Ponad rok temu złapano Piotra R. (aresztowany w lutym 2014 roku), który po przewiezieniu do warszawskiego szpitala przy ulicy Banacha uciekł, wcześniej zastraszając bronią konwojującego go policjanta. Broń dostarczyć mu miał Rafał M., który niepostrzeżenie wszedł na oddział SOR, dokąd przewieziono symulującego dolegliwości neurologiczne Piotra R.

 Tymczasem to dopiero trzecia rozprawa z udziałem czwórki oskarżonych o pomoc w  ucieczce Piotra R., jak i samego R., który odpowiada w tym procesie za „samouwolnienie”. Przed Sądem Rejonowym m. st. Warszawy wyjaśnienia składał Rafał M., który dostarczyć miał do szpitala parabellum z okresu II Wojny Światowej. Broń otrzymał – według podanej przed sądem wersji– od Katarzyny B. konkubiny Piotra. R.

 Sprytny manipulator

 Piotr R. to wyrafinowany manipulator. Wykorzystuje ludzi, okręca ich wokół małego palca. Omotać miał też rzekomo Rafała M., który skrupulatnie wypełniał krok po kroku zadania, jakie przekazywał mu Piotr R. za pośrednictwem listów. Te z kolei, dzięki uprzejmości adwokatów Piotra R., docierały do wspólnika.

O tym „wspólnikowaniu” dziś nie chce słyszeć oskarżony o pomoc w ucieczce Rafał M., który z autentyczną skruchą prosił o dobrowolne poddanie się karze bez postępowania sądowego. Jego adwokat, mecenas Anna Katarzyna Wilk wnioskowała o dwa lata kary łącznej.

 – Wiem, że popełniłem bardzo duży błąd, nie wiem czy nie najważniejszy w moim życiu. Wierzyłem w każde słowo R., wyszło, jak wyszło. Nie chciałem nikomu zrobić krzywdy. Chciałem przeprosić wszystkich, którzy uczestniczyli w tym zdarzeniu, a najbardziej policjanta G. Proszę o najłagodniejszy wyrok – przepraszał przed sądem Rafał M.

Zanim jednak padły te słowa (w efekcie sąd nie przychylił się do prośby oskarżonego i jego obrońcy – M. będzie sądzony jak reszta oskarżonych), kończył składanie wyjaśnień, a sąd uzupełnił je o odczytane wyjaśnienia złożone jeszcze w prokuraturze. Tam najważniejszą różnicą był brak  występowania jako ważnego ogniwa pomocy w ucieczce oskarżonej Katarzyny B. Według ostatniej wersji Rafała M. kobieta miała mu dostarczyć broń, aby ten przekazał ją Piotrowi R. W pierwszych wyjaśnieniach:  broń-atrapę miał kupić i dostarczyć Piotrowi sam Rafał M. Przed sądem zmienił te wyjaśnienia.

Filmowa ucieczka

Cały plan był misternie utkany z poszczególnych etapów przygotowania ucieczki. Najpierw kropelki do oczu. Takie, które okulista zakrapla pacjentowi w oko, by móc poddać je badaniu. Po nich następuje znaczne rozszerzenie  źrenicy, wzrok traci ostrość, niektórzy odczuwają zawroty głowy. Źrenice są powiększone niekiedy przez godzinę. Kropelki wyprosił w aptece (bez recepty) Rafał M. Następnie zostały dostarczone do aresztu śledczego (według prokuratury – przez Katarzynę B.) , w którym przebywał R. Dodać wypada, że w tym czasie Piotr R. poruszać się miał o  kulach – stąd też brak kajdanek na jego rękach w momencie ucieczki. Ot, miał szczęście.

Bez większych problemów kontaktował się ze światem zewnętrznym – najpierw za pomocą wynoszonych przez adwokatów listów. Jednak śledztwo w sprawie pomocnictwa w ucieczce, także za sprawą przekazywania listów między obydwoma mężczyznami, zostało umorzone wobec adwokata Daniela G. i aplikanta Jacka W.  Piotr R. w korespondencji  dokładnie kreślił Rafałowi M.  plan ucieczki. Podał między innymi wspólnikowi konkretny dzień, w który przewożony będzie na przesłuchania do prokuratury. A następnie za pomocą telefonu ukrytego w zegarku (smartwatchu), już z łazienki prokuratury poinformował wspólnika o dalszym planie – zakrapla  oczy,  zrobi mu się słabo, zgłosi problemy natury ogólnej, a adwokat zadzwoni po karetkę. Tak też się stało, został natychmiast przewieziony na Banacha – szpital mieścił się bowiem w niedużej odległości od śródmiejskiej prokuratury (wówczas jeszcze przy ul. Wiślickiej na Ochocie).

Telefon najprawdopodobniej dostarczyła mu Katarzyna B., z którą miał kilkuletnie dziecko. Piotr R. był wielokrotnie skazywany wcześniej za oszustwa różnego rodzaju – a to wymuszenia na laptopy, telefony, lewe dokumenty na leasingowane samochody. Kilka razy trafiał przed sąd. Policja warszawska dobrze go znała. A jednak, kiedy po badaniu w szpitalu okazało się, że Piotrowi nic nie grozi i nie wymaga hospitalizacji, to jeden z konwojentów ruszył po samochód, zostawiając drugiego policjanta ( i w tym momencie – jedynego do pilnowania ) wraz z cwaniakiem. Ten wyczuł moment. Udał się do łazienki, zadzwonił do Rafała M.

26 maja 2017 roku Rafał M., odziawszy się odpowiednio wcześniej w elegancki strój typu biznesowego, wdarł się niepostrzeżenie na oddział SOR, gdzie tak sobie raczej wejść nie można. Jednak on dotarł do przestępcy i pilnującego go policjanta G. , po czym wręczył oskarżonemu R. broń palną. Piotr R. wycelował ją następnie w stronę oszołomionego funkcjonariusza wykrzykując: – W imieniu Polski podziemnej!

Po chwili  obaj panowie ruszyli w kierunku wcześniej zamówionej przez Rafała M. taksówki. Tam zostali radośnie powitani przez kierowcę. Oskarżony Andrzej P. z zaciekawieniem podpytywał: – Co zajebaliście, że tak się zrywacie? – widząc, że to nie jacyś zwykli pasażerowie. Mówił, żeby się schować za fotelem, że robi to nie pierwszy raz w życiu.

 – Potem dowiedziałem się, że działał w grupie ożarowskiej – odczytywała sędzia Monika Makowska – Kralka to, co mówił w prokuraturze Rafał M.

Kumple spod celi

–  W Poznaniu poszliśmy do hotelu. Następnie wynajęliśmy mieszkanie na moje nazwisko. On opowiadał herezje o WSI, Kaczyńskich, służbach. Zabrał moje pieniądze, 14 tysięcy złotych  – wyjaśniał Rafał M.

Dalszego planu ucieczki nie mieli. Za pomoc w ucieczce Rafał miał dostać od Piotra 500 tysięcy złotych. Jak tłumaczył prokuratorowi – był w  strasznym dołku finansowym, zgodził się na tak kuszącą propozycję.

 – Piotr mówił, że jest oficerem WSI, że ma jakieś materiały na Kaczyńskich na  pendrivie, że wrzuci je w Internet. I że to jest jego przepustka do wolności – tłumaczył Rafał M. – Oszukał mnie, wziął te pieniądze i nie wrócił. Oszukał też swoich adwokatów, był bardzo przekonujący. To mistrz w oszukiwaniu drugiej osoby – żalił się jeszcze przed prokuraturą Rafał M., co można było usłyszeć z ust sędzi odczytującej wyjaśnienia M.

Piotr R. po siedmiu dniach na wolności, został zatrzymany w gdańskim hotelu; miał przy sobie broń, około 10 tysięcy złotych gotówki i zatrzymany mu wcześniej paszport, który wziął sobie z przeglądanych akt sprawy. Rafała M. zatrzymano w okolicach Siedlec.

Panowie poznali się w areszcie, siedzieli na tym samym oddziale. W styczniu 2017 roku Rafał wyszedł (wcześniej karany za kradzież samochodu i narkotyki), pozostawał w stałym kontakcie z pomysłodawcą ucieczki, który obiecał mu niezłą kasę za tę fuchę. W wyjaśnieniach poddaje w wątpliwość, że adwokaci nie byli uwikłani w cały ten misterny plan.

 – W razie gdybym nie dostał się na SOR, adwokat, który był w szpitalu, miał mi pomóc – wyjaśniał. Według mnie był potężnie opłacany przez R. Co do funkcjonariuszy także miał wątpliwości – według M. zachowywali się tak, jakby byli w zmowie z Piotrem R. – Konwojenci są podłożeni i się podłożą – miał go zapewniać Piotr R.

– Katarzyna B. wiedziała o planie ucieczki – zapewniał R. – Ona się go bała, jak z nim rozmawiała, to była blada – w tym momencie od śmiechu nie mógł się powstrzymać Piotr R., upomniany natychmiast przez sędzię Monikę Makowską – Kralkę.

Katarzyna B. nie zdążyła w tym dniu odnieść się do stawianych jej – przez Rafała M. – zarzutów. Przed salą sygnalizowała chęć rozmowy ze mną. Nie jest aresztowana – odpowiada z wolnej stopy. Jednak do rozmowy nie doszło.

– Czy oskarżonemu ktoś grozi? –dopytywał prokurator  Przemysław Nowak. Rafał M. wyjaśnił, że widział powypisywane groźby na ścianach sądu (w tzw. sieczkarni, czyli poczekalni dla oskarżonych – red), otrzymywał w areszcie pogróżki, że jak dalej będzie składał takie wyjaśnienia, coś się stanie jego rodzinie. Konkretnie kto mu groził? Tego  oskarżony Rafał M. nie ujawnił.

– Ciężko zachować powagę! – wyśmiewał wersję Rafała M. Piotr R.

Z kolei 24 sierpnia 2018 roku Rafał M. dostał pismo wysłane jakoby przez adwokat Annę Rurarz, z pieczątką kancelarii. Ale ze złym adresem. W środku było zażalenie Rafała M. na tymczasowy areszt, z opisem jego czynów: co, gdzie, kiedy. W wyjaśnieniach podkreślone były fragmenty, gdzie i do czego się przyznaje i jak wskazuje na udział innych osób.

22 sierpnia 2018 roku akta przeglądała Katarzyna B., wykonywała ich fotokopie, także tego zażalenia, które następnie zostało wysłane z Żabki w okolicach Białołęki do Aresztu Śledczego Służewiec, gdzie osadzono Rafała M. Jednak żadnych badań daktyloskopijnych nie poczyniono – mecenas Wilk nie składała takiego wniosku, gdyż za późno została o takiej przesyłce poinformowana, a w tym czasie koperty i listu dotykało wiele osób. Badań grafologicznych nie zrobiono, gdyż  koperta nie była zaadresowana odręcznie.

Co to za ucieczka!

Taksówkarz Andrzej P. złożył ponadto wniosek o „cofnięcie sprawy do niezwisłej prokuratury, celem przeprowadzenia rzetelnego śledztwa”, a także  – co dość osobliwe – „o zmianę kwalifikacji czynów wobec Piotra R. oraz Rafała M. na próbę zabójstwa (funkcjonariusza – red.) z zamiarem ewentualnym”. Sąd nie przychylił się do żadnego z wniosków – dodajmy, że Piotr R. wcześniej żądał wyłączenia prokuratora Nowaka z tego postępowania.

Tu znowu w rolę wodzireja spektaklu wcielił się oskarżony Piotr R., który dodał drobną uwagę,  iż jego zdaniem wniosku nie napisał pan Andrzej P. gdyż ten nie posługuje się tak pięknymi, okrągłymi zdaniami.

Jakiego rodzaju zdania formułuje taksówkarz Andrzej P. oraz co ma do powiedzenia konkubina Piotra R. – Katarzyna B. będzie się można dowiedzieć w trakcie kolejnej odsłony. Mimo grożących poważnych konsekwencji karnych, Piotr R. nie traci rezonu i dobrego humoru, chociaż wciąż ma proces o oszustwa przed Sądem Okręgowym w Warszawie.

Co zaś się tyczy Rafała M. – sąd musiał jeszcze rozpatrzyć jego wniosek o niestosowanie dłużej tymczasowego aresztowania (ponad rok), do czego przychylił się także prokurator: – Gdyż nie zachodzi obawa matactwa, współpracował z prokuraturą, wyjaśnienia M. są zgodne z przebiegiem zdarzeń, wykonywał ślepo żądania Piotra R. Ponadto została spełniona kwestia skruchy  – przychylał się do argumentacji prokurator Nowak.

Piotrowi R. i Rafałowi M. grozi do dziesięciu lat więzienia, Katarzynie B. do ośmiu lat, nad Adamem P. wisi groźba pięciu lat.

Wniosek obrońcy Rafała M. o niestosowanie dłużej tymczasowego aresztowania miał być rozpatrzony następnego dnia. Niestety, Rafał M. nie zgodził się na ujawnienie informacji czy areszt dalej będzie stosowany, czy wyjdzie na wolność. Spełnimy jego prośbę i nie podajemy, czy będzie uczestniczył w rozprawach z wolnej stopy.

Z kolei wobec konwoju policyjnego i  niedopełnienia obowiązków służbowych: – Śledztwo nie zostało zakończone decyzją merytoryczną. Jest na etapie analizy zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego – przekazał informację Łukasz Łapczyński, rzecznik prokuratury okręgowej,

Pomysłodawca swojej własnej ucieczki Piotr R., pozostaje dalej w areszcie do tej sprawy. Miał on stwierdzić: – Co to za ucieczka, we Francji to są ucieczki, z użyciem helikoptera!

 Wypada mieć nadzieję, że jednak tak spektakularnej ucieczki nie będzie chciał zafundować w najbliższej przyszłości wymiarowi sprawiedliwości. Chociaż, niejeden filmowiec by się ucieszył!

Gabriela Jatkowska

Fot. Gabriela Jatkowska

 

Zobacz również: