Pomimo starań lekarzy, jak też organizowanych zbiórek krwi, nie udało się uratować życia kobiety, ciężko poparzonej w wybuchu w jednym z mieszkań w Świdniku. Zmarła dzisiaj w szpitalu.

We Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej zmarła dzisiaj 27-letnia Marlena, która została ciężko ranna w trakcie wybuchu i pożaru w Świdniku. Jej stan od początku był bardzo ciężki. Kobieta miała poparzone ponad 90% powierzchni ciała. Cały czas była utrzymywana w śpiączce farmakologicznej. Pomimo starań lekarzy, w ostatnim czasie jest stan znacząco się pogorszył. Niedawno otrzymaliśmy informację, iż Marlena zmarła

Jej znajomy, 29-letni Damian K. nadal przebywa w łęczyńskim szpitalu. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że to on doprowadził do tragedii. Chciał zabić Marlenę.

Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w jednym z mieszkań przy ul. Hallera w Świdniku. Z nieoficjalnych informacji wynika, że mężczyzna sięgnął po niewielki kanister z benzyną i oblał kobietę paliwem. Kiedy je podpalił, ogień niemal natychmiast dotarł do kanistra, który trzymał w rękach. Doszło do eksplozji. Z okien mieszkania wyleciały szyby.

Damian K. zdołał wybiec do sąsiedniego mieszkania, w którym się zamknął. Z nieoficjalnych informacji wynika, że próbował tam poderżnąć sobie gardło, po czym wyskoczył z okna.

Damian K. nie potrafił pogodzić się z odejściem Marleny K. Zaprosił ją do siebie na ostatnią rozmowę. Wiedział, jak się zakończy. Miał kanister z benzyną, którą oblał dziewczynę i podpalił. Płomień szybko przeskoczył na pojemnik z łatwopalną cieczą, wybuch wstrząsnął całym blokiem.

Eksplozja w mieszkaniu wyglądała na wybuch gazu. Na pomoc ruszyli świadkowie. Pierwszy znalazł się na miejscu Paweł R. – W przedpokoju był mężczyzna. Ubranie na nim już się spaliło. Wyprowadziłem go z mieszkania i spytałem, czy ktoś jest jeszcze w środku. Potwierdził – opowiada Paweł R., który w tym momencie usłyszał płacz dzieci na I piętrze i ruszył, aby im pomóc. – Żałuję, że nie szukałem kobiety, która płonęła, a pomogłem jej katowi – mówi.

Teraz wiadomo, że wybuch był niezaplanowanym efektem próby zabójstwa Marleny, która chciała zerwać z Damianem. Feralnego dnia kobieta przyszła do niego porozmawiać, tak jak ją o to prosił. Wtedy przystąpił do realizacji szatańskiego planu. Miał kanister z benzyną. Oblał Marlenę i podpalił. Chciał uciec, ale nastąpił wybuch – nie zauważył bowiem, że paliwo wylało się też na dywan i jego ubranie – płomień szybko doszedł do kanistra.

Damian, po tym jak z mieszkania wyprowadził go Paweł R., wszedł do mieszkania sąsiadki. Tam próbował poderżnąć sobie gardło nożem. Potem wyskoczył przez balkon. Marlenę wynieśli z mieszkania ratownicy. Była cała czarna, spalona – podaje portal Se.pl.

jes/se.pl

Zobacz również: