Według Piotra Ikonowicza, lewackiego polityka i działacza społecznego za zamachy terrorystyczne w Europie  odpowiadają nie sami terroryści lecz ich przeciwnicy. Tok myślenia tego człowieka jest tak zaskakujący i pozbawiany logiki, że postanowiliśmy przytoczyć w całości jego rozprawkę o strasznych prawicowcach i wspaniałych muzułmanach, kochających cały świat. Został on zamieszczony na polonijnym portalu goniec.com. Ostrzegamy, że lektura może być szkodliwa dla zdrowia psychicznego!

IKONOWICZ O ZAMACHACH

Zamach w Barcelonie ośmielił grupkę neofaszystów do wyjścia na główną aleję spacerową miasta Ramblas. Jednak bardzo szybko organizacja Vecinos de Barcelona (Sąsiedzi Barcelony) i zwykli obywatele wśród okrzyków „No pasaran!” pokazali naziolom, gdzie jest ich miejsce. Grupka 50 łysych pał została otoczona przez kilkuset mieszkańców i zwolennicy siania nienawiści rasowej i religijnej musieli się wycofać pod eskortą policji. Bliźniacza scena miała miejsce kilka dni wcześniej w Warszawie. Tyle tylko, że mimo protestów antyfaszyści zostali wyniesieni przez policję po to, by garstka łysych mogła przemaszerować.

O tym, że klimat polityczny nad Wisłą sprzyja skrajnej prawicy świadczy komentarz Pawła Kukiza, który w swej nieskończonej głupocie winą za zamach obciążył politykę imigracyjną Niemiec. Pomysł, że nie wpuszczanie imigrantów ograniczy liczbę zamachów jest nie tylko głupi, ale i niebezpieczny. Bo to właśnie Państwu Islamskiemu zależy na tym, by między światem Zachodu a ludźmi z kręgu Islamu narastał konflikt i wrogość. Naziolskie wybryki podobnie jak islamofobiczne wypowiedzi polityków pozwalają terrorystom łatwiej rekrutować kolejnych zamachowców. Podczas gdy pomoc uchodźcom z krajów dotkniętych militarną ingerencją Zachodu łagodzi konflikt i przekonuje wyznawców Allacha, że nie jesteśmy i nie musimy być wrogami. Po pierwszym zamachu na dworcu Atocha w Madrycie obok zniczy palonych ku czci ofiar pojawiły się napisy „Alkaida nie, Marokańczycy tak”. Nie da się bowiem Europy odgrodzić od świata arabskiego murem i drutem kolczastym tak szczelnym, aby ci, którzy chcą nas mordować tu nie dotarli.

Miliony Muzułmanów zresztą są obywatelami Unii i od nas, od naszej polityki i tolerancji zależy czy będą oni słuchać ekstremistów, czy też będą lojalnymi obywatelami krajów, w których żyją i pracują. Walka z fundamentalizmem islamskim toczy się na dwóch frontach. Na froncie policyjnym przegrywamy. Zawsze znajdzie się jakiś nowy sposób zabijania, któremu siły bezpieczeństwa nie zdołają zaradzić. Najważniejsza jest walka ideologiczna. Jeżeli przyjmiemy postawę otwartą i nie będziemy wobec wyznających islam imigrantów i ich potomków stosować zasady odpowiedzialności zbiorowej, wpływy fundamentalistów zmaleją i zmaleje niebezpieczeństwo zamachu. Ksenofobia i nacjonalizm po obu stronach konfliktu prowadzi do strat wśród Bogu ducha winnej ludności cywilnej. Wciąż zdecydowana większość ofiar terroryzmu to Mahometanie. Eskalacja konfliktu poprzez postawy ksenofobiczne doprowadzi tylko do wzrostu liczby zabitych i rannych.

Do tej eskalacji dążą dwie siły: fanatycy inspirowani i finansowani przez wahabicki reżim Arabii Saudyjskiej i skrajna, nacjonalistyczna prawica w Europie. Dla obu pożywką jest krew ofiar i słowa nienawiści, które padają w przestrzeni publicznej. Duchowo, intelektualnie łysole demonstrujący na ulicach naszych miast są lustrzanym odbiciem świrów, którzy piorą mózgi młodym ludziom i ubierają ich w pasy szahida. Jednym i drugim położymy tamę tylko za pomocą tolerancji i współpracy. Trzeba stworzyć wspólny front ofiar terroryzmu w świecie Zachodu i w świecie islamu.

Zobacz również: