Policja odebrała trzy psy 47-letniej kobiecie, która skazała je na męczarnię. Były krótkimi sznurami przywiązane do ogrodzenia. Obroże wrosły im w szyję na głębokość 10 cm. Nie umiały chodzić, były skrajnie wyczerpane. Schronienia szukały w wykopanych przez siebie jamach. – Ich stan jest poważny. Nie wiemy, co będzie dalej – mówi portalowi tvp.info Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.

Makabrycznego odkrycia dokonali policjanci z Bieżunia w powiecie żuromińskim, kiedy pojechali sprawdzić niepokojący sygnał dotyczący jednej z posesji w gminie Siemiątkowo. Zastali tam trzy skrajnie wycieńczone psy przywiązane do ogrodzenia.

– Miały bardzo krótkie sznury, które uniemożliwiały poruszanie się, po prostu wisiały na nich – mówi Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.

Psy były wygłodzone i przerażone. W domu policja zastała ich właścicielkę. – 47-latka nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego trzymała zwierzęta w takich warunkach – mówi nam sierż. sztab. Tomasz Łopiński z policji w Żurominie.

Psy nie miały budy. Schronienia szukały w wykopach ziemnych. Nie miały wody ani jedzenia. – Kobieta wyjaśniła, że karmiła je chlebem i mlekiem – opowiada Bielawski.

Teraz za znęcanie się nad zwierzętami grozi jej do pięciu lat więzienia.

Czworonogi trafiły do lecznicy. Stan dwóch z nich jest krytyczny. – Stwierdzono u nich 40-procentowe odwodnienie, zanik tkanki mięśniowej, brak tkanki tłuszczowej. Wszystko, co zjedzą, wymiotują, muszą być karmione dożylnie – wyjaśnia Bielawski.

Teraz najgroźniejsze jest dla nich zakażenie, które może się wdać w otwarte rany, które dotarły do tchawicy. – Rokowania są bardzo złe – podsumowuje Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.

źródło: tvpinfo.

Zobacz również: