Mężczyzna w wieku 54 lat nie jest „dziarskim młodzieńcem”, nie jest on również „bardzo starym mężczyzną”, dla którego sfera życia seksualnego nie odgrywa już żadnej roli – stwierdził w niedawnym wyroku Sąd Apelacyjny w Łodzi.

Sprawa dotyczyła mężczyzny poszkodowanego w wypadku komunikacyjnym – czołowego zderzenia dwóch samochodów. Na jego skutek Krzysztof G. (imię fikcyjne) oprócz odniesionych obrażeń fizycznych, musiał rozpocząć leczenie u specjalisty seksuologa w związku z problemami psychicznymi oraz brakiem chęci współżycia. Zgłaszał osłabienie erekcji. – informuje portal rp.pl.

Jak wskazano w aktach sprawy, przed wypadkiem Krzysztof G. był w pełni sprawnym mężczyzną, a współżycie było satysfakcjonujące dla niego i jego żony. Seksuolog zalecił mu stosowanie farmakoterapii. Podczas wizyt omawiał psychogenne podłoże problemu – wpływ urazu psychicznego (wypadku).

Mężczyzna wystąpił na drogę sądową przeciwko firmie ubezpieczeniowej, gdzie polisę OC miał wykupioną sprawca wypadku.

Dokonując oceny krzywdy doznanej przez Krzysztofa G. Sąd Okręgowy oprócz cierpień fizycznych uwzględnił także dysfunkcję seksualną pod postacią utrwalonego osłabienia pożądania seksualnego. – Dla młodego mężczyzny tego rodzaju dolegliwości są szczególnie istotnie, znacząco wpływają na jego jakość życia, a także życia jego rodziny – wskazał sąd.

Uwzględniając wszystkie okoliczności, sąd uznał, iż adekwatna do rozmiaru doznanych krzywd tytułem zadośćuczynienia powinna być kwota 58 tys. zł. Biorąc pod uwagę wypłaconą przez ubezpieczyciela kwotę 18 tys. zł, sąd zasądził tytułem dalszego zadośćuczynienia kwotę 40 tys. złotych.

Firma ubezpieczeniowa wniosła apelację od tego wyroku. Sprowadza się ona głównie do zakwestionowania oceny jednego z dowodów przeprowadzonych w pierwszej instancji, a mianowicie dowodu z opinii biegłego seksuologa. Zdaniem ubezpieczyciela sąd bezkrytycznie oparł się na tej opinii, choć nie jest ona kategoryczna, a nadto oparta została na przestarzałych metodach badawczych.

Z tym zarzutem nie zgodził się Sąd Apelacyjny w Łodzi (sygn. akt I ACa 690/17). – Odnośnie metody badawczej zastosowanej przez biegłego, tzw. testu R.. to – wbrew twierdzeniom apelacji – biegły nie wskazał, że jest to metoda przestarzała i powszechnie krytykowana. Biegły wskazał jedynie, że jest to metoda stara, jednakże cały czas stosowana w seksuologii sądowej i mimo pewnej krytyki ceniona. Apelujący odnosząc się jedynie do tej części opinii biegłego całkowicie pomija dalszą część jego wywodów przedstawionych w ramach ustnej uzupełniającej opinii, a mianowicie, że test ten nie miał decydującego znaczenia w diagnostyce powoda, potwierdził jedynie przeprowadzony wcześniej wywiad, a wnioski opinii biegły oparł na analizie całego materiału dowodowego – wskazano w uzasadnieniu.

Co więcej, Sąd Apelacyjny uznał za niedopuszczalne dywagacje apelacji o przyczynach zaburzeń erekcji czy zmniejszeniu ochoty na seks u mężczyzn w wieku, bowiem nie miały one żadnego oparcia w stanie faktycznym sprawy. – Ale nawet używając tej nomenklatury apelacji, że mężczyzna w wieku 54 lat nie jest „dziarskim młodzieńcem”, nie jest on również „bardzo starym mężczyzną”, dla którego sfera życia seksualnego nie odgrywa już żadnej roli – napisano w uzasadnieniu.

rp.pl

Zobacz również: