Mimo że Zdzisław M. regularnie, od wielu lat żeruje na naiwności kobiet – wyłudzając od nich pieniądze i drogie przedmioty, to policja patrzy przez palce na jego wyczyny. Mężczyzna wsławił się „leczeniem” seksem raka i innych chorób. Miał już za to jeden wyrok, i chociaż działa w warunkach recydywy, to wygląda na to, że organy ścigania nie zamierzają mu tego utrudniać.

Mężczyzna jest doskonale znany naszym czytelnikom, piszemy o nim od 2013 roku, kiedy to odsiadywał wyrok  pozbawienia wolności za osiem zarzutów, między innymi za wyłudzanie pieniędzy i znęcanie się nad swoją żoną, doprowadzenie do obcowania płciowego i niekorzystnego rozporządzenia mieniem.

Jedno jest pewne, że  pan Zdzisiek, który zwykle podaje się za hrabiego, a niekiedy za księcia, opracował bardzo niekonwencjonalną metodę leczenia raka u kobiet. Fałszywy arystokrata prowadzi bowiem kuracje seksem. Terapia nie jest tania, i często długotrwała. Mimo to, kobiet chętnych do leczenia nie brakuje. Przypomnijmy jego niektóre dokonania.

Fantazja kontra naiwność

Trzeba przyznać, że „hrabiemu” nie brakuje tupetu i  bujnej wyobraźni. Nadrabia tym braki w wykształceniu i urodzie. Ten kto go widział, a ja miałem taką okazję, na pewno się zdziwi, że na jego baśniowe historie złapała się już niejedna kobieta.

Zdzisław M. z Pruszkowa był już hrabią, księciem, miliarderem z zamkiem na Malcie, wybitnym onkologiem Królewskiej Kliniki w Madrycie, osobistym lekarzem Jana Pawła II, czy też ginekologiem z własną kliniką w Szwajcarii. Twierdzi również, że  jest teściem Antonio Banderasa. Tropię go od kilku lat i dowiaduję się o coraz nowych jego wcieleniach i wyczynach.

Trudno uwierzyć, ale ten bezdomny mężczyzna, udający milionera, ciągle znajduje kobiety, które godzą się na terapię seksem. Wcześniej „wybitny onkolog” oczywiście wmawia im chorobę. I oddaje swój organ potrzebującym za jedyne 1000 -1500 złotych lub za wybrany model telefonu. Były i takie pacjentki, które wielokrotnie poddawały się zabiegowi. Gdyż mocno wierzyły w skuteczność tej terapii.

– Nic złego nie robiłem, bo nawet nie mogłem – mówił przed laty naszemu reporterowi w więzieniu w Nowym Sączu. Zdzisław M.  nie jest „Tulipanem” z telewizyjnego serialu, więc nic ciekawego na temat kobiet nie ma do powiedzenia: – Nikogo nie nagabywałem! Nie mógł leczyć seksem, bo jest impotentem – twierdził.

Przed laty „hrabia” w Zakopanem spotkał Darię D., 19-latkę z Szaflar, z którą związał się na dłużej. Mieszkał u niej w domu kilka tygodni, z jej rodzicami i rodzeństwem  Jej rodzinie opowiadał o ślubie, jaki weźmie z  Darią na Wawelu, na który wydał już 200 tysięcy euro – wpłacając je na wynajem zamku. Sakramentu małżeństwa miał im udzielić kardynał Stanisław Dziwisz. Do ślubu nie doszło, bowiem „hrabia” zniknął razem z nastolatką oraz pieniędzmi jej koleżanek i krewnych. Ponoć zjeździli całą Europę. Gdy wrócił do Krakowa, na dworcu czekała policja. Trafił szybko do aresztu.  Darię też oskarżono, że mu pomagała w nagabywaniu kobiet.

Zdzisław M. został skazany na 3 lata pozbawienia wolności, zaś Daria  na 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, oraz grzywnę.

W końcu jednak pan Zdzisiek odsiedział wyrok i wyszedł na wolność. I rzecz jasna wrócił też do starych przyzwyczajeń i działalności na legendę  arystokraty-lekarza.

FAŁSZYWY HRABIA CO PRAWDZIWYM SEKSEM LECZYŁ

Miliarder bez grosza

Kamila jest bardzo ładną dziewczyną, bowiem w brzydkich pan Zdzisiek nie gustuje. Poznała mężczyznę w styczniu 2017 roku w Warszawie. Pisaliśmy już o tym przypadku, ale krótko go przypomnę.

Podawał się wtedy za uznanego lekarza onkologa z Kliniki Królewskiej w Madrycie, mieszkającego w Maladze. Zaczepił mnie i kolegę w McDonaldzie, zaczął rozmowę z nami, ale przede wszystkim mówił o sobie, swoich doświadczeniach i spostrzeżeniach. Bezbłędnie wskazał moją wadę wzroku i powiedział, że powinnam nosić okulary, koledze zaś powiedział, że musi  zbadać nerki, ponieważ nie działają odpowiednio. Opowiadał o swojej praktyce lekarskiej w Królewskiej Klinice w  Madrycie, a także pokazywał nam aplikacje na swoim telefonie, w której miał bazę danych swoich pacjentów, i w każdej chwili mógł zajrzeć i przeanalizować dany przypadek.  Swoją wiedzę podobno brał z naszych oczu, opowiadał nam krótko o irydologii. Powiedział nami także, że bankomat zatrzymał mu kartę kredytową, a jego konto zostało zablokowane przez nieporozumienie. Twierdził, że jest księciem  La Valetta Roy Ronkowskym, mieszka w zamku Montresore i ma ponad miliard euro majątku. Napisał wprost, że chce, żebym zajęła się połową jego majątku.

Kolega Kamili pożyczył oszustowi większą sumę pieniędzy na bilet lotniczy do Hiszpanii.  Dziewczyna zaś dała się wciągnąć w dziwną relację, która zmierzała do terapii seksem: – W tym celu mam wynająć hotel. Mam też kupić telefon na abonament, najlepiej huawei P8l, na który ma być wgrane oprogramowanie do leczenia.

Gdy „książę” wyznaczył dziewczynie nieodwołalny termin spotkania kobieta poprosiła autora tego tekstu o pomoc. Zwróciłem się  o wsparcie do Komendy  Stołecznej Policji. Kamila złożyła zeznania i przygotowany został plan działania. Pułapka jednak się nie udała, gdyż dziewczyna wyprowadziła z niej oszusta: – Przepraszam, ale chciałam się czegoś więcej dowiedzieć o tych zabiegach – mówiła potem Kamila.

Ty chyba nadal wierzyłaś, że to jest lekarz i milioner? Widziałaś przecież, jak on wygląda? Czy tak wygląda milioner?

Nie wiem, ja  nie znam żadnego milionera. Może to jakiś ekscentryczny milioner – Kamila szukała alibi dla swoje naiwności.

Widziałem go wówczas na ulicy, na pierwszy rzut oka wyglądał, jak typ spod Biedronki sępiący na piwo. Trudno było  wyjść z podziwu, że ktokolwiek mógł wziąć go za słynnego lekarza, miliardera  i księcia w jednej osobie.

Trudno mi było także uwierzyć, że potrafi kogokolwiek omamić w czasie rozmowy. Po publikacji jednego z artykułów zadzwonił do mnie i z trudem składając zdania, usiłował usprawiedliwiać się w bardzo nieporadny sposób.

Bezkarny teść Banderasa

„Hrabia” co pewien czas przezornie zmienia teren działania. I tak  pojawił się we Wrocławiu. Jego kolejna ofiara to Agata, która mieszka pod Opolem i studiuje zaocznie we Wrocławiu. Przypomnijmy historię tej dziewczyny.

Agata, gdy przyjeżdża na uczelnię, zatrzymuje się w schronisku młodzieżowym przy ulicy Kołłątaja, tam w nocy z 24 na 25 listopada 2017 roku poznała Zdzisława M., który przedstawił się jako Marek Ronkowski, światowej sławy onkolog – ginekolog z Madrytu.

Wieczorem wróciłam z wykładów i poszłam do kuchni przygotować sobie coś do jedzenia – relacjonuje Agata – Tam było dwóch mężczyzn, rozmawiali ze sobą o chorobach. Jeden z nich sprawiał wrażenie osoby o dużej wiedzy medycznej. W pewnym momencie zapytał mnie, czemu nie noszę okularów, skoro mam wadę wzroku. Rzeczywiście tak jest. Powiedział, że jest lekarzem.

Po chwili oznajmił dziewczynie wyjaśnił: – Masz raka trzustki.

Opowiadał, że jest onkologiem i mieszka po sąsiedzku z Antonio Banderasem, a jego córka Anegla jest żoną słynnego aktora. Snuł też opowieści o swoim bogactwie i zmarłej żonie, którą bardzo kochał, a ja mu ją przypominam.

 W czasie rozmowy w kuchni mężczyzna zaproponował Agacie blokowanie receptorów, badanie, konsultacje w wybranej klinice w Polsce oraz wgranie  aplikacji monitorującej chorobę na telefon huawei P8L, który kobieta powinna zakupić i mu przekazać.

Stwierdził też, że Agata ma również inne, kobiece dolegliwości: – Słysząc o tym ten pan powiedział, że zatem nie musi to być rak trzustki. Według niego mógł to być zanik lub zrost narządów – relacjonuje Agata.

–  Ile jest dla ciebie warte twoje życie? – pytał i do razu dodał – Mogę to sprawdzić teraz.

Widząc wahanie w oczach Agaty, szybko dorzucił: – Aby wynik badania był pewny, to powinnaś mieć orgazm. Nie bój się, mogę to zrobić językiem – zadeklarował być może ze względu na problemy z erekcją, na które żalił się w więzieniu naszemu reporterowi. To zaskakujące, ale Agata zgodziła się na te badania: – Ale bez orgazmu – zastrzega studentka.

Jak to wyglądało? – pytam.

Badał mnie tak, jak ginekolog, tylko bez narzędzi, palcami – wyjaśnia.

W pokoju robił te badania?

No nie, w kuchni na stole – odpowiada szczerze dziewczyna – Potem mnie badał, czy jestem podatna na sugestie. Mówił, że przejmuje ode mnie chorobę i na dowód tego pokazał na swojej ręce pryszcze.

Rano teść Banderasa zaprowadził Agatę do galerii handlowej, aby kupiła telefon do wgrania aplikacji: – Dałam mu telefon, kartę i umowę, bo tak sobie życzył. Powiedział, że po wgraniu aplikacji wszystko mi odeśle, a  abonament będzie on opłacał. Nie zrobił jednak tego.

Studentka pożyczyła mu też 300 złotych na bilet. Wkrótce kontakt urwał się całkowicie, a Agata trafiła w Internecie na nasz artykuł o Zdzisławie M. Przekonaliśmy ją, że sprawę trzeba zgłosić organom ścigania, i tak się stało. Policja jednak nie wykazała zainteresowania moją informacją, że kilka dni później oszust zamieszkał w innym hotelu na terenie Wrocławia.

Gdy wskazałem funkcjonariuszom (KRP Warszawa Wola, KGP, KWP Wrocław), gdzie przez dwa dni będzie przebywał ów osobnik, usłyszałem, że mam iść na najbliższą komendę. Tam mam złożyć zeznania, i wtedy zostaną one przesłane do właściwej komendy, która tym się zajmie. No i pewnie minie miesiąc, a potencjalny przestępca będzie czekać w hotelu cierpliwie aż po niego przyjdą policjanci.

– Z oszustami metodą na policjanta też tak robicie, z mordercami też? – zapytałem i usłyszałem, że zawsze musi być zawiadomienie na papierze o popełnieniu przestępstwa. No to ja się nie dziwię, że przestępcy czują się u nas bezkarni, a policja ma mizerne efekty w walce z nimi. I co gorsza sama nie rozumie, czemu tak się dzieje.

Na szczęście temat podjęły media i o oszuście zrobiło się w Polsce głośno. Nie mógł czuć się tu bezpieczny. Zatem przeniósł się do Hiszpanii, skąd co pewien czas docierały do mnie informacje o nim od naciągniętych polskich turystów i pielgrzymów.

Hasła-klucze „arystokraty”

Zdzisław M. ma swoje charakterystyczne teksty, którymi mami kolejne ofiary: „Wiesz co to jest irydologia?”, „W twoich oczach widzę, że chorujesz na…”, „Ile jest dla ciebie warte twoje życie?”, „Kup mi telefon na abonament”, „Wciągnęło mi kartę do bankomatu”. To jego znaki rozpoznawcze. Hasła-klucze do kobiecych serc i portfeli.

Usłyszała je także Eliza, która natknęła się na „hrabiego” w Warszawie  1 maja tego roku.

– Siedziałam w McDonaldzie, pisałam artykuł, źle się czułam, miałam migrenę. On do mnie podszedł, chciał doładować tablet, a ja siedziałam obok gniazdka elektrycznego, powiedział, że jest lekarzem i emerytowanym wojskowym. Mówił, że skończył szkołę muzyczną. Ale w młodości przeżył śmierć swojej ulubionej kuzynki, z winy lekarzy zmarła na wyrostek. Postanowił wtedy, że zostanie lekarzem. Nie mógł się jednak dostać na medycynę, bo brakowało mu punktów za pochodzenie. Wtedy poszedł do wojska, co pomogło mu zrealizować marzenie o medycynie.

Te opowieści, to było jedynie preludium do stałego fragmentu gry, który niezmiennie sprowadza się do prób wyłudzenia pieniędzy lub smartofonów,  a najczęściej jednego i drugiego.

– Kartę mu wciągnęło do bankomatu, konto się zablokowało i nie może wrócić na Malagę. Wspominał, że jest sąsiadem Antonio Banderasa, a jego córka przyjaźni się z córką Antonia. – relacjonuje Eliza – Twierdził, że ma wspólne konto z tą córką i ona nie może mu wysłać pieniędzy. Mówił, że jest milionerem. Jego żona podobno nie żyje. Jak mówił, pracowała jako chemik w znanej firmie kosmetycznej i zmarła przez kontakt z jakimiś toksynami, teraz ta firma musi im wypłacać ogromne odszkodowanie. Przy mnie rozmawiał z córką przez telefon i się jej tłumaczył. Gdyż ona rzekomo robiła zakupy i przez tę blokadę nie mogła zapłacić za nie kartą. Jak mówił jego córka ma 26 lat, i jest lekarzem, specjalizuje się w medycynie tropikalnej. W ogóle bardzo dużo opowiadał o swojej córce. Kreował się na idealnego ojca.

Według relacji Elizy, sąsiad (już nie zięć) Banderasa zagadywał też hiszpańskich studentów, którzy siedzieli obok: – Rozmawiał z nimi swobodnie po hiszpańsku. W ogóle zadbał o najdrobniejsze szczegóły, uwierzyłam mu. Choć odniosłam wrażenie, że bardzo koloryzuje. Pomyślałam, że to taki stuknięty starszy pan, ale naprawdę jest w tarapatach.

Po chwili Zdzisław M. przeszedł do swoich stałych fragmentów gry.

– Chciał, żebym mu kupiła telefon na abonament, bo jakiś tam model ma aplikację, dzięki której on mógłby się natychmiast dostać do swoich pieniędzy. Odmówiłam, dałam mu za to sto złotych. – przyznaje Eliza. – Zaczął mnie wówczas pytać, ile jest dla mnie warte moje życie? Wspomniał coś o raku trzustki. Twierdził, że w moich oczach dostrzegł, że mam raka trzustki i chciał mi jak najszybciej zrobić blokady na kręgosłupie. Ale powiedziałam, że im szybciej pójdę do piachu tym lepiej. Więc nie naciskał za bardzo na to leczenie. Na początku chyba brał mnie na litość i opiekuńczość, a kiedy już dostał pieniądze, to zaczął zmieniać strategię. Powiedział, że trzydzieści lat, to idealna różnica wieku między kobietą i mężczyzną, zaczął mi prawić komplementy dotyczące wyglądu. Szczerze mówiąc to wtedy poczułam do niego wstręt. Jako facet był dla mnie odpychający. Nie spodobało mi się, że zaczął skracać dystans i to chyba wzbudziło moje podejrzenia, które się później potwierdziły. Na drugi dzień napisał mi, że się we mnie zakochał, chciał, żebym przyjechała do niego na Malagę.

– Czy on mógł sprawiać wrażenie tego za kogo się podawał? – dopytuje Elizę: – Czy wyglądał na milionera?

– Był ubrany na sportowo, jak turysta. Jego ubranie było bardzo czyste, nie jak u bezdomnego. Raz szedł do łazienki zmienić koszulkę na świeżą, bo się spocił i to mu przeszkadzało. Miał ze dwie pary okularów przeciwsłonecznych. Miałam wrażenie, że zbyt się przejmuje wyglądem jak na milionera. Za bardzo się przejmował nieistotnymi szczegółami. Jest też bardzo czysty, prawie wpadł w panikę, kiedy poplamił sobie spodnie sosem. Możliwe, że to było jego jedyne ubranie i chciał, żeby było w jak najlepszym stanie. Jednak nie odebrałam go jako bezdomnego. Miał duży, turystyczny plecak i mniejszy plecak. Ten duży zostawił w przechowalni bagażu na Dworcu Centralnym, powiedział, że przyjedzie do Polski za kilkanaście dni i go odbierze. Mówił, że jest zagorzałym katolikiem i często jeździ na pielgrzymki. Pokazywał mi taką „kartę pielgrzyma” ze stemplami z różnych miejsc świata. Mówił, że chociaż jest milionerem to nie może patrzeć na krzywdę ludzką.

Przedsmak piekła

 Zadaje się, że Zdzisław M. buduje sobie nową legendę, i to w oparciu o działalność fundacji Na Tropie, którą kieruje niżej podpisany.

– Przeglądałam stronę waszej fundacji. – Eliza dodaje kolejny wątek –  On mi mówił, że właśnie czymś takim się zajmuje. Chciał, żebym dla niego pisała o zaginionych osobach.  A że jest byłym komandosem to zajmuje się uwalnianiem porwanych ludzi, zwłaszcza dzieci.

Trzeba mieć bardzo dużą wyobraźnię, aby uwierzyć, iż  pan Zdzisiek był komandosem. Wygląd bowiem bardzo mizernie,  co niekoniecznie muszą zauważyć kobiety, które chcą widzieć w nim herosa.

Dla podbudowania mitu twardziela „hrabia” snuje opowieści o tym, jak rywalizował z Bogusławem Lindą o względy Moniki Jaruzelskiej: –   Twierdził, że zna wielu polityków i aktorów. Z Bogusławem Lindą pokłócił się o Monikę Jaruzelską. Monika wybrała jego, bo chciała mieć chłopaka komandosa.  – opowiada Eliza. Jednak nie to zdziwiło i zaniepokoiło młodą kobietę

– Pan Zdzisław bardzo szybko zaczął skracać dystans między nami, co mi się nie spodobało, zapraszał mnie do swojego domu w Maladze. Coś mnie tknęło i wpisałam w Google „Zdzisław Malaga”. Tak trafiłam na wasze artykuły ze zdjęciami. Wygląda tak samo – niepozorny, bardzo szczupły, z wąsami przykrywającymi usta.  Głupio mi strasznie. Dziękuję wam za te artykuły, bo nie wiem na czym by się skończyło. Nie sądziłam, że mogę dać się komuś tak zbajerować. – wyznaje kobieta, która  dwa dni później postanowiła udać się  na  policję i opowiedzieć o swoim spotkaniu z oszustem.

–  Gdy przeczytałam o nim w sieci postanowiłam pójść na komisariat przy stacji metra Centrum. Było to 3 maja, około 20:30. Policja mnie zignorowała. Powiedzieli, że nic mi nie zrobił, a pieniądze sama mu dałam, co było nierozsądne. Nie chcieli nawet sprawdzić, czy jest on poszukiwany. Powiedziałam im, że znalazłam artykuły w Internecie na jego temat. A oni na to, że w Internecie jest dużo różnych artykułów i nic z tego nie wynika.  Starałam się im opowiedzieć całą historię, ale czułam, że nie traktują mnie poważnie. Oni nie odnotowali mojego zgłoszenia. Policjant spisał dane z mojego dowodu i na do widzenia powiedział, że w moich oczach widzi piękno, a nie raka, i żebym na siebie uważała.

Tym ostatnim stwierdzeniem leniwy funkcjonariusz jeszcze bardziej wystraszył kobietę: –  Teraz naprawdę się obawiam, gdyż dałam mu dane do przelewu zwrotnego z adresem zameldowania, pod którym mieszka obecnie moja rodzina.

Póki co fałszywy arystokrata nie zwrócił Elizie pieniędzy, i raczej nie należy się tego spodziewać. Zapewne ma na koncie kolejne ofiary, i spokojnie korzysta z bezkarności, którą zapewnia mu policja.

–  Facet jest inteligentny, błyskawicznie kojarzy fakty. Ba bardzo dobrą pamięć, zapamiętuje wszystko co się do niego mówi. Ma dużą wiedzę, jest oczytany. Nie plącze się, pamięta wszystkie swoje kłamstwa. – wylicza  Eliza i dopowiada. –  Ja sama już nie jestem zła, bardziej mu współczuję. Takie życie jakie on wiedzie to już przedsmak piekła na ziemi. 

Janusz Szostak

Ofiary Zdzisława M. prosimy o kontakt z fundacją Na Tropie tle. 46 862 15 82, e-mail: natropie@org

 

Zobacz również: