Śląskiej, pod jeden z bankomatów, aby Tadeusz W. mógł tam dokonać wypłaty. 28-latek pokręcił się przy urządzeniu, po czym wrócił do kolegów i odrzekł:
– Nie mam na koncie ani grosza.
Liczył, że w ten sposób zostawią go w Środzie Śląskiej i jakoś potem wróci do domu.
– Właź do samochodu! – rozkazał mu na to Krystian G. – Niepotrzebnie wzięliśmy cię z sobą, i tracimy tylko paliwo. – dodał. Ale Tadeusz W. nie miał zamiaru wchodzić z powrotem do samochodu.
– Zostanę w Środzie! – oznajmił. Wtedy Krystian wyskoczył z pojazdu i podszedł do niego. Chwycił chłopaka za rękę, wykręcając i siłą zmusił, by wrócił do pojazdu.
– I załatw te pieniądze, bo pożałujesz! – warknął. Zrobiła się godzina 22.00. i Maciej S. zapalił silnik. Nie mieli zamiaru odwozić 28-latka do domu. Ruszyli w kierunku pobliskiej cegielni, zatrzymując się dopiero kilkaset metrów przed nią, na polnej drodze. Tadeusz przestraszył się. Wokół było ciemno. Wysiedli, a Krystian wyjął z kieszeni metaamfetaminę i rozdał kolegom.
– Ostatnia porcja będzie dla ciebie – wskazał na Tadeusza. 28-latek nie miał jednak zamiaru brać tego narkotyku.
– Już z tym skończyłem – odparł. Odpowiedź ta jednak nie usatysfakcjonowała Macieja S. Wyjął ze schowka nóż.
– Jak nie zażyjesz, to cię potnę. – dodał, i bynajmniej nie żartował. Tadeusz ze strachu zażył więc narkotyk, prosząc przy tym, aby go przynajmniej odwieźli do Środy Śląskiej.
– Nigdzie cię nie zawieziemy – oświadczył Krystian. – Czeka cię teraz wycieczka. Jesteś nam cały czas dłużny pieniądze.
W tym momencie Maciej S. ruszył w przeciwna stronę, niż do Środy Śląskiej.
– Gdzie jedziecie! – krzyknął 28-latek. Nie odpowiedzieli, a on wpadł w panikę. Było już po 23.00 i zaczął ich błagać, by go gdziekolwiek wysadzili. Wtedy zatrzymali się koło żwirowni.
– Ściągaj buty, może tam masz ukryte pieniądz? – rozkazał Krzysztof G. Tadeusza zaczął się śmiać, ale Krzysztofowi G. wcale nie było do śmiechu.
– Co, jaja sobie ze mnie robisz?! – krzyknął i gwałtownie zbliżył się do 28-latka, jednym pchnięciem przewracając go na ziemie. Parokrotnie jeszcze kopnął leżącego w głowę, rycząc przy tym: – Ściągaj te buty, wreszcie!
Gdy 28-latek to zrobił, napastnik chwycił jego buty oraz skarpety i wrzucił do znajdującego się w pobliżu zbiornika wodnego.
Żywy cel
Tymczasem Damian G. sięgnął do samochodowej skrytki po pistolet pneumatyczny i strzelił w telefon komórkowy Tadeusza, niszcząc go doszczętnie. 28-latekzdrętwiał, a jego znajomi zaczęli raczyć się skrętami z marihuaną. Zmusili do tego również swoja ofiarę. Potem wsiedli do auta, jeździli bez celu po okolicy. Około piątej nad ranem poinformowali Tadeusza, że będą z nim jeździć tak długo, dopóki im nie da wreszcie tych pieniędzy. 28 latek zaczął ponownie bać się o własne życie, po trochu licząc, że go w końcu jednak gdzieś wypuszczą. Ale Krystian G. nie miał takiego zamiaru, póki Tadeusz nie zapłaci za tę podróż.
– Nie mam żadnych pieniędzy, widzieliście przecież! – powtórzył kolejny raz. Wozili go już kilka godzin. Nastawał ranek. Krążyli ciągle po okolicy. Był już tym mocno zmęczony. Chciało mu się jeść i pić, a oni pod wpływem zażywanych narkotyków stawali się coraz bardziej pobudzeni.
Zatrzymali się na stacji benzynowej, ale nie pozwolili mu wysiąść. Potem podjechali pod dom jednego z nich. I tu również 28-latek musiał siedzieć w samochodzie. Pilnowali go na zmianę. Potem zajechali pod cegielnię niedaleko Środy Śląskiej i ponownie sięgnęli po metaamfetaminę. 28-latek od razu zażył narkotyk, bojąc się dalszych z nimi perturbacji. Rozmawiali o narkotykach i plantacji marihuany. Jeden z nich ją uprawiał. Tadeusz przysłuchiwał się jedynie.
– Nie podsłuchuj! – zdenerwował się nagle Maciej S. – Zapłacisz dodatkowo za podsłuchiwanie 400 złotych – zawyrokował i ze schowka w samochodzie ponownie wyciągnął pistolet pneumatyczny, kierując broń w stronę Tadeusza W.
– Nic nikomu nie powiem, przysięgam, tylko mnie wreszcie stąd wypuśćcie! – błagał 28-latek. Nie wyrażali na to zgody. Tadeusz był nadal bez butów i skarpetek, gdy ponownie zmusili go, by wsiadł do wozu. Krystian nakazał przy tym, aby założył na gołe stopy worki foliowe.
– Bo pobrudzisz samochodu – uzasadniał.
– No to jak będzie z tą kasą? – znowu zapytał Krystian, a Maciej dodał: – Wiesz, jak to jest strzelać do człowieka?
– Czyś ty zwariował!? – odkrzyknął Tadeusz. W tym momencie Maciej pociągnął za spust, trafiając ofiarę metalową kulką. Rozległ się krzyk, Tadeusz chwycił się za prawą nogę, w którą trafił pocisk. Maciej jednak na tym nie zamierzał skończyć, naładował magazynek pistoletu. W tym czasie Krystian wyciągał tym z kieszeni jakąś pigułkę. – To ekstasy – pokazał Tadeuszowi, który nadal krzyczał, zwijając się z bólu. – Zażyj, to poczujesz się lepiej – rozkazał Wtedy Maciej S. znowu zaczął strzelać do 28-latka. Broń wyrwał mu Damian G. i również strzelał do zdezorientowanego i przerażonego Tadeusza. Trafiony kolejnymi pociskami zwijała się z bólu i błagała na kolanach, aby zaprzestali. Trafili go jeszcze w prawy łokieć, w prawy biceps, w lewą stopę i okolice lewego bicepsa. Był oszołomiony i z tego wszystkiego zażył ze strachu kolejną porcje narkotyku, byleby tylko przestali do niego strzelać.
– Jakby co, sam się postrzeliłeś, prawda? – powiedział nagle rozbawiony sytuacją Maciej S. – I przyjechałeś tu innym samochodem, prawda? – dodał.
Po pół godziny względnego spokoju znowu zmusili 28-latka, aby ponownie wszedł do pojazdu. Był już dzień, słońce świeciło wysoko na niebie. Postanowili, że 28-latek podpisze im w końcu pisemne oświadczenie. I zobowiąże się w nim do zapłaty na ich rzecz określonej kwoty. W ich mniemaniu stale ona rosła Więc podjechali na parking pod motelem i tam Tadeusz W. na masce samochodu podpisał oświadczenie: „01.07. 2017 r. pożyczam na okres tygodnia od Damiana G. 1000 złotych”. 28-latek bojąc się o, nie protestował, licząc przy tym, iż jak podpisze takie oświadczenie, to wreszcie odzyska wolność.
Na tym się jednak nie skończyło. Krystian. wiedział, że Tadeusz W. posiada własny samochód, więc oświadczył 28-latkowi, iż chcę jego auto. Tadeusz W. zrobiłby wtedy wszystko, byleby tylko wydostać się na swobodę, więc zgodził się i na to.
– Stoi przed domem babci, wejdę tylko, wezmę kluczyki i ci je oddam. – odparł. A oni uwierzyli. Gdy podjechali i 28-latek mógł wreszcie swobodnie wysiąść, więcej go już nie zobaczyli. Naiwni przez kilka minut poczekali jeszcze pod jego domem, po czym odjechali. 28-latek trafił do szpitala. Miał otwarte rany kończyny górnej prawej i dolnej lewej. Kule znalazły się również w obu ramionach, na łokciu prawym i stopie lewej. W szpitalu wyjęto z jego ciała część pocisków. Po jednym pozostało w bicepsie chłopaka oraz w prawym łokciu. Nie dało się ich usunąć. W szpitalu mówił, że sam się postrzelił. Nie informował policji. Bał się „kolegów”.
Rozebrali porwanego
Po paru dniach, w lipcu 2017 roku, samochodem Macieja S. trójka oprawców podjechała pod jedną z restauracji w Środzie Śląskiej. Zauważyli w niej 27-letniego Krzysztofa S. Zaczęli z nim rozmawiać i namówili, aby wsiadł z nim do samochodu.
– Przejedziemy się – oznajmili. Krzysztof S. zgodził się, bo znał Damiana G. Po czym pojechali do lasu położonego za cegielnią koło Środy Śląskiej. Gdy wysiedli, trójka mężczyzn rozmawiała z sobą przez chwilkę o czymś, a 27-latek stał obok, nie słysząc treści. W pewnym momencie Krystian odwrócił się i uderzył Krzysztofa S. w twarz.
– Gdzie te krzaki marihuany? – zapytał i zażądał od nic nie wiedzącego na ten temat 27-latka 500 złotych.
– Masz nam dać te pieniądze! – dodał bandyta.
– Nie ma żadnych pieniędzy – zaprzeczał Krzysztof S., ale Krystian ponowił swoje żądanie. Gdy nie poskutkowało, podobnie jak w przypadku Tadeusza, sięgnął po broń pneumatyczną i skierował jej lufę w stronę 27-latka, pociągając równocześnie za spust. Kilka metalowych kulek dosięgło klatki piersiowej kolejnej ofiary. Po czym rozjuszony sytuacją Krystian G. nakazał zdjąć 27-latkowi spodenki i koszulę, co ten bezzwłocznie uczynił. Wtedy oddał w jego kierunku kilka kolejnych strzałów. Również w okolicę jego klatki piersiowej. W tej sytuacji 27-latek zgodził się na żądaną kwotę. Na wszelki wypadek Krystian raz jeszcze strzelił w stronę Krzysztofa, tym razem trafiając go w łydkę. Odwieźli potem swoja ofiarę przed jego dom. Kilka dni później Krystian zadzwonił do Krzysztofa , ale ten oznajmił mu, że nie ma pieniędzy. I mu ich nie da, choćby nawet miał. Krystian nie dzwonił już więcej do 27-latka. Odpuścili mu. Krzysztof podobnie jak Tadeusz, ze strachu też nie zgłosił zajścia policji. Miał pociski w tułowiu oraz w lewym podudziu. Dopiero po 5 miesiącach poddał się zabiegowi chirurgicznemu i usunięto kule z jego ciała.
Uprowadzony ochroniarz
Pod koniec lipca 2017 roku Krystian G. pojawił się w „Biedronce” w Środzie Śląskiej i podszedł do 26-letniego pracownika ochrony tego sklepu, Ryszarda K., proponując mu: – Możesz zarobić, jeżeli przymkniesz oko na człowieka, którego tu wyślę, aby ukradł alkohol.
Gdy ochroniarz przystał na tę propozycję, Krystian G. dodał: – Jak będę wysyłać kogoś do „Biedronki”, zadzwonię do ciebie.
Podał Ryszardowi K. swój numer komórki i wyszedł. Ochroniarz jednak o całej sytuacji niezwłocznie powiadomił kierownika sklepu, który postanowił na gorącym uczynku złapać złodzieja.
30 lipca 2017 roku o godzinie 18.00 Krystian obserwując z daleka przebieg wydarzeń zorientował się, że pod „Biedronkę” podjeżdża policja. Więc od razu skontaktował się z Maciejem S., Damianem G. oraz swoim bratem, aby natychmiast przyjechali i mu pomogli. Przez cały czas obserwował przy tym, jak funkcjonariusze wyprowadzają ze sklepu wysłanego przez niego człowieka. Gdy policja odjechała radiowozem ze złodziejem. Także ochroniarz ruszył swoim autem do domu. Zanim zaś pojechał Krystian z kompanami. Pałał chęcią zemsty. Za Komornikami oba pojazdy zrównały się i Maciej S. dał ochroniarzowi znak ręką, aby ten zjechał na pobliski parking. Zajechali mu równocześnie drogę, by nie mógł przypadkiem zmienić zdania i odjechać. A potem, gdy wyszedł z samochodu, naskoczyli na niego. Brat Krystiana wyrwał mu ze stacyjki kluczyki i schował do kieszeni.
– Co zrobiłeś!? – darł się Krystian G. – Przecież umówiliśmy się, a ty mnie wystawiłeś! Skoro tak, zapłać mi tysiąc złotych za moje szkody i będzie po sprawie – dodał.
– Nie mam żadnych pieniędzy – przekonywał przestraszony Ryszard K. Na co Krystian G. wpadł w jeszcze większa furię. – No to teraz wisisz nam trzy tysiące złotych.
– Ale za co? – pytał ochroniarz. W końcu kazali mu wsiąść do auta Macieja S. On jednak nie chciał.
– To nie odzyskach kluczyków – oznajmił mu Krystian. Wówczas 26-letni pracownik ochrony wykonał jego polecenie, a brat Krystiana wsiadł do samochodu ochroniarza i zaczął nim jeździć po pustym parkingu. Chwilę stali. Ryszard K. czekał, aż brat Krystiana odda mu samochód. Wtedy Krystian zapytał: – Masz przy sobie komórkę?
A gdy mężczyzna przytaknął, odrzekł: – To daj mi ją, zastawię w lombardzie – nakazał i dodał, żeby wsiadł z nimi do auta Macieja S, gdyż inaczej nie zobaczy więcej swego. Ochroniarz nie wiedział, jak się zachować.
– Jeśli nie zrobisz, co ci mówię, to oberwiesz – zagroził mu ponownie Krystian. 26-latek wykonał jego polecenie, pozostawiając przy sobie jedynie kartę sim. Musiał oddać ponadto dokumenty auta oraz swój dowód osobisty. Wtedy samochodem Macieja S. pojechali do najbliższego lombardu, we Wrocławiu. Nie pozwolili mu jednak wysiąść z pojazdu. Posługując się swoim dowodem osobistym, Maciej S. oddał w lombardzie telefon komórkowy ochroniarza. Pracownik lombardu wypłacił mu 190 złotych. Z tej kwoty Maciej S. zabrał sobie 40 złotych na paliwo, a resztę oddał kolegom. Ponadto w samochodzie sporządzili umowę, z której wynikało, że do 11 sierpnia 2017 roku Ryszard K. ma zapłacić Damianowi G. 2850 złotych. Kazali mu ją podpisać, raz jeszcze dodając, że inaczej nie odzyska nigdy swego telefonu, ani samochodu. Podpisał, ale oni nadal nie ustępowali. Zaczęli go naciskać, żeby zapłacił im od razu te pieniądze.
– Inaczej mogą ci się drzwi otworzyć na zakręcie, i wylecisz – w ten sposób motywowali ofiarę do podjęcia szybkiej decyzji.
Dojechali w końcu do lasu i rozkazali, aby zdjął z siebie ubranie i pozostał w samych majtkach. Odmówił. Wtedy Krystian wyjął ze schowka gaz łzawiący i strzelił nim mężczyźnie w oczy. Poskutkowało. Ochroniarz rozebrał się, a Damian wyciągnął pistolet pneumatyczny i zaczął nim straszyć 26-latka, po czym kilka razy strzelił do niego, trafiając w klatkę piersiową oraz nogi. Przerażonemu mężczyźnie zaczął też grozić nożem.
– Dawaj pieniądze! – powtarzał.
– Nie mam! – krzyczał z bólu Ryszard K., wycierając załzawione oczy. Wtedy dopiero uwierzyli, że go już wystarczająco nastraszyli i podjechali na parking, gdzie przez cały czas stał jego samochód. Oddali mu kluczyki oraz dokumenty. Wręczyli także kartę z numerem telefonu pod którym, gdy zgromadzi żądaną przez nich sumę pieniędzy, ma się z nimi kontaktował.
– Jeżeli komukolwiek o tym powiesz, zwłaszcza policji, to cię pobijemy – zagrozili mu na koniec.
Wpadli w zasadzkę
Następnego dnia pijany Krystian zadzwonił do Ryszarda K., ale ten nie chciał z nim rozmawiać. 8 sierpnia 2017 roku podjechali pod jego dom i rozmawiali z jego matką, pytając ją o syna. Odjechali jednak, słysząc, że 26-latka nie ma w domu. Wtedy dopiero ochroniarz powiadomił policję, która po spisaniu jego zeznań zadecydowała, aby się jednak telefonicznie skontaktował z Krystianem G. A oni złapią przestępcę na gorącym uczynku. Tak się też stało, gdy 26-latek przekazywał Krystianowi G. 1500 złotych. Wpadła w ten sposób cała grupa. Policjanci odnaleźli w ich domach środki odurzające.
Krystian G. był już wielokrotnie karany za rozboje i był warunkowo zwolniony z więzienia w lutym 2017 roku. Jego brat był karany za bójki i pobicia. Damian G. był wielokrotnie karany sądownie, w tym za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu. Maciej S. nie był karany, leczony był za to odwykowo i uczęszczał na terapię.
W czasie śledztwa okazało się również, że było jeszcze jedno porwanie, o którym policja nie miała pojęcia. Swoja ofiarę bandyci mieli wywieźć za jedną z fabryk w pobliżu Środy Śląskiej, i zażądać 1500 złotych. Również w przypadku tego porwania stosowali pistolet pneumatyczny i rozebrali porwanego do naga.
Wiele w sądzie wyjaśnił Maciej S., który również w śledztwie nie ukrywał swego udziału w przestępstwie. Pozostała trójka oskarżonych kręciła i mataczyła, wzajemnie się obciążając. To Maciej S. poinformował również śledczych o przestępstwach, których poszkodowani nie zgłaszali ze strachu przed zemstą. I to on głównie przyczynił się, iż cała czwórka, włącznie z nim, zasiadła na ławie oskarżonych. Wobec niego Sąd Okręgowy we Wrocławiu zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary i 26 listopada 2018 roku skazał jedynie na łączną karę jednego roku i 10 miesięcy pozbawienia wolności. Damian G. otrzymał łączną karę 6 lat pozbawienia wolności, zaś Krystianowi G. wymierzono łączną karę 7 lat odsiadki. Jego brata skazano na 5 lat pozbawienia wolności. W sprawie złożono apelację.
Roman Roessler