fot.policja

4-letnia dziewczynka została sama w samochodzie obok jednego z łódzkich supermarketów, podczas gdy jej dziadek poszedł na zakupy. Interweniowała policja, dziecko zostało zabrane do szpitala.

W poniedziałek około godziny 16 łódzka policja odebrała zgłoszenie od mężczyzny, który zauważył dziecko zamknięte w samochodzie na parkingu. Panował upał i istniało ryzyko, że 4-latka może doznać udaru cieplnego. Wg świadka dziecko było zamknięte od co najmniej 20 minut.

Jak relacjonuje  Dziennik Łódzki , gdy policjanci przybyli na miejsce, dziewczynka była przytomna, ale bardzo spocona. W markecie na ich prośbę wezwano przez głośnik właściciela auta. Okazało się, że to 61-letni dziadek dziewczynki. Wg relacji początkowo nie chciał iść do samochodu, tylko dokończyć zakupy. Ostatecznie poszedł z policjantami.

W międzyczasie na miejsce wezwano karetkę pogotowia. Ratownicy zbadali dziecko, ale dziadek utrzymywał, że nie ma potrzeby zabierać dziewczynki do szpitala. Zgodził się na to ojciec, który przyjechał na miejsce.

Policjanci wyjaśniają szczegóły sytuacji. 61-latkowi może grozić nawet więzienie.

Policjanci apelują, by w czasie upałów nie pozostawiać dzieci i zwierząt w samochodach. Pojazdy zamieniają się w szklarnie, a szybko wzrastająca temperatura może wywołać udar, a nawet zagrażać życiu. Ponadto policja przypomina, by w takich sytuacjach powiadomić służby, oraz że w razie potrzeby mamy prawo wybić szybę w samochodzie, by ratować znajdująca się w środku osobę lub zwierzę.

źródło:gazeta.pl

Zobacz również: