Tropiąc morderców Iwony Wieczorek trafiliśmy na ogródki działkowe w rejonie ulicy Hallera. To kilkadziesiąt hektarów zieleni, w pobliżu Energa Areny w Gdańsku. Na niektórych  ogródkach działkowych – w mniej lub bardziej prowizorycznych domach – mieszkają ich właściciele. Przed wojną żyli tu Niemcy. Ziemia kryje w tym miejscu wiele tajemnic i kryjówek- starych, poniemieckich piwnic, studni itp. Miejsce otoczone jest mroczną aurą, doskonałe do popełnienia zbrodni i ukrycia ciała ofiary. To miejsce na wpół dzikie. Mieszka tam na stałe kilka osób mających przeszłość kryminalną.

Wizjoner Marek Szwedowski, określił ten rejon „zagłębiem zła”, nie tylko ze względu na żywych: – Chociaż niemal na co dzień mam kontakt ze zmarłymi, czuję się tu wyjątkowo nieswojo –  przyznał  Szwedowski, który wraz ze mną i innymi członkami fundacji pojawił się na miejscu w czerwcu 2016 roku. On jednak optował, za tym, że ciało Iwony Wieczorek ukryto w rejonie Parku Reagana, bliżej morza.

Po koniec czerwca 2016 roku udało mi się dotrzeć do dwóch osób trójmiejskiego półświatka,  które także utrzymywały, że Iwona Wieczorek była przetrzymywana na działkach w pobliżu Energa Areny, i że tam została zamordowana.

Według zebranych przeze mnie informacji wrzucono ją do starej studzienki kanalizacyjnej lub szamba. Takich urządzeń szukaliśmy w kwietniu tego roku w Parku Reagana. Bez skutku. Wówczas byliśmy jeszcze przekonani, że ciało dziewczyny jest ukryte w tym kompleksie leśnym. Uważaliśmy, że zwłoki ukryto nieopodal miejsca, gdzie Iwonę widziano po raz ostatni. Tak zapewne byłoby, gdyby doszło do zbrodni niezaplanowanej. Wtedy morderca ukryłby ciało nieopodal miejsca zabójstwa. W przypadku tej zbrodni wszystko było zaplanowane, łącznie z miejscem ukrycia ciała.

Oprawcy nastolatki zawieźli ją prawdopodobnie kilka kilometrów dalej. To były bardzo dobrze znane im okolice. Bywali tu niejeden raz. Ogródki działkowe w rejonie ulicy Hallera, to jednak ogromny teren i nie sposób go przeszukać bez bliższych wskazówek. A tych nam  przybywało każdego dnia.

Oczywiście nie mieliśmy wówczas stuprocentowej pewności, że nasze przypuszczenia się potwierdzą. Ich weryfikację postanowiłem zostawić policji, której przekazałem efekty naszego śledztwa.

6 lipca 2016 roku złożyłem w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku zeznania na temat śledztwa dziennikarskiego oraz działań fundacji Na Tropie, związanych z zaginięciem Iwony Wieczorek. Wskazałem ewentualne miejsce ukrycia zwłok, oraz domniemanych sprawców  zbrodni. Moje  zeznania musiały być dla śledczych przekonywujące, gdyż poproszone mnie,  abym pozostał jeszcze w Gdańsku, gdyż planowe było przeszukanie wskazanego przez mnie terenu.

Następnego dnia rano do hotelu w Gdańsku Brzeźnie przyjechali po mnie Agnieszka i Paweł – młodzi policjanci, którzy dzień wcześniej prowadzili moje przesłuchiwali.  Miałem z nimi pojechać na ulice Konwalii. Nie zgodzili się jednak abym jechał własnym samochodem. Policyjne  procedury nie pozwalały na to, gdyż jako świadek w sprawie miałem wskazywać, jak dojechać na miejsc, co przez cała drogę było protokołowane. Po przyjeździe na działki jeszcze przez około 40 minut spisywany był protokół tej dziwnej akcji.  W sumie nie wiem po co, gdyż moim zdaniem  nie miało to żadnego znaczenia w sprawie, a zabierało jedynie cenny czas, który można było poświęcić na poszukiwania. A te przeprowadzono według mnie dość powierzchownie. Zajęły one mniej czasu niż spisywanie protokołu na temat trasy z hotelu na ulicę Konwalii.  Co ponoć jest standardem, zgodnym z procedurami. Najważniejsze są papiery!

A działania? Na miejscu pojawiła się kilkuosobowa ekipa policyjna wraz z „Balonem” – psem  do poszukiwania zwłok i jego przewodnikiem. Była też przedstawicielka urzędu miejskiego, którego własnością jest większość działek w tym rejonie.

7 lipca 2016 roku   sprawdzano 3  posesje, szamba, oczka wodne oraz studzienki – łącznie  około 2000 metrów kwadratowych. Mimo że to niewielki obszar, przeszukanie go było bardzo pobieżnie i dość chaotyczne. Użycie psa tropiącego także odbiegało od obowiązujących w tym względzie procedur. Wpuszczono go w kilka minut po nakłuciu terenu, co zresztą też odbiegało od norm. W tak krótkim  czasie zapach zwłok nie ujawni się.

Miałem wówczas wrażenie, że chodzi jedynie o odfajkowanie roboty. Policja prawdopodobnie była odmiennego zdania i uznała, że teren został sprawdzony perfekcyjnie. Z czym przez kolejne tygodnie polemizowałem, i w końcu nakłoniłem funkcjonariuszy do ponownego przeszukania posesji, na której być może ukryto ciało nastolatki. Nie było to wcale proste. Właściwie narzucałem się śledczym  przez kilkanaście dni, przesyłałem kolejne materiały potwierdzające  tę  hipotezę.  Czułem się przy tym jak intruz, który zakłóca kanikułę. Ale postawiłem na swoim. To, że policja ponownie weszła na ten sam teren, oznacza, że miałem bardzo mocne argumenty, aby ich do tego skłonić. Ze zrozumiałych względów nie mogę jednak ujawnić wszystkich szczegółów.

21 lipca 2016 roku  wziąłem udział w policyjnym eksperymencie, który miał na celu między innymi zweryfikowanie mojej wersji na temat ukrycia ciała Iwony Wieczorek. Wskazałem też miejsce, gdzie mogły zostać wyrzucone jej buty. Przedstawiłem policji również swoją hipotezę na temat wydarzeń, jakie rozegrały się w tym rejonie: zdarzenie po zdarzeniu.

Według mojej wiedzy Iwona Wieczorek została przywieziona rankiem 17 lipca 2016 roku na teren ogródków działkowych w rejonie ulic Hallera i Zielonej Drogi. Wskazałem policji 5 konkretnych działek, które mogą wiązać się w różny sposób z tą sprawą. Na jednej z nich – według  mnie – mogła zostać ukryta. Gdy ją tam przywieziono, prawdopodobnie jeszcze żyła. Zamordowano ją rankiem i zostawiono jej ciało w szopie. Było już zbyt widno, aby szykować „grób”. Dopiero nocą oprawcy przenieśli ciało nastolatki do przygotowanej w ciągu dnia „mogiły”. Jej szczątki mogły zostać rozpuszczone w kwasach i wapnie.

 22 lipca 2016 roku.  rozpoczęły się tam –  na moją prośbę – ponowne poszukiwania. Policjanci, przy wsparciu strażaków,  sprawdzali wskazaną działkę, rozkopano ją w kilku miejscach. Z dołów musiano wypompowywać wodę, gdyż padał rzęsisty deszcz.

Wiadomo, że w  trakcie tych poszukiwań znaleziono istotne dla sprawy ślady. Niestety nie mogłem brać bezpośredniego udziału  w tych poszukiwaniach. Przez pewien czas obserwowałem je z ulicy. Mimo że działka jest mała, to i tak tego dnia nie sprawdzono jej w całości, a zaledwie około 100 metrów kwadratowych.  Wówczas w ogóle nie przeszukano szczegółowo sąsiednich działek, o których mówiłem policjantom od początku.

22 lipca, około godziny 14.00, policjanci i strażacy szybko opuścili teren działki, nie zasypując nawet wykopanych dołów i  nie porządkując posesji.  Zabrali ze sobą znalezione ślady, które jak przyznali śledczy, trafiły do laboratorium. Informacje o poszukiwaniach dolary do mediów. Przez kilka dni byłem zasypywany pytaniami przez dziennikarzy.  Policja udzielała w tej sprawie mediom  wyjątkowo nierzetelnych informacji: „- Teren objęty poszukiwaniami to kilkadziesiąt hektarów i koncentruje się wokół miejsca, gdzie urwał się po Iwonie Wieczorek ślad. Policja prowadzi czynności od tygodnia przy wsparciu firm dysponujących sprzętem wizyjnym i pompami opróżniającymi. Prace skupiają się zarówno na studzienkach kanalizacyjnych, jak i terenach podmokłych oraz leśnych. Dokonujemy weryfikacji obszaru, na terenie którego ma być rzekomo ukryte ciało zaginionej Niestety, miejsce wskazano nam dość ogólnikowo, w czynności musimy zaangażować kilkudziesięciu funkcjonariuszy i prawdopodobnie tyle samo pracowników firm prywatnych. – potwierdził w rozmowie z nami podkom. Mariusz Mejer, nowy szef wydziału dochodzeniowo-śledczego KWP w Gdańsku” –  – donosiła „Gazeta Wyborcza”.

Jako naoczny świadek  poszukiwań i osoba, która wskazał miejsce, byłem jednocześnie rozbawiany i zdegustowany tego typu informacjami przekazywanymi przez śledczych i nieweryfikowanymi przez dziennikarzy. Przypomnę zatem, że wskazałem bardzo precyzyjnie teren, który miał maksymalnie 2000 metrów, z czego przeszukano 1/20. Pokazałem też miejsce, gdzie mogły zostać wyrzucone buty Iwony Wieczorek. Do dziś nie zostało ono sprawdzone. Podobnie jak inne  miejsca przy sąsiednich ulicach. To łącznie obszar 300-krotnie mniejszy niż Park Reagana, który przeszukano bardzo skrupulatnie.  Teren jest niezbyt trudny do dokładnego sprawdzenia. Jednak – mimo szumnych zapowiedzi – tego nie uczyniono. Zrobiłbym to dawno sam, gdybym mógł przeszukiwać i rozkopywać cudze działki.

 W czasie poszukiwań 22 lipca 2016 roku,  spotkałem się w Gdańsku także z Romanem R. – radiestetą z Elbląga, który w 2012 roku wyznaczył miejsce, gdzie rzekomo miałyby się znajdować zwłoki nastolatki. To także rejonu działek przy ulicy Hallera, tyle że w pobliżu stadionu Gedanii.

Informacje radiestety nie zostały nigdy zweryfikowane przez policję, podobnie jak wiele innych sygnałów przekazywanych przez jasnowidzów, wróżki i inne osoby posługujące się niekonwencjonalnymi metodami. Z zasady nie są one sprawdzane przez policję. Inaczej było z moim zgłoszeniem, zostało ono potraktowane bardzo poważnie (…).

Janusz Szostak

Jest to fragment książki Janusza Szostaka „Co się stało z Iwoną Wieczorek” KSIAZKA TU DO KUPIENIA

Zobacz również: