Minęło 7 lat od zniknięcia Iwony Wieczorek,  a nadal nie udało się wyjaśnić tej tajemniczej sprawy. Od dwóch lat, wspólnie z  fundacją Na Tropie, staramy się rozwiązać zagadkę zaginięcia nastolatki z Gdańska. W tym czasie udało nam się dotrzeć do wielu istotnych informacji, które rok temu przekazaliśmy policji. Co śledczy zrobili z tą wiedzą, przekonaliśmy się dopiero kilka tygodni temu podczas lektury dwóch ostatnich tomów (33 i 34) akt tej sprawy.  Zawierają one głównie dokumenty związane ze sprawdzaniem informacji przekazanych przez  nas policji.  

Iwona Wieczorek,  19-letnia wówczas blondynka,  zaginęła  w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku po wyjściu z sopockiej dyskoteki Dream Club. Pomimo że jest to jedno z najbardziej głośnych zaginięć, to do tej pory nie udało się odpowiedzieć na pytanie, co się z nią stało?

Niestety, czytając kolejne tomy akt tej sprawy nie sposób uwolnić się od przekonania, że  policja popełniła i popełnia nadal sporo błędów. A może nawet są to celowe zaniechania? Zbyt wiele w tej historii jest cokolwiek dziwnych powiązań i urwanych tropów, które aż się proszą, aby je kontynuować. Jednak wielokrotnie z niejasnych przyczyn zostają przerwane.

Na tropie Iwony

6 lipca 2016 roku złożyłem w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku zeznania na temat naszego śledztwa dziennikarskiego oraz działań fundacji Na Tropie, związanych z poszukiwaniem Iwony Wieczorek. Wskazałem ewentualne miejsce ukrycia zwłok, oraz osoby, które mogą mieć wiedzę o tej sprawie.

15 lipca 2016 roku Prokuratur Okręgowa w Gdańsku wydała postanowienie o przeszukaniu wskazanych przeze mnie ogródków działkowych: „celem zweryfikowania informacji dotyczących ewentualnego ukrycia zwłok Iwony Wieczorek”.

Według zebranych przez mnie oraz fundację na Tropie informacji, Iwona Wieczorek została przewieziona samochodem na ogródki działkowe w rejonie ulicy Hallera w Gdańsku. Tam została zamordowana, a jej ciało ukryte. Wskazałem policji 5 konkretnych działek, które mogą mieć związek z tą sprawą, w tym jedną, na której może być ukryte ciało nastolatki.  

19 lipca 2016 roku, między 9.00 a 16.00, zaplanowano przeszukanie tego terenu. Jak wyczytałem w aktach, miało w nim  brać udział: 50 policjantów z wydziału prewencji, 2 psy przeszkolone do wyszukiwania zwłok ludzkich, 4 funkcjonariuszy Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego KWP Gdańsk, 2 funkcjonariuszy Wydziału KWP Gdańsk KWP Gdańsk, a także strażacy. Plan działania był bardzo rozległy i obejmował m.in. sprawdzenie około 100 studzienek kanalizacyjnych i deszczowych.

Głównym celem śledczych była jednak jedna z działek, którą wskazałem w czasie składania zeznań. I na niej koncentrowały się działania poszukiwawcze prowadzone 22 lipca 2016 roku. Jak wyglądało przeszukanie znajdujących się na niej pomieszczeń, dowiadujemy się z akt sprawy: „W pomieszczeniach zalega woda zalewowa, do wysokości 15 cm, w pomieszczeniach tych panuje nieład, są rozrzucone rzeczy. Cała posesja oraz budynek mieszkalny są w części zalane wodą (…) Przedmiotów istotnych z punktu widzenia postępowania nie ujawniono. Na tym oględziny posesji oraz pomieszczeń zakończono”- rzut oka i dalej. Działając w ten sposób, nikt niczego w tej sprawie nigdy nie znajdzie. Policjanci nie zadali sobie nawet trudu dokładnego przeszukania pomieszczeń, czy sprawdzenia, co znajduje się pod podłogą. Weszli do środka, popatrzyli – zobaczyli wodę i nieład – i szybko  wyszli.

Jak czytamy w protokole z przeszukania, na terenie tej posesji nie ujawniono śladów w czasie oględzin pomieszczeń, nie znaleziono szamb, zbiorników wodnych itp. Wypompowano natomiast wodę z oczka wodnego oraz przekopano niewielki fragment tej działki, na głębokości 1,5 metra. Pobrano próbki ziemi z kilku miejsc, które przekazano do laboratorium. Jednak, mimo że od tego momentu minął rok, to w aktach próżno szukać wyników badań gleby.

Do momentu zamykania tego wydania Reportera nie otrzymałem też odpowiedzi z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, co stało się z wynikami badań i czemu nie są dołączone do akt sprawy.

Ale nie tylko tego dokumentu brakuje w aktach.

Przesłuchano co prawda Wandę S., która użytkuje tę działkę. Jednak  starsza pani nie wie nic o Iwonie Wieczorek, co raczej nie dziwi. Przekazałem jednak śledczym, że jakąś wiedzę o zaginionej może mieć jej wnuczek Jarosław, który na tej działce przez pewien czas mieszkał.  Potwierdziła to też Wanda S.

Próżno jednak doszukać się w aktach protokołu przesłuchania tego mężczyzny. Wygląda na to, że śledczy nie pofatygowali się do niego.

Wszędzie była krew

27 lipca 2016 roku dokonano oględzin garażu na sąsiedniej posesji: „w celu ujawnienia ewentualnych śladów krwawych” – jak zapisano w protokole. Garaż ten wskazałem jako miejsce, gdzie mogła być przetrzymywana Iwona Wieczorek. 

W pomieszczeniach znajdujących się na posesji Sławomira M. ślady krwi były niemal wszędzie. Znaleziono je w pomieszczeniu gospodarczym, m.in. na ubraniach, worku jutowym, płycie styropianowej, na plandece i na wiszącym tam haku. Ślady krwawe odkryto też na wszystkich narzędziach i szafkach, na  poduszce a także na dywanikach, na przeciętej opasce zaciskowej. Liczne pozostałości krwi oraz inne ślady odkryto także w garażu. Wszystkie oddano do laboratorium. Czyja to była krew, czy mogła należeć do Iwony Wieczorek? Nie wiadomo, gdyż wyników badań próżno szukać w aktach sprawy, choć minął od tego czasu rok. Także prokuratura nie zdążyła mi odpowiedzieć, co się z nimi stało.

1-27
Poszukiwania na ogródkach działkowych w Gdańsku, w lipcu 2016 roku / fot. Janusz Szostak

Sławomir M. (74 lata) zeznał, że od 2010 roku (dokładnej daty nie pamięta) mieszkał u niego Waldemar G., jego znajomy z Pruszcza Gdańskiego, który też korzystał z tych pomieszczeń: – Pracowałem w ochronie często 24 godziny na dobę i Waldemar G. w tym czasie miał swobodny dostęp do wszystkich pomieszczeń. To był mój kolega, więc mu ufałem. Garażu nie używałem od dawna, bo nie mam już samochodu. Uważam, że na mojej posesji nigdzie nie powinno być śladów krwawych. Nie przypominam sobie, aby Waldemar G. miał jakieś rany. Zwierząt hodowlanych na mojej posesji nie było od kilkudziesięciu lat, więc nikt ich tu nie zabijał. W 2015 roku poprosiłem Waldemara G., aby się wyprowadził i wtedy zaczęły się problemy. Nie chciał tego zrobić, były awantury. W końcu się wyprowadził do mojego sąsiada, Krzysztofa C.

Jak zeznał, nikt oprócz Waldemara G., nie miał dostępu do garażu i pomieszczeń, w których znaleziono ślady krwi, nikt nigdy też tam się nie włamał: Było tylko włamanie do mojego domu. I wówczas, jakieś dwa miesiące temu, przyszedł do mnie Waldemar i zapewniał, że on nie ma z tym nic wspólnego. Ja wiem, kto to jest Iwona Wieczorek, czytałem o niej w gazetach, ale nie mam z jej zaginięciem nic wspólnego zastrzegł Sławomir M.

Co zastanawiające, policja nie przesłuchała Waldemara G. Przynajmniej w aktach sprawy nie ma śladu jego zeznań.  Nie zapytano o niego także Krzysztofa C., do którego 2 lata temu się przeprowadził. Działkę Krzysztofa C., oraz jego samego, także wskazałem policji w lipcu ubiegłego roku. Według moich informacji mógł on mieć wiedzę na temat tego, co stało się z Iwoną Wieczorek. To dość nieobliczalny recydywista, który – podczas jednego z naszych pobytów  tym rejonie – próbował nas zaatakować.

Policja co prawda przesłuchała go, lecz stwierdził, że nie słyszał o Iwonie Wieczorek, gdyż nie czyta gazet. I na tym się skończyło. Nie zapytano go nawet o Waldemara G., który rzekomo przeprowadził się do niego w 2015 roku.  Próżno też szukać w aktach sprawy protokołu przeszukania posesji Krzysztofa C.

Policja przesłuchała też pojawiającego się w naszym śledztwie  Tomasza K., właściciela baru w Gdańsku, który ma działkę w sąsiedztwie Krzysztofa C.

 – Nie znam osobiście Iwony Wieczorek, ale słyszałem i czytałem o tej dziewczynie – zeznał mężczyzna – Ja nie chodzę po klubach. W Dream Clubie w Sopocie byłem tylko raz. Razem ze mną była żona. Poszliśmy zobaczyć córkę Klaudię, która pracowała tam na huśtawkach. Nie pamiętam, co robiłem w czasie, gdy zaginęła Iwona Wieczorek.

Świadek uprowadzenia

Niewielka część akt zawartych w tomach 33 i 34 dotyczy innych działań śledczych niż poszukiwania na działkach.  

Znajdują się tam zeznania kobiety, która mówi o tym, że jej znajoma z pracy opowiadała, iż brat jej męża rzekomo widział, jak ktoś siłą wciągał Iwonę Wieczorek do samochodu czarnego koloru: – Zapytałam ją, czy zgłosił to policji – zeznała kobieta – A ona odburknęła „Policja jest od tego, by szukać” i dodała, że Iwona Wieczorek sobie na to zasłużyła, gdyż jej szwagier często ją widział, jak siedziała na chodniku w krótkiej sukience i piła z chłopakami alkohol. On mieszka na tym samym osiedlu co Iwona Wieczorek – dodała.

Policja przesłuchała mężczyznę, który miał rzekomo widzieć uprowadzenie nastolatki. Zeznał on, że mieszka w tym samym bloku co Adria S,. koleżanka Iwony Wieczorek, a Iwona mieszkała w bloku obok: – Często je razem widywałem. Pamiętam nawet dzień, jak wychodziły na imprezę razem, ładnie ubrane, szły pod rękę chodnikiem w stronę Biedronki. Nie pamiętam dokładnie godziny, ale tej nocy Iwona zaginęła. O tym jednak dowiedziałem się dopiero kilka dni później z plakatów na osiedlu i z mediów. Ja o tej sprawie jednak nic więcej nie wiem. Wdziałem tylko, jak Iwona z Adrią często imprezowały między blokami. Nie widziałem, aby ktoś ją wciągał do samochodu. Gdybym wdział, jak ktoś porywa Iwonę Wieczorek, to powiadomiłbym natychmiast policję. Pamiętam tylko, jak Adria stała pod blokiem i płakała, to było wtedy, jak już wszyscy szukali tej Iwony. Wokół niej było kilka osób. Iwona była spokojną dziewczyną, całe to towarzystwo było pod wpływem Adrii. – stwierdził, odżegnując się od opowieści znajomej swojej szwagierki.  Czy mężczyzna mówi prawdę, czy też – w obawie o swoje bezpieczeństwo – bał się powiedzieć policji, co widział nad ranem 17 lipca 2010 roku?

Policja interesowała się także pracą ekip sprzątających ten rejon, szczególnie Andrzejem S. Ten jednak oznajmił funkcjonariuszom – przez drzwi mieszkania – że nie będzie z nimi rozmawiał, i w tym momencie ten wątek się urywa.

Pytania pozostają

Co stało się z Iwoną Wieczorek, to  nadal pozostaje zagadką. Jest mało prawdopodobne, aby do tej pory żyła. Gdyby tak było, to na pewno dałaby w jakiś sposób znać bliskim, lub ktoś by ją rozpoznał. Trudno sobie wyobrazić, aby ktokolwiek ukrywał ją skutecznie od 7 lat.  Chyba także śledczy nie mają co do tego wątpliwości; i nie mają też pomysłu, co robić dalej.

– Teraz jest raczej tylko nadzieja, że ktoś, kto ma wiedzę w tej sprawie, wygada się – słyszę od jednej z osób związanych ze śledztwem. I policjanci sprawdzają rozmaite sygnały, w tym od więźniów, którzy snują mniej lub bardziej prawdopodobne wizje.     

We wcześniejszych aktach sprawy pojawiają się na przykład zeznania Krzysztofa K., który uparcie twierdził, że spotkał w Gdańsku dawnego kumpla z celi, a ten opowiedział mu przy wódce o tym, jak zgwałcił i zamordował Iwonę Wieczorek. Miał dokonać tego „wspólnie z chłopakiem, z którym Iwona poszła na dyskotekę i pokłóciła się z nim tam, bo chciał podać jej jakiś narkotyk: mogło chodzić o tabletkę gwałtu. Marcin i tamten chłopak wiedzieli, którędy będzie wracać i czekali na nią w samochodzie. Marcin miał przyłożyć jej broń do ramienia i zmusił, aby  wsiadła do samochodu”. 

Według tej relacji mężczyźni zawieźli nastolatkę na „jakieś działki, gdzie było oczko wodne”. Tam Iwona Wieczorek  miała zostać zgwałcona przez Marcina i jego kolegę. Po czym obaj jak twierdził Krzysztof K. zakopali ją na działce: „Marcin był przekonany, że nikt nigdy jej nie znajdzie”. 

To zastanawiające, ale opis działki pasuje do tej, którą wskazałem policji w lipcu ubiegłego roku. Również stwierdzenie „nikt nigdy jej nie znajdzie” jest wymowne. 

 Już blisko 2 lata temu mieliśmy informację, że Iwona Wieczorek po zamordowaniu mogła być pogrzebana w dole z wapnem gaszonym. Jak wiadomo ma ono żrące właściwości i w związku z szybkim niszczeniem zwłok utrudnia też pobieranie materiału genetycznego.

Wiem już, że wskazana przeze mnie działka nie była przeszukana szczegółowo. To teren, na którym przed wojną znajdowały się budynki i inne obiekty, na fundamentach których powstała część obecnych. Być może jest tam ukryta piwnica, nieczynna i niezinwentaryzowana, albo ukryta studnia. Możliwości skutecznego ukrycia ciała w tym rejonie jest wiele. I na pewno nie wszystkie z nich zostały sprawdzone, nawet na tej niewielkiej działce. Gdzie poszukiwania przerwano wyjątkowo szybko. Przez kilka kolejnych dni próbowałem namówić śledczych do bardziej drobiazgowych poszukiwań. Jednak bezskutecznie.

Wydaje się, że policyjne poszukiwania Iwony Wieczorek zabrnęły w ślepy zaułek. 29 lipca ubiegłego roku funkcjonariusze prowadzący postępowanie wystąpili z wnioskiem do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gdańsku o przeprowadzenie kompleksowej analizy całego materiału dowodowego. Jak czytamy w ich wniosku: „Celem jest wskazanie wszystkich kontaktów Iwony Wieczorek, zarówno telefonicznych, jak i przez portale społecznościowe, oraz wynikających z przesłuchań i pozostałego materiału dowodowego, a następnie wskazania powiązań pomiędzy wszystkimi osobami pojawiającymi się w ramach prowadzonego postępowania, z zaznaczeniem ich związku z Iwoną Wieczorek, celem doprowadzenia do wytypowania osoby lub osób mogących mieć związek z pozbawieniem jej wolności”.

Na razie jednak akta nie zawierają tej analizy, wrócimy do niej, kiedy tylko się pojawi. Nie ma również informacji  na temat danych użytkowników Facebooka, a także innych użytkowników Internetu, o które – w sierpniu i wrześniu ubiegłego roku -występowali śledczy.

Janusz Szostak

 

Zobacz również: