Kowalska, gdyby tylko wiedziała, w jakim kierunku to pójdzie, nigdy by nie poszła na policję. Ale stało się, zgłosiła gwałt na swojej upośledzonej umysłowo 26-letniej córce. Na domiar złego dziewczyna spodziewa się dziecka. Niemal cała wioska się od Kowalskich odwróciła, śledczy nie za bardzo wierzą ich słowom, darzą większym zaufaniem „tatusia”. Poza tym na wniosek prokuratury opieka społeczna ma się dokładnie przyglądać rodzinie. Jadwiga obawia się najgorszego, że chcą odebrać jej młodsze córki.
Jadwiga ma piątkę dzieci. Dwoje już się usamodzielniło, założyło rodziny i wyjechało. W rodzinnym domu pod Zamościem zostały trzy córki. Najstarsza jest Basia, ma 26 lat. Jest upośledzona umysłowo w stopniu znacznym. Młodsze córki mają po 12, 15 lat. Kobieta nie ma łatwego życia. Co raz jakaś tragedia. Kilkanaście lat temu owdowiała, miesiąc temu pochowała młodszą siostrę.
A dzieci? Basia, gdy miała 7 lat, wpadła pod samochód. Doznała urazu głowy. Krwiak mózgu, cztery razy neurochirurdzy otwierali jej czaszkę. Trepanacje pozostawiły trwały ślad na jej zdrowiu. U dziecka zatrzymał się rozwój intelektualny. Z czasem pojawiła się padaczka pourazowa, głuchota. Basia na pierwszy rzut oka nie wygląda na chorą. Ale na zadziorną, temperamentną dziewczynę. Jednak mówi bardzo niewyraźnie, wręcz sepleni, nie umie czytać ani pisać, nie zna się na zegarku, pieniądzach.
Jak doszło do wypadku? Kowalscy mieszkają tuż przy bardzo ruchliwej drodze krajowej. Basia bawiła się przy ulicy.  Rozpędzony samochód, pijany kierowca i tragedia gotowa. Sprawca wypadku nie doczekał kary. Poszedł pod sąd… ostateczny. Tuż po rozpoczęciu procesu śmiertelnie potrącił go jego pijany brat: – Kara boska – mówi Jadwiga.
Ale traum, jakie zafundował los tej rodzinie, jest więcej. Jedna z młodszych córek Jadwigi, gdy miała 4 latka, została skrzywdzona przez pedofila. Mężczyzna wprawdzie odsiedział swoje (sąd skazał go na 4 lata więzienia), przepraszał za to, co zrobił, ale czasu nie cofnie. Zdarzenia z dzieciństwa odbiły w psychice dziecka trwały ślad.
– Basia poszła z młodszą córką do dzieci sąsiadów. Był u nich znajomy z północnej Polski. Gdy wróciły do domu, Weronika miała zakrwawione majteczki. Pojechaliśmy na pogotowie. Okazało się, że miała wkładane palce do pochwy – łamiącym się głosem wspomina matka.
Mężczyzna dobierał się też do Basi, która miała wówczas 16 lat. Dotykał jej piersi i miejsc intymnych. Miało to miejsce jesienią 2006 roku.
Gwałt na cmentarzu
6 listopada 2016 roku była chłodna niedziela. Tuż po sumie Basia poszła na cmentarz, na grób swojego ojca. Zapaliła znicz, na swój sposób się pomodliła. Wtem od tyłu zaszedł ją mężczyzna, złapał w pasie, ściągnął spodnie i wykorzystał. Znała go. To 51-letni hydraulik z sąsiedniej wioski. W ubiegłym roku naprawiał im piec centralnego ogrzewania. Po wszystkim zaproponował podwiezienie do domu (to wersja 26-latki).
Dziewczyna długo nie wracała, zaniepokojona matka kilkakrotnie dzwoniła do niej na komórkę. Nie odbierała. Gdy wróciła do domu, płakała. Zamknęła się w łazience i tam przesiedziała do wieczora. Na pytania matki reagowała agresją.
Nazajutrz rano pojechała do Warsztatów Terapii Zajęciowej. Była zagubiona, zdenerwowana. Pracująca tam psycholog próbowała z nią rozmawiać. Dziewczyna otworzyła się przed nią. Opowiedziała, co wydarzyło się poprzedniego dnia na cmentarzu. Nie potrafiła dokładnie tego opisać. Mówiła o „wkładaniu i wyjmowaniu”. Kobieta natychmiast zadzwoniła do matki Basi. Pytała, czy wie, co stało się jej córce.
Od tamtego czasu rodzina przechodzi gehennę. U Baśki wzmogły się ataki padaczki i agresja. Dziewczyna wyładowuje nerwy na siostrach i matce, trzaska drzwiami, potrafi nawet uderzyć.
W grudniu zrobiła test ciążowy. Wynik pozytywny. Płakała, krzyczała by jej „to” wyciągnąć z brzucha, że ona nie chce.
W końcu powiedziała matce, kto zrobił jej krzywdę.
Gdy w lecie 2016 roku był u nich w domu, ewidentnie ją podrywał.
– Ale ty laska jesteś – mówił do Baśki.
– Ona nie dla ciebie – Jadwiga od razu torpedowała zapędy mężczyzny. By nie być gołosłowną, pokazała mu nawet orzeczenie o stopniu niepełnosprawności.
– E tam. Papier wszystko przyjmie – miał odpowiedzieć. Najwidoczniej  już wtedy go pociągała.
Groził i oczerniał
Gdy tylko Jadwiga dowiedziała się o ciąży, zadzwoniła do „tatusia”. Przyszedł do nich do domu. Nie zaprzeczał, że współżył z Baśką, ale przekonywał, że stało się to za jej zgodą, że ona sama tego chciała, tak jak i on. Mówił, że zabrał ją z cmentarza do swojego domu. Prosił, żeby sprawy nie nagłaśniać. Obiecał, że nie zostawi ich z problemem. Nawet dzwonił i dopytywał. Kilka razy zawiózł dziewczynę do szpitala na badania.
W styczniu mu się jednak odwidziało. Zaczął się wycofywać, przerzucał całą winę na Baśkę, twierdził, że miała go prowokować, że szlajała się też z innymi mężczyznami. Poza tym zaczęły się groźby i wyzwiska.
– Mówił, że chcę wyciągnąć od niego kasę, że nas zniszczy, spali dom. Poza tym straszy moje dwie młodsze córki. Raz im nawet powiedział, że ich matka zostanie potrójną babcią, sugerując, że i je zgwałci. Ktoś narysował kredą na naszym domu obraźliwe słowa, wybił szyby w piwnicy. Za rękę nie złapałam, mogę się tylko domyślać, kto to zrobił – żali się Jadwiga.
Dlaczego nie pojechała od razu po zdarzeniu z córką do lekarza, po obdukcję? – Miałam nadzieję, że się wszystko ułoży, że się dogadamy, że on nie zostawi córki samej z problemem. Ale stało się inaczej.
Prokurator krzyczała
 26 stycznia Jadwiga nawiązała kontakt przez jeden z portali społecznościowych z prawniczką pomagającą osobom niepełnosprawnym. Interesowało ją, czy jeżeli ktoś wykorzystał zaburzoną psychicznie dziewczynę, to jest to gwałt, i czy ma zawiadomić policję?
Otrzymała odpowiedź twierdzącą. Tak też zrobiła. Dyżurny KMP w Zamościu kazał jej przyjść nazajutrz z córką, by złożyła zeznania. Basia nie została tego dnia przesłuchana z uwagi na brak psychologa, który musi uczestniczyć w tej czynności.  Stało się to później w sądzie. Prokuratura Rejonowa w Zamościu bowiem wszczęła śledztwo. Jest prowadzone w kierunku doprowadzenia do obcowania płciowego upośledzonej umysłowo osoby. Przestępstwo to zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
– Policjanci z Komendy Miejskiej w Zamościu przesłuchują osoby związane ze sprawą – tłumaczy Bartosz Wójcik, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
– Basia była przesłuchiwana w obecności psychologa. Pani prokurator kilkakrotnie krzyczała, że kłamie. Córka płakała, trzęsła się ze strachu. Stawałam w jej obronie, za co miałam zostać ukarana grzywną porządkową. Teraz czuję się, jak przestępca. Mam już tego wszystkiego dość. Chciałam wycofać sprawę, ale jest to już niemożliwe. Jest prowadzona z urzędu. Poza tym mam stale na głowie opiekę społeczną. Pewnego dnia przyszła pani z GOPS-u, akurat robiłam śniadanie. Na stole były okruchy, jakieś resztki jedzenia. Jak to zobaczyła, powiedziała, że stół jest brudny i będzie wnioskować do sądu, aby odebrano mi dzieci a Basię umieszczono w szpitalu psychiatrycznym. Prokuratura wystąpiła do szkoły o opinię w sprawie młodszych córek. Po co? Przecież to nie one zostały wykorzystane. Ja już tego wszystkiego nie wytrzymam – Jadwiga ociera zalaną łzami i czerwoną od płaczu twarz.
Basia miała wezwanie do stawienia się na badania psychiatryczne, które mają ustalić jej zdolność pojmowania tego, co się stało. Były wyznaczone dwa terminy, na które nie przyszła. Trzeci jeszcze przed nią.
– Liczyliśmy, że się stawi dobrowolnie. Nie zaciągniemy jej przecież siłą na badania. Będziemy musieli pominąć ten dowód, jeżeli nie da się go przeprowadzić. A opinia biegłych w tym przypadku może przesądzić o sprawie – dodaje prokurator Wójcik – Dopiero po uzyskaniu opinii biegłego, prokurator ma podjąć decyzję, czy i komu można w tej sprawie przedstawić zarzuty.
Jak się okazuje, nie było to pierwsze zawiadomienie dotyczące wykorzystania seksualnego Basi. W 2013 roku prokuratura rejonowa prowadziła podobne śledztwo, które zostało umorzone.
Wówczas Baśka zadzwoniła do dyżurnego KMP w Zamościu, z informacją, że w październiku miała dwukrotnie być obmacywana przez nieznanego jej pijanego mężczyznę. Twierdziła, że za pierwszym razem została zaczepiona, gdy szła do kościoła, za drugim – gdy jechała na rowerze. Policja wytypowała mężczyznę z jej wioski, który był przesłuchiwany w charakterze świadka. Zaprzeczył, jakoby miał się do dziewczyny dobierać.
Z przesłuchania  do szpitala
Pokrzywdzona oraz jej rodzina nie zostały objęte opieką psychologiczną. Trudno nie odnieść wrażenia, że nikogo nie obchodzi dobro tej dotkniętej przez los rodziny.
Przesłuchano już kilkanaście osób, sąsiadów, mieszkańców wioski, znajomych. Ale również nieletnie siostry Basi. Na jednym z przesłuchań 15-letnia Weronika zasłabła. Trzeba było wzywać karetkę. Według matki prokuratorka wypytywała ją o intymne szczegóły z dzieciństwa. W tym o zdarzenie z pedofilem. Trauma wróciła. Z nerwów wymiotowała.
– Z tego, co mi wiadomo, była przesłuchiwana w obecności matki na okoliczność gróźb karalnych przez podejrzewanego i tego, czy ma jakąś wiedzę na temat wykorzystania jej siostry – dodaje prokurator Wójcik.
Takich rozbieżności jest więcej. Jadwiga twierdzi, że w czasie składania przez nią wyjaśnień na komendzie policji w Zamościu, miał do niej zadzwonić podejrzewany. Policjant prowadzący przesłuchanie poprosił o odebranie rozmowy, włączenie telefonu na głośnomówiący. Tak zrobiła. Zdaniem Kowalskiej dochodzeniowiec miał słyszeć obelgi kierowane pod jej adresem. Policjant został w tej sprawie przesłuchany. Pod groźbą odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, zaprzeczył jakoby był świadkiem takiej rozmowy telefonicznej.
Czy śledczy zarządzą konfrontację, poproszą o bilingi rozmów z telefonu komórkowego Jadwigi? Na tym etapie śledztwa, prokuratura nie widzi takiej potrzeby.
***
Basia nie jest świadoma tego, co się stało. Cieszy się, że już niedługo,  zostanie mamą. Jak każda kobieta ma instynkt macierzyński, głaszcze się po brzuchu, raduje gdy dzidziuś się rusza, kopie. Wie, że może liczyć na pomoc mamy. Gdy urodzi, Jadwiga wychowa wnuka, jak swojego syna, pomoże we wszystkim. Basia nazwie go po dziadku – Stanisław.

Aneta Urbanowicz

Zobacz również: