Redakcja lokalnej holenderskiej gazety „De Wijkkijker” podała się do dymisji, kiedy rada dzielnicy, która jest fundatorem czasopisma, zabroniła pisania artykułów krytykujących ośrodek dla imigrantów powstający w okolicy. – Poczułem się jak w smutnej grze. Takie rzeczy zdarzają się w Chinach albo Korei Północnej – z rozczarowaniem komentował jeden z redaktorów gazety Gert-Jan Tamboer, cytowany przez portal destentor.nl.

Tamboer, który pracował jako wolontariusz dla „De Wijkkijkera” od 2015 roku, napisał trzy artykuły o powstającym ośrodku dla uchodźców w okolicach miasta Apeldoorn w środkowej Holandii. W tekstach informował m.in. o tym, że ośrodek powstaje w sąsiedztwie około 5,5 tys. gospodarstw domowych, a oprócz uchodźców będą w nim umieszczani także pacjenci psychiatryczni.

Choć władzom gminy i radzie dzielnicy nie podobały się publikowane artykułu, zawsze w tekstach pozwalano im odnieść się do sprawy. Jednak na początku lutego władze samorządowe wezwały Tamboera i poinformowały, że nie „ma potrzeby” pisać tekstów o ośrodku dla uchodźców „w ten sposób”. Następnie dziennikarzom „De Wijkkijkera” całkowicie zabroniono pisania artykułów o uchodźcach.

– Chcę móc pisać o wszystkim, co się tutaj dzieje – wyjaśnia redaktor naczelna gazety Wendy Le Griep i dodaje, że nie ważne „czy chodzi o asfalt, czy o park rozrywki lub ośrodek golfowy”. Jak zaznacza, chcieli pisać także o uchodźcach, ponieważ ten temat interesuje mieszkańców dzielnicy. – Nie akceptujemy tego, że rada dzielnicy mówi, żeby „nie pisać w ten sposób” – dodaje

Jaap van Brummen, przewodniczący rady dzielnicy Osseveld-Woudhuis przyznaje, że redaktorzy „De Wijkkijkera” złożyli rezygnacje. Jednak według niego nie ma mowy o cenzurze. – Rada sąsiedzka i redaktorzy się rozeszli. Pozwalamy, żeby tak się stało. (…) Jest to nasz magazyn i płacimy za niego, a także ponosimy odpowiedzialność za to, co jest drukowane w De Wijkkijker – cytuje Brummena holenderski „De Telegraaf”.

Zobacz również: