KWP Gdańsk

 Nazwany „łowcą nastolatek” Krystian W. z Pomorza został po raz pierwszy skazany za przestępstwo seksualne. Trzyletni wyrok został uznany za łagodny, ale śledczy przygotowują już akt oskarżenia, w którym zarzucą mu o wiele więcej przestępstw seksualnych popełnionych na dzieciach. Wiadomo też, że na ławie oskarżonych nie usiądzie sam.

– Oskarżony niewątpliwie był osobą, która działała z pełną świadomością – stwierdziła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Izabela Frąckowiak-Aleksiejew z sądu w Pucku. – W przypadku jakichkolwiek swoich problemów próbował obciążać odpowiedzialnością innych. Nie wykazał się żadnym samokrytycyzmem. Swoje zachowanie cały czas tłumaczył jako zgodne z prawem. Stwarzał pozory opiekuna i osoby, której można się zwierzyć i która bezinteresownie pomoże, a z drugiej strony dążył do zaspokojenia swoich potrzeb seksualnych. W przypadku oporu grał na emocjach i twierdził, że „tak się tego nie zostawia”.

Sędzia nie miała wątpliwości, że 41-letni „Krystek” dopuścił się zgwałcenia. Dużo wątpliwości wśród internautów i komentatorów wzbudził jednak sam wymiar kary. Zwłaszcza, że pokrzywdzona miała tylko 16 lat i zaufała dużo starszemu mężczyźnie, który zamiast zapewnić jej bezpieczeństwo po ucieczce z domu dziecka, dążył do uprawiania z nią seksu. W tym przypadku górna granica kary wynosiła 12 lat więzienia. Pucka prokuratura wnioskowała o sześcioletni wyrok. Ponieważ orzeczenie jej nie zadowala, zapowiedziała już apelację.

Kulisy sprawy, której dotyczył proces, odpisaliśmy już kilka lat temu w „Reporterze”. Chodziło o zdarzenia z Pucka z 2014 r. Zaczęło się od ucieczki z sopockiego domu dziecka. 16-letnia Sara nie mogła się pogodzić z tym, że nie będzie już mieszkać w jednym pokoju z 17-letnią Magdą. W sieci nocleg i pomoc zaoferował im starszy mężczyzna. Okazał się nim Krystian W., który szukał w internecie nastolatek z problemami. Zabrał je do puckiego budynku, który znajduje się kilkadziesiąt metrów od komendy policji. Lokalem oficjalnie zarządzała firma związana z Marcinem, kolegą „Krystka”. Dawniej mieścił się tam nocny klub.

        „Krystek” czuł się tam jak u siebie w domu. Miał klucze, znał na pamięć kod do wejścia. Poczęstował dziewczyny alkoholem, zaczął opowiadać im o pracy, którą będą mogły wykonywać w dwóch sopockich klubach związanych z Marcinem. Rozglądające się po wnętrzu nastolatki nie mogły skupić się ani na rozmowie, ani na włączonym filmie, choć rzekomo znajdowały się w sali kinowej. Coraz bardziej nerwowo spoglądały na znajdujące się tam pejcze i rurę, która ich zdaniem służyła do tańczenia.

        – Powiedziałam Sarze, że chcę iść stamtąd. Ona poszła po pomoc i wtedy się zaczęło – wzdychała Magda, gdy trzy lata temu mówiła mi o tych zdarzeniach. – Rozbierał mnie. Powiedziałam, że nie chcę. Zaczęłam się wyrywać. Kazał mi brać do buzi. Nie zrobiłam tego. Rozbierał się do naga, kładł się na mnie i zaczął mi wkładać swojego członka. Uciekłam do łazienki. Wtedy przyszła Sara (…).

Mikołaj Podolski

WIĘCEJ O TEJ SPRAWIE W NOWYM WYDANIU REPORTERA – 9 MAJA

Zobacz również: