W Holandii zapadł wyrok w sprawie zabójstwa Emilii Łucji M. 37-letnia Polka mieszkała z mężem w holenderskim Ophemert. Oboje pracowali sezonowo na plantacji owoców. Polka zaginęła w maju 2016 roku. Po tygodniu znaleziono jej ciało. Tomasz M. zakopał je na terenie sadu pracodawcy. Tłumaczył, że śmierć żony była przypadkowa.

Emilia Łucja M., której ciało znaleziono za budynkiem gospodarczym na terenie przedsiębiorstwa sadowniczego w holenderskim Ophemert, osierociła synka. Chłopiec ma dziś 15 lat.

Polka poślubiła 37-letniego Tomasz M. w 2015 roku. Spotykali się krótko, a znajomi Emilii opowiadali po jej śmierci, że od dawna byli zaniepokojeni zachowaniem Tomka. Określili go jako chorobliwie zazdrosnego o żonę. Bywało, że zachowywał się jak szaleniec. Kiedy holenderska policja przybyła, by go aresztować, był pijany i pod wpływem leków. Próbował popełnić samobójstwo.

„De Gelderlander” poinformował, że Emilia miała na szyi ślady duszenia oraz rany po nożu. Tomasz M. zeznał, że nie chciał zabić żony. Miała przestać oddychać podczas ostrego seksu z elementami duszenia. Tłumaczył, że chciał ją ratować za pomocą otworu w szyi.

W 2017 roku Tomasz M. został skazany na 12 lat więzienia (prokuratura domagała się 14), w wyniku apelacji sąd obniżył jednak wyrok do 10.

Zobacz również: