12.05.2017 Poznan Sad Okregowy ropoczal siê proces 8 oskarzonych o kradziez obrazow z tzw kolekcji Goebbelsa N/z. 8 oskarzonych m.in. diler BMW policjant funkcjonariusz SOK emerytowany szef starzy granicznej fot. Przemyslaw Graf
Głupoty i braku profesjonalizmu w przestępczym fachu ośmiu oskarżonym, których proces  rozpoczął się w piątek Poznaniu, mogliby pozazdrościć bohaterowie sławnej komedii kryminalnej o Gangu Olsena. Kradzież 87 obrazów nie mogła zakończyć się sukcesem, ponieważ wszystkie były marnej jakości falsyfikatami.
Zamiast w łatwy sposób się obłowić, oskarżeni narazili się na karę więzienia. Jednak dla oskarżonych, wśród których jest emerytowany pułkownik straży granicznej, policjant, diler BMW, pracownik SOK, były ochroniarz to nie  jedyny problem. Większość z nich to starsi panowie udzielający się w Fundacji im. Cichociemnych Spadochroniarzy AK.
To ludzie bogaci, jeden z oskarżonych tłumaczył: – Nie jesteśmy biednymi ludźmi. Mamy z czego żyć, ale myśleliśmy, że to dobry sposób na łatwy zarobek.
Skradzione podstępem obrazy miały pochodzić z tzw. kolekcji Goebbelsa. Michał K. jako jedyny doprowadzony do sądu z aresztu, pozostali odpowiadali z wolnej stopy,  pokazał artykuł z niemieckiej gazety Fokus, który zainspirował ich do działania. Pamiętajmy, że był to okres, kiedy cała Polska żyła historią poszukiwania złotego pociągu na Śląsku. Niestety wszystkie obrazy okazały się słabej jakości podróbkami. Ich wartość jest znikoma w porównaniu z oryginałami. Szczegóły kradzieży opisujemy dokładnie w najnowszym wydaniu Reportera.
12 maja, w sądzie dwóch oskarżonych przyznało się do winy. Poszli na współpracę z prokuraturą i zaproponowali dobrowolne poddanie się karze. Ich propozycja, to rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Prokuratura i sąd jeszcze nie podjęły decyzji, czy zgadzają się na takie rozwiązanie. Ale zeznania skruszonych przestępców z pewnością pogrążyły pozostałych oskarżonych, którzy cały czas nie przyznają się do winy i próbują ratować się opowiadając historię o zabraniu obrazów w dobrej wierze.
Według nich cała kolekcja miała pochodzić z przestępstwa, a Jan Cz. wszedł w jej posiadanie w sposób nielegalny. Dlatego zawieźli skradzione dzieła do Muzeum w Warszawie. To bardzo naiwne tłumaczenie i na pewno sąd w nie uwierzy.
Starszym panom starczyło brawury i pomysłowości, by przygotować kradzież, ale kiedy nadszedł czas, żeby wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, to okazuje się, że brakuje im odwagi. Naiwne tłumaczenia w sądzie i na prokuraturze ośmieszają ich. Opowieści o werbunku do służb specjalnych, pokazywanie zdjęć orderów i odznak, powoływanie się na znajomości w dowództwie Gromu i wśród polityków, historie o wizytach w sejmie,  zamieniają rozprawę w sądzie w kabaret. Może jednak przyda się pobyt w więzieniu, by jeszcze raz przemyśleć swoje czyny.
Przemysław Graf
Fot. Przemysław Graf

 

 

 

Głupoty i braku profesjonalizmu w przestępczym fachu ośmiu oskarżonym, których proces dzisiaj rozpoczął się w Poznaniu, mogliby pozazdrościć bohaterowie sławnej komedii kryminalnej o Gangu Olsena. Kradzież 87 obrazów nie mogła zakończyć się sukcesem, ponieważ wszystkie były marnej jakości falsyfikatami.

Zamiast w łatwy sposób się obłowić, oskarżeni narazili się na karę więzienia. Jednak dla oskarżonych, wśród których jest emerytowany pułkownik straży granicznej, policjant, diler BMW, pracownik SOK, były ochroniarz to nie  jedyny problem. Większość z nich to starsi panowie udzielający się w Fundacji im. Cichociemnych Spadochroniarzy AK.

To ludzie bogaci, jeden z oskarżonych tłumaczył: – Nie jesteśmy biednymi ludźmi. Mamy z czego żyć, ale myśleliśmy, że to dobry sposób na łatwy zarobek.

Skradzione podstępem obrazy miały pochodzić z tzw. kolekcji Goebbelsa. Michał K. jako jedyny doprowadzony do sądu z aresztu, pozostali odpowiadali z wolnej stopy,  pokazał artykuł z niemieckiej gazety Fokus, który zainspirował ich do działania. Pamiętajmy, że był to okres, kiedy cała Polska żyła historią poszukiwania złotego pociągu na Śląsku. Niestety wszystkie obrazy okazały się słabej jakości podróbkami. Ich wartość jest znikoma w porównaniu z oryginałami. Szczegóły kradzieży opisujemy dokładnie w najnowszym wydaniu Reportera.

12 maja, w sądzie dwóch oskarżonych przyznało się do winy. Poszli na współpracę z prokuraturą i zaproponowali dobrowolne poddanie się karze. Ich propozycja, to rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Prokuratura i sąd jeszcze nie podjęły decyzji, czy zgadzają się na takie rozwiązanie. Ale zeznania skruszonych przestępców z pewnością pogrążyły pozostałych oskarżonych, którzy cały czas nie przyznają się do winy i próbują ratować się opowiadając historię o zabraniu obrazów w dobrej wierze.

Według nich cała kolekcja miała pochodzić z przestępstwa, a Jan Cz. wszedł w jej posiadanie w sposób nielegalny. Dlatego zawieźli skradzione dzieła do Muzeum w Warszawie. To bardzo naiwne tłumaczenie i na pewno sąd w nie uwierzy.

Starszym panom starczyło brawury i pomysłowości, by przygotować kradzież, ale kiedy nadszedł czas, żeby wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, to okazuje się, że brakuje im odwagi. Naiwne tłumaczenia w sądzie i na prokuraturze ośmieszają ich. Opowieści o werbunku do służb specjalnych, pokazywanie zdjęć orderów i odznak, powoływanie się na znajomości w dowództwie Gromu i wśród polityków, historie o wizytach w sejmie,  zamieniają rozprawę w sądzie w kabaret. Może jednak przyda się pobyt w więzieniu, by jeszcze raz przemyśleć swoje czyny.

Przemysław Graf

Fot. Przemysław Graf

 

 

 

Zobacz również: