Mieli przed sobą całe życie. Piękni, młodzi, uzdolnieni, z szanowanych lubartowskich rodzin. Ich przyszłość malowała się w różowych barwach – nagle wszystko pękło jak bańka mydlana. Stało się to rano w piątek, 9 sierpnia  2013 roku. Co wstąpiło w 21–letniego Mateusza K., ułożonego i kulturalnego chłopaka, że najpierw poderżnął swojej byłej dziewczynie gardło, a chwilę potem w makabryczny sposób próbował popełnić samobójstwo?

On – Mateusz K. 21-letni kulturalny młody człowiek, pochodzący z zamożnej rodziny. Lubartowska elita. Obydwoje rodzice to lekarze, właściciele jednej z przychodni rodzinnych. Ludzie szerokich horyzontów – ojciec, poza leczeniem ludzi podróżował po świecie i malował pejzaże, był też radnym powiatowym. Doczekali się syna – który to będzie musiał żyć z piętnem mordercy.

Nawet, jeśli jakimś cudem okaże się, że to nie on zabił Anię. Na tym etapie śledztwa wszystko jest możliwe, sprawdzana jest każda hipoteza.

Piękna tancerka

Ona – Ania Szysiak, 21-letnia piękna, długowłosa brunetka, studentka II roku kosmetologii Wyższej Szkoły Społeczno – Przyrodniczej im. Wincentego Pola w Lublinie. Miłośniczka tańca, przez wiele lat tańczyła w Klubie Tańca Towarzyskiego „Chochlik”, działającym przy Lubartowskim Ośrodku Kultury. Razem ze swoim partnerem Bartkiem jeździli po Ogólnopolskich i Międzynarodowych Turniejach Tańca Towarzyskiego, gdzie zdobywali nagrody.

LUBLIN 7/01/2015 MATEUSZ K ZAMORDOWANA ANNE SZYSIAK DZIEWCZYNA CHCIALA OD NIEGO ODEJSC WTEDY MEZCZYZNA WPADL W SZAL I PODERZNAL JEJ GARDLO POTEM PROBOWAL POPELNIC SAMOBOJSTWO NAJPIERW PODPALAJAC SAMOCHOD W KTORYM SIEDZIAL A POTEM RZUCAJAC SIE POD PRZEJEZDZAJACE AUTA FOTO ARCHIWUM RODZINNE/ REPR JAREK GORNY NZ ZAMORDOWANA ANNA SZYSIAK ZABOJSTWO MORDERSTWO LUBARTOW ZAMORDOWAL NARZECZONA PODERZNAL GARDLO SAD PROCES SAMOBOJSTWO

-Kilka lat temu przestała tańczyć, ale przychodziła do nas, odwiedzała kolegów i koleżanki z klubu. Zawsze służyła pomocą, radą. Zawsze uśmiechnięta, pełna optymizmu, krótko mówiąc bardzo sympatyczna dziewczyna – wspomina Małgorzata Gryglicka–Szczepaniak, dyrektor Lubartowskiego Ośrodka Kultury.

Ania była jedynaczką, oczkiem w głowie rodziców. Jakiś czas temu zaczęła spotykać się z Mateuszem, rówieśnikiem chodzącym do drugiego w mieście Liceum Ogólnokształcącego. Ona była w klasie humanistycznej, on w biologiczno-chemicznej (chciał pójść w ślady rodziców i zostać lekarzem). W tym samym czasie (2011 r.) zdawali maturę.

Związek tych dwojga młodych ludzi nie należał jednak do wymarzonych, o jakich śnią zaczytane w romansach nastolatki. Z nieoficjalnych informacji wynika, że między Mateuszem K. a jego dziewczyną, często dochodziło do kłótni, nawet rękoczynów.

Był jak w amoku

Jak doszło do tragedii? Śledczy próbują odtworzyć ostatnie godziny życia Anny.  Wiadomo, że w piątek rano spotkała się ze swoim byłym chłopakiem. W jakim celu, i jak przebiegała wizyta chłopaka w domu przy ul. Krętej w Lubartowie, wie już tylko Mateusz K.

4

Pierwsze zgłoszenie policja otrzymała o godzinie 7.40.  W oddalonej od Lubartowa o kilka kilometrów miejscowości Tarło, działy się dantejskie sceny. Na jednej z zalesionych działek letniskowych paliło się białe suzuki sx4. Z wnętrza auta wydobywały się ogień i czarny dym. Gdy okoliczni mieszkańcy przybiegli na posesję, osmalony kierowca  – z widocznymi poparzeniami – biegał jak opętany po okolicznych polach i ulicy, i rzucał się prosto pod nadjeżdżające samochody. Według relacji świadków wyglądało to tak, jakby chciał popełnić samobójstwo, ale brakowało mu odwagi.

Bo niby po co podpalił auto? Pewnie miał zamiar w nim spłonąć, odpokutować zbrodnię, jakiej się dopuścił. Jednak nie wytrzymał potwornego bólu palącego się ciała. Dlatego postanowił dokończyć dzieła, rzucając się pod rozpędzone auta. I tym razem nie dopiął swego.

Policjanci natychmiast udali się na miejsce. Okazało się, że posesja na której stoi spalone auto, należy do państwa K. z Lubartowa. Po kilku minutach namierzyli kierowcę – Mateusz K. wyszedł z lasu, miał liczne rany po oparzeniach, więc natychmiast został przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Łęcznej, gdzie mieści się Wschodnie Centrum Leczenia Oparzeń.

– Akcja gaśnicza, w której brały udział trzy zastępy straży, była prowadzona równolegle z opatrywaniem właściciela pojazdu – mówi asp. sztab. Paweł Krupa, rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego PSP w Lubartowie – Ustalono, że pożar auta był skutkiem podpalenia spowodowanego przez jego właściciela.

Zabił z zazdrości?

W tym czasie, kiedy policjanci wyjaśniali okoliczności tego zajścia, dyżurny lubartowskiej komendy otrzymał kolejne makabryczne zgłoszenie, że  w mieszkaniu przy ulicy Krętej w Lubartowie, w kałuży krwi leżały ranna dziewczyna. Wezwano karetkę. Niestety prowadzona przez załogę karetki pogotowia reanimacja nie przyniosła rezultatu i Ania  zmarła.

– Patolog stwierdził, że przyczyną zgonu było wykrwawienie. 21–latka miała ranę ciętą szyi – mówiła Beata Syk–Jankowska, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Przy spalonym samochodzie świadkowie znaleźli scyzoryk – był cały we krwi. Wszystko wskazuje na to, że może to być narzędzie zbrodni.

3

Tymczasem Mateusz K. trafił do szpitala w Łęcznej – na oddział leczenia oparzeń. Był w śpiączce farmakologicznej. Pomimo tego, że był nieprzytomny, prokurator zastosował wobec niego tymczasowy areszt. Przy jego szpitalnym łóżku czuwali nie tylko lekarze, ale i policjanci.

– Wydane zostało postanowienie o przedstawieniu mu zarzutu zabójstwa – dodaje prokurator Syk-Jankowska – Podejrzany nie był przesłuchiwany ze względu na jego stan zdrowia.

Śledczy szukali motywu zbrodni. Najbardziej oczywistym była zazdrość. Mateusz prawdopodobnie nie mógł pogodzić się z rozstaniem a tym bardziej z tym, że jego miłość może związać się z kimś innym.

– Jesteśmy wstrząśnięci. To ogromna tragedia dla obu rodzin. Mateusz, to był taki grzeczny chłopiec, nigdy byśmy  nie przypuszczali, że może być zdolny do czegoś takiego – mówiła Anna Wójtowicz, dyrektor Zespołu Szkół nr 2 im. Księcia Pawła Karola Sanguszki w Lubartowie, do której chodził.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się 14 sierpnia 2013 roku w bazylice św. Anny w Lubartowie. Annę żegnały tłumy. W ostatniej drodze towarzyszyli jej nawet ludzie, którzy jej nie znali. Bo ta tragedia wstrząsnęła społecznością nie tylko lokalną.

Morderca na wolności

 W marcu 2016 roku  Mateusz K usłyszał  przed Sądem Apelacyjnym prawomocny wyrok – 12 lat więzienia i 100 tys. zł zadośćuczynienia dla matki.

– Kara 12 lat pozbawienia wolności jest jak najbardziej sprawiedliwa – stwierdziła sędzia Grażyna Jakubowska.  Czy na pewno?

Tymczasem już we wrześniu 2016 roku  morderca wyszedł na wolność, aby w szpitalu przejść zabieg. Lekarz więzienny stwierdził, że Mateusz K. musi mieć operację poza zakładem karnym, bowiem jego życie jest zagrożone.  Gdy opuścił mury więzienia, widywano go na ulicach Lubartowa. Nie wyglądał na śmiertelnie chorego.

W końcu sprawą zainteresował się Zbigniew Ziobro. Minister sprawiedliwości polecił sprawdzić, czy Mateusz K. potrzebuje aż tyle czasu na ratowania zdrowia. Wówczas dopiero skazany wrócił do zakładu karnego.

Aneta Urbanowicz 

fot. archiwum autorki

Zobacz również: