28.05.2015 Poznan Sprytna staruszka okradla wenezuelskiego milionera n.z Adam G. z zona Krystyna K. nie ma zgody na pokazanie wizerynku fot Przemyslaw Graf

Gdy się poznali, on był majętnym człowiekiem a ona ubogą malarką. On potrzebował opieki, ona pieniędzy.  O płomiennym uczuciu raczej mowy nie było. Gdy milioner umarł, ona przejęła jego majątek. Mimo że  testament jej nie uwzględniał. Teraz ma z tego powodu kłopoty i wieku 90-lat musi stawać przed sądem.

Poznali się jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku. Ona – Krystyna K., 50-letnia artystka malarka mieszkająca w Poznaniu, wyjechała do Londynu, gdzie pokazywała swoje prace. On – Adam G. 60-letni milioner mieszkający na stałe w Wenezueli. Właśnie zmarła jego pierwsza żona, a on tracił wzrok. Bardzo potrzebował wsparcia i opieki. Krystyna  bardzo mu się spodobała.

Adam pochodził z kresów wschodnich i dobrze mówił po polsku. Do Ameryki Południowej wyemigrował po drugiej wojnie.

Koniec wojny zastał go w obozie przejściowym pod Berlinem. Do swoich rodzinnych stron nie zamierzał wracać. Jego miasto, w którym się urodził, znalazło się w granicach Związku Radzieckiego. Wykorzystał nadarzającą się okazję i wyemigrował do Wenezueli.

Wykształcony inżynier, ze smykałką do interesów, szybko rozkręcił tam swój biznes. Zajął się produkcją okien i szybko dorobił się naprawdę dużych pieniędzy. Chociaż zakochał się w Wenezueli, ciągnęło go do Europy. Kupił nawet luksusowy dom na Wyspach Kanaryjskich. Dużo podróżował po krajach Europy Zachodniej.

 Stracił wzrok, ale nie rozum

Właśnie podczas jednej z takich podróży, w Londynie, spotkał swoją przyszłą drugą żonę.

– Mężowi spodobały się moje oczy. Kiedy się poznaliśmy, jeszcze trochę widział. Potem zawsze mówił, że najbardziej żałuje, że nie zdążył zobaczyć moich obrazów. To była miłość od pierwszego spotkania  – tak opowiada po latach o swoim mężu 90- letnia staruszka.

Zupełnie co innego mówi córka milionera, Sabina G.: – Ojciec stracił wzrok, chorował i potrzebował całodobowej opieki. Ten ślub to był kontrakt, ona dostała za niego 10 tysięcy dolarów, i w zamian za opiekę miała obiecane wyżywienie i pokrycie wszystkich kosztów utrzymania. On jej nie wierzył od samego początku. Przed ślubem sporządził testament, zapisując cały majątek piątce dzieci z pierwszego małżeństwa. Spisali także intercyzę. Skrupulatnie pilnował, aby przez cały okres trwania małżeństwa nie mieli wspólnego majątku, ani nawet wspólnego konta bankowego. W aktach notarialnych wszystkich nieruchomości, rozrzuconych po całym świecie, jako właściciel figurował tylko on. Było to o tyle łatwe, że fabryki generujące duże zyski, również były tylko jego własnością. Jedynym dochodem Krystyny K. była emerytura i naprawdę drobne sumy uzyskane ze sprzedaży jej obrazów.

Wenezuelska intercyza mówiła także o tym, że małżonkowie nie mają prawa do spadku po zmarłym współmałżonku.

Taki układ Krystynie K. przez lata pasował. Zresztą nie musiała troszczyć się o pieniądze. Bogaty mąż sponsorował każdą jej zachciankę. Interesy Adama G. szły świetnie. Żyła dostatnio u boku męża, mieszkając w trzech miejscach: Wenezueli, na Wyspach Kanaryjskich i w Polsce.

– Mąż nie oszczędzał na niczym, miałam wszystko czego zapragnęłam, można nawet powiedzieć, że Adam lubił szastać kasą – tak przed sądem oceniła swoją sytuację finansową Krystyna K.

Wyczyściła konta

Na początku 2003 roku małżonkowie przyjechali do Polski. Stan zdrowia Adama G. drastycznie się pogorszył. Większość czasu spędzał w łóżku, tracił pamięć, przestał rozpoznawać ludzi.

Córki, mieszkające na stałe w Hiszpanii, nie mogąc się dodzwonić do ojca przyjechały do Polski. Zastały go w domu Krystyny K. w fatalnym stanie, przerażone wezwały policję, a następnie karetką pogotowia odwiozły go do szpitala.

 – Jestem lekarzem, przeraził mnie widok, jaki zastałam na miejscu. Ojciec pozbawiony był fachowej opieki, nafaszerowała go silnymi lekami psychotropowymi. Żona była wściekła, że przyjechaliśmy i popsuliśmy jej plan. Pobiła moją siostrę, a mnie próbowała zepchnąć ze schodów w szpitalu  – zeznawała potem w sądzie Sabina G.

W szpitalu stan chorego szybko się poprawił, przeszedł udaną operację i uspokojone córki mogły wyjechać za granicę. Nie spodziewały się, że było to ich ostatnie widzenie z ojcem.

Potem Adam G. trafił do prywatnego szpitala w Poznaniu. Lekarze zdiagnozowali u niego miażdżycę z następowym zespołem otępiennym dużego stopnia, uszkodzenia mięśnia sercowego oraz złamanie prawego żebra.

Krystyna K. wykorzystała chorego i podstępem zdobyła upoważnienie do jego kont. Staruszek z trudem utrzymywał w dłoniach długopis, podpisy wychodziły koślawe i to był prawdziwy cud, że banki uznały tak sporządzone dokumenty. Krystyna K. pospiesznie wyczyściła konta męża. Na swoje rachunki przelała pieniądze w funtach brytyjskich, dolarach amerykańskich i euro, na sumę prawie 5 milionów po przeliczeniu na polskie złotówki. Sprzedała również jedno z mieszkań na Wyspach Kanaryjskich.

Pochowany w tajemnicy

Leżący w szpitalu Adam G. nie był w stanie zorientować się, że jest okradany przez żonę. Jego stan pogarszał się z każdym miesiącem. Z trudem nawiązywał kontakt z otoczeniem, przez całe dnie leżał nieprzytomny. Zmarł 11 czerwca 2005 roku.

Krystyna K., wiedząc o testamencie i intercyzie, nie poinformowała dzieci o śmierci ojca. Pochowała go na poznańskim cmentarzu i próbowała przejąć po nim cały spadek.

Podstępny plan się nie udał. Dzieci dowiedziały się w końcu o śmierci taty. W sądzie złożyły wniosek o uznanie wenezuelskiego testamentu i zawiadomiły polską prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przywłaszczenia masy spadkowej po Adamie G. (284 § 1.k.k.)

Proces cywilny trwał kilka lat. Najwięcej problemu stwarzała wenezuelska intercyza, która w takiej formie nie występuje w polskim prawie. Dopiero w 2014 roku sąd rejonowy w całości potwierdził, że jedynymi spadkobiercami zmarłego jest piątka jego dzieci. Krystynie K. nie należał się ani cent po zmarłym mężu. Po takim orzeczeniu, mógł ruszyć proces karny o zagarnięcie pieniędzy z kont zmarłego.

Niestety staruszka miała dość czasu, by wydać pieniądze. Część z nich – około 39 tysięcy dolarów – przekazała siostrzeńcowi, a 160 tysięcy złotych podarowała proboszczowi jednej z poznańskich parafii. Oczywiście okradzione dzieci uważały, że była to tylko próba ukrycia majątku po zmarłym. Proboszcz w żadnych rozliczeniach finansowych parafii nie potrafił wykazać przyjęcia takiej sumy. Próbował się tłumaczyć, że nie ma takiego prawa. Tego rodzaju tłumaczenie – w porównaniu z jasną dyrektywą biskupa nakazującego skrupulatnie prowadzić księgi rachunkowe – wskazywało, że duchowny próbował tylko ułatwić staruszce ukrycie majątku.

Adam G., gdy umarł miał 92 lata. Nie wiadomo dokładnie, jak duży pozostawił po sobie majątek. Nie wiadomo również dokładnie, jakie sumy udało się sprytnej staruszce przejąć.

Prokuratura oskarża ją o przywłaszczenie 499 tysięcy funtów brytyjskich, 701 tysięcy dolarów i 300 tysięcy euro. Na tyle śledczym udało się znaleźć dowody na nielegalne przelewy.

Gra na zwłokę

– Sąd próbuje robić ze mnie złodziejkę – mówi stanowczym głosem starsza pani  – Mąż wcale nie był żadnym milionerem. To dzieci rozpętały tę wojnę. Próbują się na mnie zemścić za to, że Adam wybrał mnie i miał do mnie zaufanie, a o swoich dzieciach zawsze mówił źle. Miał pretensje, że o nim zapomniały.

Staruszka siedzi na wózku inwalidzkim, z kocem narzuconym na schorowane nogi, ale na pytania odpowiada sprawnie.

– Kto opiekował się chorym, kiedy był słaby i potrzebował całodobowej opieki. Jakoś wówczas nie było do tego chętnych. A teraz, kiedy wymyślili sobie, że mąż miał jakieś wielkie pieniądze, to chcą mnie zniszczyć i wpędzić do grobu. Ja mam emeryturę i nie potrzebuję wielkich pieniędzy męża – tłumaczy trzymając w ręku zdjęcie męża.

Innego zdania jest jednak prokurator prowadzący sprawę. Według niego Krystyna K. doskonale wiedziała o sporządzonej intercyzie i testamencie, w którym  milioner wszystko zapisał dzieciom. Dlatego nie poinformowała ich o śmierci ojca. Przegrała również osobny proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych, poprzez zatajenie śmierci bliskiej osoby. Był to jedyny do tej pory taki proces w Polsce. Staruszka zeznając w sądzie i prokuraturze, wielokrotnie zmieniała zeznania, plątała się we wspomnieniach, kłamała.

Bogata i sprytna kobieta, próbuje teraz odwlekać czekający ją proces – zasłaniając się złym stanem zdrowia. Jednak badający ją lekarz sądowy zezwolił na jej uczestnictwo w procesie pod warunkiem, że do sądu przywieziona zostanie profesjonalnym transportem sanitarnym na wózku inwalidzkim i w obecności ratownika medycznego. Jasno określił, że uczestnictwo starszej pani w procesie sądowym w żaden sposób nie stwarza zagrożenia zdrowia i życia pozwanej.

Kolejną rozprawę, z dowozem oskarżonej do sądu, wyznaczono w dniu 18 czerwca. Jednak i tym razem zasłoniła się ona chorobą. Sprawa spadła z wokandy. Wkrótce sąd wyznaczy kolejny termin rozprawy.

 

Przemysław Graf

Zobacz również: